Nowy numer 13/2024 Archiwum

Przegląd naszych zmartwień

W Ewangelii dzisiejszej jak refren powracają słowa: „Nie troszczcie się zbytnio”. O życie, o jedzenie i picie, o ciuchy, o jutro. Jako klucz do rozumienia tego tekstu narzuca się słówko „zbytnio”. Przyznam, że nie ufam zbytnio polskim tłumaczeniom Biblii, dlatego zajrzałem do oryginalnego tekstu. I co się okazało? Nie ma tam tego słowa!

Jezus wcale nie mówi: „nie troszczcie się zbytnio”, mówi po prostu: „Nie martwcie się”. Trudno dociec, dlaczego tłumacz popularnej „tysiąclatki” złagodził słowa Jezusa. Może wydawały mu się nazbyt szokujące. Słowo „martwić się” (merimnao) pojawia się w tym krótkim fragmencie aż 5 razy. Zdaniem biblisty Baumerta, słowo to oznacza nie tyle „troszczyć się”, co „brać pod uwagę”, „myśleć o” w znaczeniu „być pochłoniętym” lub „zaabsorbowanym”. Nie dajcie się pochłonąć doczesnym troskom – wzywa Jezus. One oczywiście są i trzeba się z nimi w życiu liczyć, ale materia łatwo przesłania ducha, zasłania nawet samego Boga. Troska o jakość życia staje się obsesyjnie wręcz zawężona do troski o jego materialną stronę. Problem nie tkwi w samej materii, ale raczej w iluzji, że jesteśmy w stanie dzięki naszym zabiegom „zapanować” w pełni nad swoim życiem.

Przypomina się ewangeliczna Marta. Chciała wszystko zrealizować po swojemu. Zapracowana, zagoniona, nie potrafiła cieszyć się spotkaniem z Jezusem. „Marto, Marto, troszczysz się (merimnao) i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego…” – usłyszała trzeźwiące słowa Mistrza. Jezus zaprosił ją do krytycznego przeglądu swoich zmartwień. Tak często wydaje się nam, że wszystko musimy mieć pod kontrolą. Tak bardzo lękamy się kompromitacji. Boimy się, że się nie sprawdzimy. Jak Marta chcemy nawet Boga dopasować do naszych planów. Nasza emocjonalna i duchowa równowaga bywa taka krucha. Pomyślmy tylko, co nas rozwala.

Oschła uwaga szefa, nieprzyjemny telefon, sprzęt za kilkanaście tysięcy, który odmawia posłuszeństwa, zupa wylana na nowe spodnie… Oczywiście zawsze winny jest świat, który nie chce uznać naszych wysiłków. Pisze kard. Martini: „Łatwiej zrezygnować z tego, co się posiada, i stać się ubogim, niż zrezygnować z niepokojów i trosk, bo troski są znacznie mocniej związane z naszym »ja« niż jakiekolwiek posiadanie materialne.

Nasze troski to wyraz naszych dążeń do tego, żeby nie dać się pogrążyć, wysadzić z siodła, żeby nie odsłonić własnych braków. (…) Nasze troski są tym ostatnim, co posiadamy, tym, od czego najczęściej jesteśmy uzależnieni, oraz tym, co zastawia na nas najbardziej wyrafinowane sidła”. Tylko raz słowo „martwić się” pojawia się w dzisiejszym fragmencie Ewangelii jako pozytywne wezwanie. Mamy martwić się o jedno: o królestwo Boże, czyli o uznanie, że Bóg jest Bogiem. W moim życiu. Czy wierzymy w to, że kto Jego znajdzie, znajdzie wszystko, co potrzebne do życia?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy