Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Autobus do eldorado

Podwyższenie minimalnych pensji, becikowe i dziesiatki innych prezentów - to brzmi wspaniale. Gdyby jeszcze mieć na to pieniadze.

Niektórzy nasi politycy zatęsknili za rządem dusz i coraz częściej wysyłają w eter sygnały typu: trzeba się wyciszyć, przeżyć rocznicę śmierci Jana Pawła II, skupić podczas Triduum, wzbudzić w sobie refleksję świąteczną. Jako osoba propaństwowa z natury wyciszałem się, przeżywałem, skupiałem i wzbudzałem. No i co? Przypomniała mi się historia pewnego importera byłych samochodów z niemieckiego złomowiska. Oddał wraka do renomowanego warsztatu blacharskiego, skąd po paru tygodniach zadzwonił zdesperowany mistrz: „Panie, próbujemy na różne sposoby, ale za każdym razem wychodzi nam przystanek autobusowy”.

Mniej więcej takie uczucia mimo wyciszania, skupiania i przeżywania budzi koncepcja nowej koalicji rządowej. Rozumiem, że rząd musi mieć większość, rozumiem, że inaczej się nie da w tym parlamencie, ale zamiast limuzyny, która powiozłaby nas w przyszłość, wychodzi z tego przystanek – w dodatku bez rozkładu jazdy. Jesienią wydawało się, że wszystko jest jasne: jedni bardziej liberalni, drudzy bardziej konserwatywni, a ponieważ według definicji prezydenta Busha konserwatyzm to liberalizm miarkowany współczuciem, to cóż więcej można chcieć? Widać nie mogło nic z tego wyjść, bo w głowach by nam się poprzewracało.

Z liberalizmem, nawet umiarkowanym, nie wyszło, to może wyjdzie ze złotą rybką. Złota rybka spełnia wszelkie życzenia, wystarczy ją złapać. Można też grać w totka albo czekać na spadek po ciotce z Ameryki (prawdopodobieństwo trafienia szóstki jest mniej więcej takie samo, jak otrzymania miliona dolarów w spadku; uczeni nie potrafią oszacować prawdopodobieństwa złowienia złotej rybki). Można też czekać na autobus do eldorado. Wszystkie te rozwiązania są bardziej nęcące od zasad liberalnej ekonomii i zapewniają beznakładowe finansowanie powszechnego dobrobytu.

Nie jesteśmy jedyni na przystanku – przyszłość narodu francuskiego też czeka, aż ją ktoś podrzuci do krainy stabilnego zatrudnienia aż do emerytury. To oczywiście brzmi wspaniale, podobnie jak podwyższanie minimalnych pensji, becikowe i dziesiątki innych prezentów. Gdyby jeszcze mieć na to pieniądze! Ależ pieniądze są – politycy chętnie wskażą rezerwy i kieszenie, z których da się coś wyciągnąć. Gdybyż te kieszenie umiały jeszcze same się napełniać po opróżnieniu – niestety, bogacze sabotują potrzeby ludu i po jednokrotnym złupieniu odmawiają współpracy. Może jednak zapowiadana koalicja znajdzie jakiś sposób. Ja bym na to jednak nie postawił – widocznie zbyt mało się skupiałem, bo moja wiara w złotą rybkę wciąż jest zbyt słaba.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy