Nowy numer 17/2024 Archiwum

Potop szwedzki

Od kilku lat bracia z Taizé przecierają oczy ze zdumienia. Malutka wioska w Burgundii przeżywa prawdziwy najazd młodych Szwedów.

Pojechałem z kumplem do Taizé przed rokiem. Razem z nami mieszkało w wojskowym namiocie aż dwudziestu Szwedów. Byliśmy jedynymi Polakami. Nawet animatorkę miałem Szwedkę – uśmiecha się Szymon Babuchowski, nasz redakcyjny kolega. Od kilku lat dziesiątki tysięcy młodych Skandynawów poniżej 30. roku życia przyjeżdża do burgundzkiej wioski, by szukać w niej źródeł ciszy i modlitwy. – Skąd się oni biorą? – drapali się po głowie bracia w białych habitach. Przecież Szwecja jest jednym z najbardziej laickich krajów świata. Nie wypada w niej mówić o Bogu.

– Najwięcej Szwedów przyjeżdża w maju. Mają tu swój szwedzki tydzień. Wtedy całe Taizé jest żółto-niebieskie – opowiadają pracujące w wiosce polskie urszulanki.

Zakochany pastor
Coraz częściej mówi się o renesansie chrześcijaństwa w całej zsekularyzowanej Skandynawii, jednak gdy odwiedza się Taizé, trudno oprzeć się wrażeniu, że odrodzenie to dotyczy w głównej mierze Szwecji. Wielu młodych przyjeżdża do Francji razem z Larsem Nilssonem, pastorem z Söderhamn.
– Urzekła mnie atmosfera tego miejsca. Zakochałem się po prostu – opowiada duchowny. – W 1994 roku mój przyjaciel, pastor, poprosił, bym razem z nim modlił się tutaj o uzdrowienie jego żony.

Przyjechałem ze względu na niego, ale tak mnie uderzył klimat tego miejsca, że zakochałem się w nim. Bóg przemawia tu do mnie silniej niż gdzie indziej. Żona mojego przyjaciela wyzdrowiała, a ja wciąż tu przyjeżdżam i przywożę ze sobą młodzież. Szwecja jest zsekularyzowana, ale nie ateistyczna. Pięćdziesiąt lat temu Szwedzi bardzo zdecydowanie odwrócili się od wiary. Jednak w latach osiemdziesiątych problemy, które niosło życie, tak ich przytłoczyły, że sami zaczęli szukać Boga. To było fantastyczne. To był punkt zwrotny. Myślę, że te tłumy – głównie młodych – Szwedów w Taizé to następstwo tamtego przełomu. Wielu z nich właśnie tu odnajduje drogę do Boga.

Czy trudno być człowiekiem wierzącym w Szwecji? Pastor Lars Nilsson odpowiada: – Myślę, że nie. W latach 50. owszem, wierzący byli postrzegani jako śmieszni, staroświeccy, zabobonni. Dziś jednak są odbierani jako atrakcyjni, interesujący, bo nie są powierzchowni, zgłębiają swoją duchowość, szukają sensu życia. Niedawno głośno było w mediach o sprawie deputowanego do Parlamentu Europejskiego Rocco Buttiglionego, który odwołał się do swej wiary i przez to miał kłopoty. U nas – w kraju, który uchodzi ponoć za ateistyczny – takie rzeczy nie mają miejsca.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza