Nowy numer 17/2024 Archiwum

Skrzydła dla zgorszenia

Myśl wyrachowana: Miejsce odstępców jest w modlitwach chrześcijan, a nie w ich mediach

Znacie ten dowcip, że w Moskwie na Placu Czerwonym rozdają samochody? Potem to zdementowano, że nie w Moskwie, tylko w Leningradzie, i nie na Placu Czerwonym, lecz na ulicy Rewolucji, i nie samochody, a rowery, i nie rozdają, tylko kradną. Aha, znaliście.

Podobno w Kościele trwa dyskusja nad drugą Osobą Boską. „Polityka” donosi: „Dogmatyczny spór o boskość Jezusa w polskim Kościele”. Tę informację też trzeba zdementować. Nie spór, tylko powtarzanie odrzuconych przed wiekami herezji, i nie o bóstwo Jezusa, tylko o poglądy byłego chrześcijanina Węcławskiego, i nie w Kościele, tylko poza Kościołem. Mylne wrażenie co do tego mogło powstać za sprawą telewizyjnej reklamy „Tygodnika Powszechnego”. Cała Polska słyszała, że „Tomasz Węcławski odpowiada krytykom”. Wyglądało to tak, jakby czasopismo katolickie uważało deklarację zwątpienia za szczególny rarytas. Za sensację wartą rozgłoszenia po całym świecie. Równie dobrze można do Ewangelii dodać aneks pod tytułem „Judasz daje odpór pozostałym apostołom”. Tylko ci, co zajrzeli do numeru, mieli szanse po dawce „teologii” eksksiędza przeczytać komentarz ks. prof. Seweryniaka. Inni, czyli prawie wszyscy odbiorcy tamtej reklamy, pozostali w przekonaniu, że Kościół może traktować poważnie choćby myśl o tym, że Jezus nie jest Bogiem.

Wrażenie to wzmógł jeszcze poprzedni numer „Tygodnika”. Opublikowano tam tekst jakiegoś księdza (!), który pisząc o nowych poglądach prof. Węcławskiego, zaczął słowami: „Warto było czekać na czasy, gdy i w Polsce ktoś odważny rozpocznie dyskusję na tematy naprawdę istotne dla chrześcijaństwa”.
Co takiego? Odważny, bo popełnił straszny grzech apostazji? I co jest istotne dla chrześcijaństwa – zaparcie się wiary?! Chrześcijanie mają szukać argumentów przeciw Temu, który dał się sponiewierać i zabić dla naszego zbawienia? Nie ma problemu – diabeł takich argumentów ma na pęczki, chętnie się podzieli. Coś takiego może gadać tylko ktoś, kto nie doświadczył, że Jezus żyje. Wielu jest takich ludzi, ale oni zazwyczaj nie zwodzą bliźnich literkami „ks.” przed nazwiskiem i nie pchają się na łamy pism katolickich.

Celem takich pism ma być udział w walce o ludzkie zbawienie, a nie promocja „nietypowych poglądów” i celebrowanie frustracji panów Węcławskich, Bartosiów i innych Obirków. Oni mają gdzie publikować i kto chce, może zapoznać się z owocami ich odejścia od Prawdy. Media katolickie mają umacniać wiarę, a nie osłabiać ją pseudoteologicznym bełkotem rozgoryczonych renegatów. Mają leczyć złamanych na duchu, a nie robić reklamy łamaczom. Która to reklama – dodajmy – znacznie zwiększa rozmiary zgorszenia. Znajomego nawiedzili dwaj Świadkowie Jehowy. – Chcieliśmy porozmawiać o tajemnicy Trójcy – powiedzieli, stojąc w progu. – To sobie porozmawiajcie – odparł uprzejmie, zamykając drzwi. Z „dyskusją” o bóstwie Jezusa jest podobnie. Jeśli ktoś chce je podważać, to niech sobie podważa. Ale za drzwiami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy