Z syberyjskich łagrów na ogół nie wiodła droga na Zachód. Jak to się stało, że Nikita Chruszczow wysłuchał w grudniu 1962 r. prośby amerykańskiego dziennikarza i polecił uwolnić jednego z najważniejszych więźniów politycznych?
Nowa misja Cousinsa
Po konsultacji z dyplomacją amerykańską Watykan postanowił skorzystać z pomocy Normana Cousinsa. W listopadzie 1962 r. przyleciał on do Rzymu, gdzie spotkał się znów z o. Felixem Morlionem, który szybko zorganizował mu kilka spotkań z przedstawicielami watykańskiego Sekretariatu Stanu. Jednocześnie zostały rozpoczęte poufne konsultacje ze stroną radziecką. Prowadził je m.in. lekarz Dario Spalone, którego pacjentami była grupa wpływowych jezuitów, a także osoby z kierownictwa włoskiej partii komunistycznej.
Do Moskwy przesłany został sygnał, że papież gotów jest wysłać do Chruszczowa specjalnego emisariusza, który także będzie się cieszył zaufaniem prezydenta Kennedy’ego. Pod koniec listopada przyszła odpowiedź, że I sekretarz KC KPZR oczekuje swego niezwykłego gościa. Cousins o celu wizyty długo rozmawiał z kard. Agostino Beą, przewodniczącym Sekretariatu ds. Jedności Chrześcijan, oraz substytutem w Sekretariacie Stanu abp. Angelo Dell’Acqua. Miał omówić trzy sprawy – możliwość nawiązania relacji dyplomatycznych między Stolicą Apostolską a ZSRR, zaprzestanie walki z religią przez system komunistyczny oraz złożyć prośbę o uwolnienie abp. Slipyja. 13 grudnia 1962 r. Cou- sins został przyjęty na Kremlu przez Chruszczowa. Rozmowa trwała ponad trzy godziny i została szczegółowo opisana w obszernym raporcie, który Cou- sins złożył po powrocie w Watykanie.
Rozmowa na Kremlu
Chruszczow z wielkim zainteresowaniem wysłuchał wystąpienia Amerykanina. Długo rozwodził się nad przyczynami wrogości komunistów do religii. Nie ukrywał, że sam był w młodości osobą wierzącą, podobnie jak Stalin, który nawet uczęszczał do niższego seminarium duchownego. Zaczął walczyć z religią, gdy zrozumiał, że w carskiej Rosji prawosławie było jednym z fundamentów niesprawiedliwego systemu społecznego. „Popi nie byli sługami Boga, lecz żandarmami cara” – miał wówczas powiedzieć. Żachnął się, gdy usłyszał, że głównym celem przyjazdu Cousinsa jest prośba o zwolnienie abp. Slipyja. „Przypominam sobie tę sprawę”, powiedział wyraźnie naburmuszony i dodał: „nie wiem, gdzie on jest i czy jeszcze żyje”. Wypada wątpić, czy mówił prawdę. Z pewnością bowiem wiedział, jakie są losy jednego z najpilniej strzeżonych więźniów politycznych tamtej doby. W łagrach abp Slipyj, metropolita większy Lwowa, przebywał od wielu lat.
W marcu 1946 r. został skazany na 8 lat łagru za „zdradę Związku Radzieckiego”, choć nigdy nie był obywatelem sowieckim. Jego wina polegała na tym, że sprzeciwiał się likwidacji Kościoła unickiego na Ukrainie, który został włączony do Patriarchatu Moskiewskiego. Przeszedł przez najcięższe łagry syberyjskie. W 1953 r. mógł odzyskać wolność, ale pod warunkiem, że uzna akt likwidacji unii. Nie zrobił tego, więc został skazany na bezterminowy pobyt na zesłaniu w Kraju Krasnojarskim. Później dołożono mu kolejnych 8 lat. Nie tracił hartu ducha.
Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”
Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.
Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się