Nowy numer 15/2024 Archiwum

Kościół w okopach

W Kościele katolickim w Polsce nie ma podziałów. Ale nie ma też rozmowy. I to jest prawdziwy problem.

Do 1989 roku sytuacja była jasna – Kościół katolicki w Polsce był monolitem i mówił jednym głosem. Głównie głosem Prymasa. Nawet jeżeli w jakichś kwestiach katolicy polscy (zarówno biskupi, księża, jak i świeccy) się różnili, to unikano uzewnętrzniania tego faktu. Dlaczego? Argument był jeden: ponieważ wrogowie Kościoła (czytaj komunistyczne władze) tylko czekają na jakąś rysę, żeby wbić w nią klin i Kościół osłabić.

Koniec monolitu
Po Okrągłym Stole i pamiętnych wyborach z 4 czerwca 1989 roku coś się stało. Nagle okazało się, że są sprawy, w których Kościół nie jest monolitem. Że na wiele kwestii odmienny pogląd mają nie tylko wierni, ale również księża, a nawet biskupi.

Dla niejednego polskiego katolika poważnym szokiem było odkrycie, że episkopat nie jest monolitem w sprawach politycznych. Dotychczas zawsze był, a teraz cała Polska dowiedziała się, że poszczególni biskupi odczuwają sympatię do różnych ugrupowań politycznych, nie mają identycznych zapatrywań gospodarczych itp. Po pewnym czasie okazało się, że coraz bardziej widoczne różnice zdań dotyczą również Kościoła. A skoro odmienne spojrzenia na wiele spraw w Kościele przestali ukrywać duchowni, to świeccy również zaczęli je ujawniać, coraz śmielej i z coraz większym zaangażowaniem. Stąd był już tylko krok do ogłoszenia przez media, że Kościół w Polsce jest podzielony.

Dwoistość
Najgłośniejszą próbą nazwania istniejących różnic była opublikowana w roku 1999 książka Jarosława Gowina „Kościół w czasach wolności 1989–1999”. Opisując Kościół w wolnej Polsce, Gowin wyróżnił kilka „katolicyzmów”: katolicyzm kontynuacji, otwarty, zamknięty, protestu i integralny. W dyskusji wywołanej publikacją mnogość zredukowana została do dwóch „Kościołów” – otwartego i zamkniętego. Te dwa przymiotniki mocno zakorzeniły się w myśleniu o Kościele w naszej ojczyźnie. Każdy z nich zaczął zdobywać zwolenników.

Dwoiste myślenie o Kościele utwierdził rok temu polityk Jan Rokita, dzieląc go w głośnej wypowiedzi na „łagiewnicki” i „toruński”. Jest ono widoczne w licznych wypowiedziach na temat podziału w Kościele, jakie pojawiły się w mediach w związku ze sprawą arcybiskupa Wielgusa. Trudno się oprzeć wrażeniu, że jest ono raczej odbiciem politycznych zapatrywań na rolę, jaką powinien odgrywać w Polsce Kościół, niż rzeczywistych odmienności, z którymi mamy do czynienia wśród polskich katolików.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy