Powrót do strony
  • nasze media
  • Kontakt
SUBSKRYBUJ zaloguj się
PROFIL UŻYTKOWNIKA
Wygląda na to, że nie jesteś jeszcze zalogowany.
zaloguj się
lub
zarejestruj się
Informacje o kościele, diecezjach, opinie publicystyka katolickich dziennikarzy.
  • Nowy numer
  • Kościół
  • Polska
  • Świat
  • Kultura
  • Nauka
  • Opinie
  • Diecezje
    • Bielsko-Żywiecka
    • Gdańska
    • Gliwicka
    • Elbląska
    • Katowicka
    • Koszalińsko-Kołobrzeska
    • Krakowska
    • Legnicka
    • Lubelska
    • Łowicka
    • Opolska
    • Płocka
    • Radomska
    • Sandomierska
    • Świdnicka
    • Tarnowska
    • Warmińska
    • Warszawska
    • Wrocławska
    • Zielonogórsko-Gorzowska
  • Więcej
    • Biblia
    • Liturgia
    • Serwisy specjalne
    • Felietony
    • Retro Gość
    • Smaki życia
    • Podcasty
    • Wideo
    • Z bliska
    • Quizy
    • Patronaty
    • Foto Gość
    • Archiwum GN
    • Historia Kościoła
    • Gość Extra
    • Prenumerata

Najnowsze Wydania

  • GN 32/2025
    GN 32/2025 Dokument:(9368241,Jak pięknie!)
  • GN 31/2025
    GN 31/2025 Dokument:(9358597,Ziemi całowanie)
  • GN 30/2025
    GN 30/2025 Dokument:(9350861,Zepsuty kompas)
  • GN 29/2025
    GN 29/2025 Dokument:(9344585,Wielkie dzieło tysiąclecia)
  • GN 28/2025
    GN 28/2025 Dokument:(9337843,Egocentryzm i poświęcenie)
www.gosc.pl → Nie pasuje do schematów

Nie pasuje do schematów przejdź do galerii

Jechaliśmy zrobić materiał o jedynej w Polsce rodzinie amiszów. Spotkaliśmy zaś rodzinę, która amiszów przypomina tylko z wyglądu, ale nimi się nie czuje. Reporterska klapa? Wprost przeciwnie. Intrygująca historia, niczym biblijna opowieść o walce Jakuba z aniołem.

 
Jacob Martin rozpoczyna opowieść o losach swojej rodziny fot. Jakub Szymczuk

W przeciwieństwie do kolegów z innych redakcji, którzy postanowili koniecznie opisać egzotyczną historię „polskich amiszów”, uznaliśmy, że tylko prawda jest ciekawa. Nie trzeba dorabiać im gęby „jedynych amiszów w Polsce”, bo historia rodziny Martinów i bez tego jest warta opisania.

Ty chcesz napisać reportaż, a ja opowiedzieć swoją historię
Zdobyć telefon do Jacoba Martina, ojca rodziny, nie jest wcale trudno. Zna go wielu dziennikarzy. W domu Martinów była już telewizja, reporterzy większości ogólnopolskich gazet i ci, których przywiodła tu zwykła ciekawość. – Kiedy dzwoniłeś, żeby umówić się na spotkanie, nie słyszałem, z jakiej gazety jesteś, ale zgodziłem się w ciemno – śmieje się Jacob. Wspomina, że na początku zainteresowanie mediów jego rodziną było dla wszystkich dość uciążliwe. Ale teraz już z tym nie walczy. – Każdy, kto chce, niech przyjeżdża. Nie mogę się separować od ludzi. Wiem, że wzbudzamy ciekawość mediów – mówi nienaganną polszczyzną, z wyraźnym amerykańskim akcentem. Ma też świadomość, że mimo kilkugodzinnych rozmów i tak wszyscy napiszą o nich, że są amiszami. Choć Jacob cierpliwie tłumaczy dziennikarzom za każdym razem, że sprawa jest nieco bardziej złożona. – Problem leży w komunikacji – zaczyna, pewnie już po raz setny, ten sam wykład, chociaż nie widać po nim cienia znużenia. – Nie dość, że pochodzimy z innych krajów, mówimy i myślimy innym językiem, to jeszcze dzieli nas cel spotkania. Wy, dziennikarze, chcecie koniecznie napisać ciekawy reportaż, a ja bez końca opowiadam swoją historię, która może nie pasować do waszego schematu – mówi.

Amerykanin w… Warszawie
Siedzimy w dużym pomieszczeniu, czymś pomiędzy salonem a kuchnią, na parterze wielkiego domu, który zbudował własnymi rękami. Jest raczej skromnie. Niektórzy powiedzieliby, że biednie, ale Jacob z nieukrywaną dumą opowiada o swoim domu. – Zaczynaliśmy od karczowania lasu. Dzisiaj, po kilkunastu latach pracy, mamy własny dom, pole uprawne i zwierzęta. Jesteśmy szczęśliwi – podkreśla.

Rzeczywiście, najstarsi synowie, którzy przez chwilę przysłuchują się naszej rozmowie, wyglądają na bardzo zadowolonych z życia. Na sofie szybko pojawia się plansza i chłopcy zabierają się do gry. Warcaby tak ich pochłaniają, że już zupełnie nie zwracają na nas uwagi. Spierają się o każdy ruch… po angielsku. Jacob, widząc moje zdziwienie, wyjaśnia, że u nich w domu mówi się przede wszystkim językiem ojców. Wszyscy znają język polski, choć nie w takim stopniu jak głowa rodziny. Do Cięciwy, wsi położonej ok. 30 km od Warszawy, Jacob Martin sprowadził się 14 lat temu. Razem z ciężarną żoną Anitą i najstarszym synem Rubenem. Na pytanie, co go skłoniło do opuszczenia Ameryki i przyjazdu do Polski, odpowiada, że tak do końca to sam nie wie. Po chwili namysłu dodaje, że tak widocznie chciał Bóg. A on Go tylko posłuchał. Jeszcze wiele razy podczas naszej rozmowy będzie tak tłumaczył najważniejsze wydarzenia i decyzje w swoim życiu.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90 zł

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję? zaloguj się
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« ‹ 1 › »
Amisze żyją inaczej

WIARA.PL DODANE 27.01.2012

Amisze żyją inaczej

​Jechaliśmy zrobić materiał o jedynej w Polsce rodzinie amiszów. Spotkaliśmy zaś rodzinę, która amiszów przypomina tylko z wyglądu, ale nimi się nie czuje. Reporterska klapa? Wprost przeciwnie. Intrygująca historia, niczym biblijna opowieść o walce Jakuba z aniołem. fot. Jakub Szymczuk  
oceń artykuł Pobieranie..

Artur Bazak

|

24.01.2008 09:48 GN 04/2008

publikacja 24.01.2008 09:48

FB Twitter
drukuj wyślij zachowaj

Artur Bazak

Polecane w subskrypcji

  • Jarosław Kaczyński dla GN: Chciałbym, aby Karol Nawrocki był prezydentem, który będzie zwalczał nieszczęście, jakie nam się trafiło
    • Rozmowa
    • Andrzej Grajewski
    Jarosław Kaczyński dla GN: Chciałbym, aby Karol Nawrocki był prezydentem, który będzie zwalczał nieszczęście, jakie nam się trafiło
  • Całymi rodzinami poszli na śmierć. 81 lat temu Niemcy zlikwidowali obóz cygański w Auschwitz
    • Historia
    • Agnieszka Huf
    Całymi rodzinami poszli na śmierć. 81 lat temu Niemcy zlikwidowali obóz cygański w Auschwitz
  • Św. Jan Maria Vianney – zaprzeczenie klerykalizmu. Czegokolwiek oczekiwał od parafian, sam to robił
    • Temat Gościa
    • Franciszek Kucharczak
    Św. Jan Maria Vianney – zaprzeczenie klerykalizmu. Czegokolwiek oczekiwał od parafian, sam to robił
  • Filip Chajzer o swoim wyjściu z uzależnienia od narkotyków i wierze, która zmienia życie
    • Rozmowa
    • Agata Puścikowska
    Filip Chajzer o swoim wyjściu z uzależnienia od narkotyków i wierze, która zmienia życie

E-sklep

  • Nowości
  • Książki
  • Pozostałe
  • Historia Kościoła nr 04/2025
    Historia Kościoła nr 04/2025
  • Gość Extra nr 02/2025
    Gość Extra nr 02/2025 Serce Najświętsze
  • Historia Kościoła #9
    Historia Kościoła #9 Joanna d’Arc. Święta na stosie
  • Szczeliny. Bóg w popękanej psychice
    Szczeliny. Bóg w popękanej psychice
  • Bóg nie jest korkiem do wanny. Dzieciogadki wujka Kamila
    Bóg nie jest korkiem do wanny. Dzieciogadki wujka Kamila
  • O Katarzynie i Cudownym Medaliku
    O Katarzynie i Cudownym Medaliku
  • Kubek ceramiczny – Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą
    Kubek ceramiczny – Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą
  • Kropielnica ceramiczna - kłos granatowy
    Kropielnica ceramiczna - kłos granatowy
  • Krzyż ceramiczny - kłos granatowy
    Krzyż ceramiczny - kłos granatowy
  • IGM
  • Gość Niedzielny
  • Mały Gość
  • Historia Kościoła
  • Gość Extra
  • Wiara
  • Foto Gość
  • Fundacja Gość Niedzieleny
  • O nas
    • O wydawcy
    • Zespół redakcyjny
    • Sklep
    • Biuro reklamy
    • Prenumerata
    • Fundacja Gościa Niedzielnego
  • DOKUMENTY
    • Regulamin
    • Polityka prywatności
    •  
  • KONTAKT
    • Napisz do nas
    • Znajdź nas
      • Newsletter
        • Zapisz się już dziś!
  • ZNAJDŹ NAS
WERSJA MOBILNA

Copyright © Instytut Gość Media.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Zgłoś błąd

 
X
X
X