Nowy numer 17/2024 Archiwum

Czas leczy rany, pamięć zostaje

Zawsze ratowała tatę, zawsze była blisko. Prosił ją, by robiła wszystko, by mógł jeszcze pożyć. Wtedy jej nie było. Dziś Anna Piecha wie, że tak miało być, by tata mógł spokojnie odejść.

Miał zaawansowaną miażdżycę. Długo udawało się mu pomagać dzięki nowoczesnej medycynie. Ale kiedy kolejny raz pojawiły się problemy z nogami, trzeba było jedną amputować. Po jakimś czasie przestał czuć drugą. Pojechaliśmy do szpitala. Ordynator powiedział mi: „Pani Aniu, z tą nogą nie da się już nic zrobić”. To był dla mnie szok. Jak my sobie poradzimy? – myślałam wtedy. Przecież z jedną nogą da się jakoś funkcjonować, ale bez nóg? Byłam załamana. Kiedy powiedziałam tacie, że i tę nogę trzeba amputować, rozpłakał się. Zawsze mówił: „Ania, zrób coś, chcę jeszcze pożyć”. Po weekendzie mieliśmy pojechać do szpitala. W sobotę dostałam telefon od siostry, że coś dzieje się z tatą. Pamiętam, że jadąc do niego, modliłam się, by jak najszybciej się przy nim znaleźć. Z trasy zdążyłam zadzwonić po księdza, który udzielił Wiatyku. Kiedy dojechałam, tata nie żył. Już go umyto, ubrano. Nie umierał sam. Byli z nim mój brat, który pomagał reanimować, siostra, która zamknęła tacie oczy, i mama, kompletnie pogubiona.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy