Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Wirtualny front

Gdy regularne wojska rosyjskie przekraczały granicę z Gruzją, tysiące kilometrów dalej działali hakerzy.

Wojny można toczyć na wielu frontach. W XXI wieku jednym z ważniejszych jest Internet. Atak na strony internetowe, bazy danych i sieci niepubliczne może bardzo utrudnić funkcjonowanie państwa. W niektórych sytuacjach może je wręcz uniemożliwić. Przecież sterowanie najbardziej wrażliwymi sektorami przemysłu (np. energetyką) w dużej mierze odbywa się za pomocą różnego rodzaju sieci komputerowych.

Zablokowana sieć
Ale w cyberataku chodzi czasami także o to, by dezinformować albo nie dać możliwości przedstawienia swojej wersji. Oficjalna strona rządu czy prezydenta jest naturalnym i intuicyjnym wręcz miejscem, gdzie cały zainteresowany świat szuka informacji o aktualnej sytuacji. To tutaj właśnie powinny znaleźć się dokumenty czy oświadczenia najważniejszych osób w państwie. Gdy witryny nie działają, władze w Tbilisi są w praktyce niesłyszalne. Kilka godzin po ataku na gruzińską sieć komputerową stała się rzecz bez precedensu. Polski prezydent udostępnił swoją witrynę internetową oficjalnym władzom Gruzji. To na stronie www.president.pl (anglojęzyczna wersja oficjalnej witryny polskiego prezydenta) znaleźć można do teraz zdjęcia, oświadczenia i dokumenty gruzińskich władz. Hakerzy najdłużej blokowali właśnie strony parlamentu i prezydenta. Długo nie można było dostać się na witrynę ministerstwa spraw zagranicznych Gruzji. Później zamiast tradycyjnego widoku z zamieszczonymi oficjalnymi komunikatami, ukazywał się kolaż zdjęć prezydenta Gruzji Micheila Saakaszwilego i Adolfa Hitlera. Na początku konfliktu wszystkie, nawet prywatne strony internetowe w Gruzji były zablokowane. W tym momencie padła nowoczesna komunikacja. W połączeniu z tym, że w wielu miejscach kraju nie było prądu (wyładowywały się telefony komórkowe) wywołano całkowity chaos komunikacyjny.

Hakerzy z Kremla atakują
Gruzja nie jest jedynym krajem, który w ostatnim czasie został zaatakowany przez rosyjskich speców od włamu. Pierwszy na świecie atak na strony obcego państwa nastąpił w zeszłym roku. To wtedy oficjalne, ale także prywatne witryny Estonii zostały sparaliżowane po ataku hakerów. Stało się to tuż po tym, gdy władze Tallina zdecydowały się przenieść pomnik żołnierzy Armii Czerwonej z centrum miasta na teren położonego na obrzeżach cmentarza. Atak był tak poważny, że władze Estonii wystąpiły z prośbą o pomoc do NATO. Atak hakerów uznano za atak na własne terytorium. I trudno się z tą diagnozą nie zgodzić. Spece z NATO odkryli, że atakowano także z komputerów zainstalowanych na Kremlu. Nie wprost, ale za pośrednictwem komputerów w Ameryce Środkowej i Azji. W sumie atak na Estonię przeprowadzono z miliona komputerów na całym świecie. Jeszcze inny przykład to Litwa. Kilkanaście dni po tym, gdy władze w Wilnie wprowadziły zakaz używania – na równi z nazistowskimi – symboli Związku Radzieckiego, zaatakowane zostały litewskie witryny internetowe. Uszkodzonych zostało jedynie 300 stron, a straty nie były duże. Włamywacze „ozdabiali” witryny czerwonymi gwiazdami, młotami i sierpami.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy