Viktor Orbán zdobył na Węgrzech władzę, jakiej po 1989 r. nie miał żaden przywódca w Europie. Może samodzielnie rządzić, stanowić prawo, a nawet zmienić konstytucję. Kim jest najskuteczniejszy obecnie polityk europejski?
Często jeździ w rodzinne strony, na prowincji ma także swój domek letniskowy. W czasie ostatniej kampanii wyborczej przemierzył setki kilometrów, zaglądając praktycznie do każdej dziury, aby choć na chwilę spotkać się z ludźmi, porozmawiać, napić się z nimi wina, zagrać w piłkę, bądź ustawić się do wspólnej fotografii. Wszystko to robi w sposób zupełnie naturalny, widać, że po prostu lubi być wśród tych ludzi. Wielokrotnie podkreślał, że Budapeszt to nie całe Węgry. Dlatego na jego wiece wyborcze do stolicy przyjeżdżały nieraz setki tysiące osób. Nie zaniedbuje także współczesnych technik komunikacyjnych. Jego strona na Facebooku może być dla naszych polityków wzorem, jak można kontaktować się z młodymi wyborcami, jak posługiwać się ich językiem i reagować na ich problemy. Pomaga mu w tym cały sztab ludzi oraz wielu wolontariuszy z całego kraju, którzy każdego dnia prowadzą z nim dialog w przestrzeni wirtualnej.
Powrót do korzeni
Orbán urodził się w rodzinie kalwińskiej, gdzie jednak wiara nie odgrywała większej roli. Jak wspominał, o jego wychowanie religijne dbali dziadkowie, a gdy umarli, praktycznie stał się ateistą. Tego stanu nie zmienił od razu związek z katoliczką Anikó Lévai, świetnie zapowiadającą się prawniczką, którą poznał na studiach w Budapeszcie, choć po latach powiedział, że to żona uwrażliwiła go na poszukiwanie wartości duchowych. Jednak gdy się pobierali w 1987 r., Orbán nie zgodził się na ślub kościelny. Nie chciał także, aby ochrzczone były ich dzieci, które zaczęły się rodzić w latach 90. W życiu politycznym wówczas demonstracyjnie dystansował się od wszystkich rozwiązań, które w tle miały inspirację religijną. Podkreślał swój liberalizm w poglądach politycznych i prywatnym życiu.
Jednak niewątpliwie pod wpływem żony Orbán zaczął się zmieniać. Refleksja o roli chrześcijaństwa w przeszłości i teraźniejszości Węgier zaczęła towarzyszyć jego poczynaniom politycznym. Konsekwencją było odejście od liberalnego profilu Fideszu i nadanie partii oblicza chrześcijańsko-demokratycznego.W 2003 r. zmieniła się także jej nazwa na Fidesz – Węgierska Partia Obywatelska. Początkowo wielu sądziło, że jest to kamuflaż polityczny, obliczony na trwałe pozyskanie tradycyjnego prawicowego elektoratu, który zwłaszcza na węgierskiej prowincji jest dość liczny. W węgierskich warunkach jednak ostentacyjna religijność mogła Orbánowi znacznie bardziej zaszkodzić, aniżeli przysporzyć nowych głosów. Zwłaszcza w liberalnym i bardzo zlaicyzowanym Budapeszcie. Orbán miał tego świadomość i często cytował słowa swego piłkarskiego idola Károly Lakata, wielkiego piłkarza i trenera budapeszteńskiego Ferencvárosu, który mawiał: „Jestem chrześcijaninem, Węgrem i kibicem Fradi. W tym kraju z tych trzech jedna wystarcza, bym nic tu już nie mógł zrobić”. A Orbán, gdy trzeba, podkreśla, że jest chrześcijaninem, Węgrem i kibicuje Ferencvárosowi – klubowi z robotniczej dzielnicy Budapesztu.
Dziennikarz „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Świat”
Doktor nauk politycznych, historyk. W redakcji „Gościa” pracuje od czerwca 1981. W latach 80. był działaczem podziemnych struktur „Solidarności” na Podbeskidziu. Jest autorem wielu publikacji książkowych, w tym: „Agca nie był sam”, „Trudne pojednanie. Stosunki czesko-niemieckie 1989–1999”, „Kompleks Judasza. Kościół zraniony. Chrześcijanie w Europie Środkowo-Wschodniej między oporem a kolaboracją”, „Wygnanie”. Odznaczony Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice, Krzyżem Wolności i Solidarności, Odznaką Honorową Bene Merito. Jego obszar specjalizacji to najnowsza historia Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, historia Kościoła, Stolica Apostolska i jej aktywność w świecie współczesnym.
Kontakt:
andrzej.grajewski@gosc.pl
Więcej artykułów Andrzeja Grajewskiego
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się