Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Gwar w zakrystii

Cała ta ferajna w zakrystii jest dla mnie rodziną. Nie potrafię wśród nich zachować pozycji wielebnego księdza proboszcza

Modne jest ostatnimi czasy określenie „służba ołtarza”. Nie lubię obcych wyrazów tam, gdzie mogą zostać użyte nasze, rodzime. Ale bez przesady, słowo „ministrant” dawno należy do swojskich. Słownik języka polskiego wyjaśnia: „Ministrant to osoba usługująca księdzu w czasie Mszy lub podczas innych nabożeństw”. U nas są także ministrantki. Jednych i drugich jest cały tłumek. Są studenci, są także małe brzdące z trzeciej klasy.

Wtedy w zakrystii był tłok. Grześka i Tomka było widać ponad wszystkimi. Świetne chłopaki. Grzesiek trzymał Kubę za ręce od tyłu, nie robiąc mu zresztą krzywdy. Kuba nie sięgał Grześkowi nawet do ramion. To zobaczyłem, wchodząc do zakrystii. Ciąg dalszy rozegrał się na moich oczach. Kinga, młodsza siostra Kuby, rzuciła się na Grześka jak rozjuszona kotka. Sięgała mu do pasa. Zaczęła go okładać piąstkami. Poczciwy Grzesiek stał zdumiony. Rodzeństwo Kuba i Kinga ciągle się o coś spierało, jedno drugie zaczepiało, a drugie do pierwszego nie zawsze się przyznawało. A tu mała Kinga rzuciła się na pomoc bratu! Chciałbym mieć taką siostrę – pomyślałem. Bo nie mam siostry, a brat jest dużo starszy. Może dlatego cała ta ferajna w zakrystii jest dla mnie rodziną?

Najgorsze, że oni to przeczuwają. Nie potrafię wśród nich zachować pozycji wielebnego księdza proboszcza. Dlatego w zakrystii bywa za głośno, jak w domu. Ale czasem któreś z nich pociągnie mnie za rękaw: „Proszę księdza, możemy na chwilę do kanciapy?”. Kanciapa to taka wnęka przy prezbiterium, jest tam kilka ławek. Dobre miejsce do spowiedzi, zwłaszcza nietypowych. Konfesjonał jakoś przeszkadza, gdy trzeba wysypać cały worek wstydu i wyrzutów sumienia. I to jeszcze najlepiej trzymając księdza za rękę. W takich chwilach myślę, że ten gwar w zakrystii jest chyba jakoś Jezusowi miły.

Patrzyłem więc, jak mała Kinga okładała dwa razy większego od siebie Grześka. W oczkach błyszczały łzy. Gdy zorientowała się, że wszedłem, przestała bić kolegę. Zrobiło się całkiem cicho. A ja, zamiast skarcić bractwo, przytuliłem Kingę – choć wiedziałem, że ona bardzo tego nie lubi. Tym razem się nie broniła. Jak to było? „Ministrant to osoba usługująca księdzu”. Niby tak, ale dobrze, że to słownikowe określenie w niejednej zakrystii straciło swoją aktualność.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy