Spodziewaliśmy się ciszy i dyscypliny jak w klasztorze, a tu hałas jak w każdej innej szkole. Tyle że postaci z dziennikami znikają nie za drzwiami pokoju nauczycielskiego, a za klauzurą.
Taniec z siostrami
Znów ten sam dźwięk dzwonka i dziewczęta rozchodzą się do sal. Zaglądamy do niektórych klas. – DZIEŃ DO-BRY PA-NOM! – skandują równiutko uczennice. – DZIEŃ DO-BRY! – odpowiadamy nieco rozbawieni. Okazuje się, że swoim wejściem wywołaliśmy niemałe ożywienie. – Skupcie się, dziewczęta! – apeluje geograficzka siostra Jana. Odpowiedzią jest zbiorowy wybuch śmiechu. Po chwili jednak dziewczyny znowu słuchają z uwagą wykładu o frontach atmosferycznych. Podziemiami przechodzimy do znajdującej się w sąsiednim budynku sali gimnastycznej. Korytarze są kręte, można pobłądzić w tym labiryncie.
Na lekcji WF-u – siatkówka. Siostra Rut uczy akurat serwowania. – Nie skręcamy barku! Prosto! Za nisko wyrzucasz piłkę! Odbieraj! Dwie ręce do góry! – siostra jest po Akademii Obrony Narodowej i uczy także przysposobienia obronnego, więc wydawanie komend nie jest jej obce. Ale na komendach się nie kończy. Zakonnica podchodzi do każdej z dziewczyn, pomaga w przyjęciu odpowiedniej pozycji, prowadzi rękę uczennicy, wyskakuje razem z nią. Medaliki przyczepione z boku habitu dzwonią przy każdym wyskoku. Gdybym miał taką wuefistkę, pewnie dziś uprawiałbym jakiś sport – myślę z zazdrością.
Zimą najwięcej na WF-ie się tańczy. Zarówno pod kierunkiem siostry Rut, jak i drugiej wuefistki, siostry Judyty. Nie ma chłopaków, więc dziewczęta ćwiczą w parach na przemian żeńskie i męskie kroki taneczne. – Potem, gdy już tańczą z partnerem, czasem mylą im się role – śmieje się siostra Wawrzyna.
Ten ważny moment w życiu szkolnym następuje dopiero na studniówce. We wcześniejszych balach, organizowanych dwa razy do roku, biorą udział same dziewczyny. – Na początku mnie to dziwiło, ale potem okazało się, że zabawa jest całkiem fajna. Przecież faceci też czasem spotykają się tylko we własnym gronie, przy piwie, i dobrze się bawią – puszcza oko jedna z maturzystek.
Porządek musi być
– Ten brak chłopaków nie doskwiera aż tak bardzo, w końcu na weekendy jeździmy do domu. Poza tym są telefony, Internet. Jak kocha, to poczeka – uśmiecha się Paula Panecka, licealistka. – W innych szkołach relacje męsko-damskie stają się głównym przedmiotem zainteresowań. Tu mam czas na to, żeby się rozwijać. I nie muszę się stresować, że ktoś mnie zobaczy nieumalowaną… – Kiedyś w ogóle nie było szkół koedukacyjnych, a ludzie jakoś żyli i zakładali rodziny – dodaje Eliza Ziemińska, maturzystka. Bardziej uciążliwe jest studium, czyli wyznaczony czas na naukę po południu i wieczorem. W sumie ponad cztery godziny. Dla dziewcząt mieszkających w internacie to obowiązek. – Uczymy się w klasach, po cichu, a siostra siedzi na katedrze i pilnuje nas – mówi Kasia Garkowska. – Ale kiedy siostry nie ma, to też się uczymy.
Kierownik działu „Kultura”
Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Przez cztery lata pracował jako nauczyciel języka polskiego, w „Gościu” jest od 2004 roku. Poeta, autor pięciu tomów wierszy. Dwa ostatnie były nominowane do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego, a „Jak daleko” został dodatkowo uhonorowany Orfeuszem Czytelników. Laureat Nagrody Fundacji im. ks. Janusza St. Pasierba, stypendysta Fundacji Grazella im. Anny Siemieńskiej. Tłumaczony na język hiszpański, francuski, serbski, chorwacki, czarnogórski, czeski i słoweński. W latach 2008-2016 prowadził dział poetycki w magazynie „44/ Czterdzieści i Cztery”. Wraz z zespołem Dobre Ludzie nagrał płyty: Łagodne przejście (2015) i Dalej (2019). Jest też pomysłodawcą i współautorem zbioru reportaży z Ameryki Południowej „Kościół na końcu świata” oraz autorem wywiadu rzeki z Natalią Niemen „Niebo będzie później”. Jego wiersze i teksty śpiewają m.in. Natalia Niemen i Stanisław Soyka.
Kontakt:
szymon.babuchowski@gosc.pl
Więcej artykułów Szymona Babuchowskiego