Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Niedochrzczeńcy

Myśl wyrachowana: Bóg ludziom łaskę daje, ludzie Bogu łaskę robią

W kościele zalęgły się mrówki faraona. Proboszcz daremnie próbował się ich pozbyć. O problemie powiedział koledze z sąsiedniej parafii. – U mnie też były, ale sobie poradziłem – odrzekł tamten.
– Jak?
– Posłałem je do Pierwszej Komunii i od tego czasu już się w kościele nie pokazały.

Podobno ostatnio w modzie jest wypisywać się z Kościoła katolickiego. Jeśli przyjrzeć się konkretnym ludziom, którzy chcą wyjść z Kościoła, okaże się, że oni tam w ogóle rzadko kiedy wchodzili. Wielu z nich ostatni raz zaszczyciło mury świątyni w dniu swej Pierwszej Komunii. Wychodzi na to, że przyjęli wtedy jednocześnie Wiatyk, bo tak się nazywa Komunia ostatnia, udzielana na drogę do wieczności. Trudno od takich osób oczekiwać, żeby z religii kojarzyli coś więcej niż Bozia, Anioł Struś, paciorek i ofiarki. Tylko nieliczni z tej grupy słyszeli o bierzmowaniu, że to „przyjęcie Ducha Świętego pod postacią biskupa” czy coś. Za to wszyscy oni wiedzą, że księża stosują bezwzględny wyzysk za pomocą tacy, a jak człowiek czegoś potrzebuje, to pogonią. Na przykład zdarza się, że odmawiają ochrzczenia dziecka. Dostaje się wtedy „nieludzkiemu” proboszczowi, „no bo co to dziecko winne”.

Często oburzają się też ludzie pobożni, niepomni, że małe dzieci należy chrzcić tylko wtedy, gdy istnieje gwarancja, że one zostaną wychowane po chrześcijańsku. A jeśli rodzice żyją ze sobą bez sakramentalnego ślubu i bez przeszkody do jego zawarcia, to o czym to świadczy? O tym, że mają w „głębokim poszanowaniu” Pana Jezusa, Kościół i sam chrzest – nawet, gdy się go domagają. Bo domagają się go tylko dla formy – żeby dziecko „nie odstawało”. Żeby mogło pójść do Komunii (z tych samych względów, co do chrztu), żeby ewentualnie ślub mogło wziąć w kościele (pierwszy), a jeśli myślą bardzo perspektywicznie – to żeby pogrzeb jakoś wyglądał. Jeśli dziecko w takich warunkach otrzyma chrzest, perła natychmiast ląduje przed wieprzem.

Lepiej nie ubierać w czyste, białe ubranko dziecka, skoro zamierzamy je ciągnąć po wertepach, wysypiskach śmieci i kałużach. To już lepiej niech ono nie ma takiego ubranka, bo drugiego tak czystego już nie dostanie. W tej sytuacji chrzest jest krzywdą i dla dziecka, i dla Kościoła.

Nie? To proszę poczytać w Internecie, jak liczni „współwyznawcy” robią łaskę, że się jeszcze nazywają katolikami. „Starzy zanieśli mnie w beciku, nie miałem nic do gadania”, „Czarny polał mnie jakąś cieczą, wybełkotał jakieś hokus-pokus, a teraz muszę nabijać klechom statystykę”. No właśnie. Proboszcz był zły, bo nie chciał dziecku „polać głowy cieczą”, a teraz jest zły, bo sobie „nabija statystykę”. Dzieci szczerze wierzących rodziców tak by nie napisały, bo one wiedzą, jak smakuje wiara. Dzieci ochrzczone na pokaz wiedzą, jak smakuje kit, którym tatuś i mamusia zastąpili mu Jezusa. A było nie wierzyć analfabetom, gdy zobowiązywali się, że nauczą dziecko czytać.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Franciszek Kucharczak

Dziennikarz działu „Kościół”

Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.

Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się