Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Sakralizacja polityki

Myśl wyrachowana: Oddawana politykom cześć religijna łatwo zmienia się w czczą religijność.

Masoneria to tak tajna organizacja, że nawet ja, należąc do niej, o tym nie wiedziałem. Teraz się dowiaduję, bo informują mnie o tym różne pobożne osoby. A skąd one o tym wiedzą? A stąd, że podobno „broniłem Szczuki” i „znieważam Krajową Radę Radiofonii i Telewizji”. Jedna pani napisała nawet, że atakuję samego Stwórcę. Nie wiem, gdzie się w KRRiT ten stwórca znajduje, ale może chodzi o Tomasza Borysiuka – stwórcę słynnego programu, w którym dyspozycyjny wobec SLD redaktor Gembarowski rozdeptał Mariana Krzaklewskiego. Ale cicho sza! Przynależność do instytucji związanych z obecną władzą jest w świadomości wielu ludzi równoznaczna z kanonizacją, zaś ich krytyka – z potępieniem.

Niektórzy twierdzą nawet, że od pewnego czasu twarz Andrzeja Leppera zaczęła jaśnieć jak u jakiego świętego. To szczególny przypadek uświęcenia za pomocą kolejnej wolty politycznej. A z kolei taki Roman Giertych, choć dla narodowych katolików do niedawna ostoja polskości i katolicyzmu, nagle stoczył się w ich oczach w czeluść niewiary, między Żydy, masony, cyklisty i liberały. Ale co się stało? Giertych przestał chodzić do kościoła? Rozwiódł się? Szedł z Jarugą pod rękę na czele marszu gejów i lesbijek? Gorzej: On nie podziela poglądów politycznych PiS.

Coś takiego się stało, że świat wiary utożsamił się wielu rodakom z przynależnością partyjną. Tak jakby zajmujący się polityką katolik miał obowiązek należeć do PiS albo do partii go popierającej. Pamiętam zgorszony wzrok pobożnej pani, gdy powiedziałem jej o pewnej posłance, że jest bardzo religijna. – Taaak? Ale ona chyba jest z Platformy? – wycedziła. Pewnie uznała, że „do PiS-u chodzić trzeba, żeby dostać się do nieba”.

Otóż nie trzeba, bo katolicy mogą mieć skrajnie różne poglądy polityczne, byle nie wiązały się z popieraniem rzeczy z chrześcijaństwem sprzecznych – na przykład z aborcją. Niestety, dla części polskich katolików nie ma już czegoś takiego jak autonomia rzeczy świeckich. Jeśli w „Naszym Dzienniku” napiszą, że pogoda będzie dobra, to biada tym, którzy zmokną. Jeśli tamtejsi dziennikarze twierdzili, że Niemcy rozkupią polską ziemię, to rozkupują, i grzeszy ten, kto dopatrzeć się tego zjawiska nie może. Przecież jedyne prawdziwie katolickie i polskie media (w odróżnieniu od „katolewicowych” i „polskojęzycznych”) mylić się nie mogą.

Zbyt wiele przyjmuje się na wiarę. Ludzie wierzą, że liberał to skończone bydlę, choć pojęcia nie mają, czym jest liberalizm. Wystarczy im, że Ktoś wie za nich. Ludzie wierzą, że skoro jeden z dziennikarzy w Toruniu uznał, że Szczuka ciężko obraziła Madzię Buczek, to obraziła, choć nie wiedzą nawet, co powiedziała. Ale ja wolę wierzyć temu, co sam zobaczyłem w telewizji, niż zmanipulowanej relacji w gazecie. Wolę wytknąć Szczuce jej rzeczywiste przewiny, niż wykorzystywać wątpliwe okazje tylko po to, żeby jej przyłożyć.

No, niestety. Uczciwość i obowiązek mówienia prawdy obowiązują nie tylko wtedy, gdy się jest w opozycji.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy