Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Marketing z religią w tle

Czy sukcesy komercyjne niektórych filmów z wyraźnie antychrześcijańskim przesłaniem są wynikiem ich walorów artystycznych, czy zręcznego marketingu i promocji?

Dlaczego niektórych? Bo nie wszystkie, mimo ogromnych środków na reklamę, osiągają wynik zadowalający producentów. Nakręcenie filmu wymaga ogromnych środków finansowych. Film jest przemysłem i producent, który musi wyłożyć pieniądze na jego realizację, oczekuje zysków, a przynajmniej zwrotu poniesionych kosztów. Dlatego już w chwili rozpoczęcia produkcji filmu rusza kampania promocyjna, czasem na ogromną skalę. A ponieważ tylko nieliczne filmy stają się hitami, każdy sposób wydaje się dobry, by przyciągnąć uwagę potencjalnych widzów. Nawet jeżeli powstaje dzieło średniej jakości, to zawsze można zwrócić na nie uwagę, wprowadzając na ekrany w aurze na przykład obyczajowego skandalu albo sugerując, że dzieło przełamuje kolejne tabu.

Ewangelia szatana
Przykład „Antychrysta”, najgorszego chyba filmu w dorobku Larsa von Triera, jest znaczący. Sukces komercyjny w Polsce – bo do tej pory inne jego filmy nie cieszyły się taką frekwencją – osiągnął dzięki zręcznej promocji, rozpoczętej jeszcze przed realizacją. Zamieszczane w filmowych portalach internetowych wiadomości o aktorach, którzy odrzucili propozycje zagrania w filmie, o śmiałych scenach mających szokować widza, o reakcjach widzów po pokazie filmu na festiwalu w Cannes, o tym, że w Polsce zostanie pokazany bez cenzury, a następnie przedpremierowe pokazy podsycały atmosferę oczekiwania na, wydawałoby się, nowe filmowe objawienie. Film reklamowany jako horror, i to przełomowy w swoim gatunku, okazał się nie horrorem, ale sadomasochistyczną produkcją, jaka nie powinna gościć w normalnych kinach. I to nie tylko zdaniem prasy chrześcijańskiej. Ale na autora tego dzieła nie posypały się gromy, z jakimi spotykają się twórcy filmów, w których – często nawet nie bezpośrednio – znajdziemy odwołania do chrześcijaństwa i wiary, tyle że w sposób nienaruszający dogmatów. Z podobnymi atakami spotkała się chociażby „Pasja” Mela Gibsona.

Nietolerancyjna Narnia
W znakomitym artykule „Eksplozja antyreligijnej histerii”, opublikowanym jeszcze w 2006 roku, Frank Furedi dowodzi, że wśród liberalnych elit USA i Wielkiej Brytanii symptomy antyreligijnej histerii przybierają postać krucjaty. Uczestnicy owej krucjaty uważają, że zagrożeniem dla „tolerancji” są treści religijne pojawiające się w dyskursie publicznym i kulturze popularnej. Furedi posługuje się przykładem filmowej adaptacji pierwszej części „Opowieści z Narnii” C.S. Lewisa, którą oskarżano o propagowanie „fundamentalistycznych” treści jako pożywki dla skrajnej religijnie prawicy. Przytacza opinie pisarza Philipa Pullmana, nazywającego cykl Lewisa „jedną z najohydniejszych, najbardziej szkodliwych rzeczy, jakie kiedykolwiek czytał”. Przywołuje też poglądy Polly Toynbee z lewicowego „Guardiana” o tym, że „»Narnia« uosabia wszystko, co w religii najbardziej znienawidzone”. Zauważa też, że krytyków szczególnie oburza perspektywa wykorzystania filmu przez organizacje religijne w celu promowania swej wiary. „Grupa doradcza Media Transparency ostrzega, że film jest oparty na książce zawierającej »jawnie religijny pierwiastek«, co w domyśle stanowi niebywałe zagrożenie”. „Zdumiewające jest to, że chrześcijanie promujący chrześcijaństwo ściągają na siebie tak ostre potępienie.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Dziennikarz działu „Kultura”

W latach 1991 – 2004 prezes Śląskiego Towarzystwa Filmowego, współorganizator wielu przeglądów i imprez filmowych, współautor bestsellerowej Światowej Encyklopedii Filmu Religijnego wydanej przez wydawnictwo Biały Kruk. Jego obszar specjalizacji to film, szeroko pojęta kultura, historia, tematyka społeczno-polityczna.

Kontakt:
edward.kabiesz@gosc.pl
Więcej artykułów Edwarda Kabiesza