Nowy numer 13/2024 Archiwum

Dla kogo chipy?

Czytam w internetowym forum: „Ja mam zaufanie do mojej córki i będę jej pozwalała wracać, o której zechce. Matka”. Gratuluję zaufania

Dziewięć lat temu „Gość Niedzielny” opublikował przekład artykułu z niemieckiego „Das Journal”. Było to omówienie ustawy „O ochronie młodocianych”. Chodzi w niej między innymi o określenie gdzie, do której godziny, pod czyją opieką mogą przebywać małoletni. Wywiesiłem tekst w przykościelnej gablotce.

Czekała na mnie grupka ósmoklasistów – ministranci, pilni uczniowie, przykładne dziewczyny. „Co ksiądz sobie wyobraża!”. Ja? – odpowiedziałem. To niemiecki parlament, nie ja. „Ale ksiądz to znalazł i przetłumaczył!”. Nie przekonałem ich w żaden sposób. Spokojnych piętnastolatków na prowincji. A jednak będziemy mieli w Polsce podobną ustawę, obawiam się tylko, że pełną niedojrzałych pomysłów i nieprzemyślanych rozwiązań. Po skończonej akcji odłożymy ją na półkę.

A mój parafianin, no, już nie mój, od lat w Nowym Jorku. Otóż Paweł u nas szkoły powyżej podstawówki by nie skończył. Dobre dziecko, ale zbyt rozpuszczone. W Nowym Jorku nie ten chłopak! Wszelako do 21 roku życia z elektronicznym chipem na szyi: dane osobowe, szkoła, godziny zajęć – wszystko, co potrzebne, by ludzie z NYPD (literka P oznacza tu policję) wiedzieli, co wiedzieć powinni, by młodocianego chronić. Polski na chipy dla ludzi nie będzie stać, choć psy (niektóre) już noszą je pod skórą. Ich właściciele chronią je w ten sposób, bo dobry pies dużo kosztuje, więcej niż becikowe.

Przepraszam, jeśli obrażam, ale to ja czuję się do żywego dotknięty postawą obrońców wolności młodzieży. Za kilka dni andrzejki i wiem, co będzie się działo – czytam głos w internetowym forum: „Ja mam zaufanie do mojej córki i będę jej pozwalała wracać, o której zechce. Matka”. Gratuluję zaufania. A Panu Bogu to brakło zaufania, gdy nam Dekalog ogłaszał? Mamie życzę wszystkiego najlepszego. Gdybym miał syna, to owej córeczki na synową i tak bym nie chciał.

Inna mama powiedziała mi kiedyś: „Ufam Beacie, ale oczy mam szeroko otwarte”. Nie powiedziała, ile miała czasu na rozmowy, na długie, wspólne spacery z dziećmi. Nie jednym, a czworgiem. Wszystkie teraz z żonami, mężami, wnukami ciągną do tego domu, w którym nie trzeba było określać żadnej „policyjnej godziny”, bo dzieci właśnie w domu najlepiej się czuły. Reforma szkół to tylko dodatek. Choć ważny. Reformy rodzin zadekretować się nie da. Ale wspomóc koniecznie trzeba.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy