Familoki i piękne mieszczańskie kamienice, zabytki architektury sakralnej i nowoczesna „Plaza”, kopalnie i wyższe uczelnie – prawdziwy tygiel, w którym wytapia się niezwykłą rudę. Rudę Śląską
Wielu Polakom Ruda Śląska kojarzy się tylko i wyłącznie z węglem, a ostatnio z katastrofą w kopalni „Halemba”. Tymczasem jest to miasto o bardzo wielu obliczach – tak różnych, jak różne były miejscowości, z których je pozszywano.
Świynto ulica
Do Rudy wjeżdżamy od strony Zabrza. W okresie międzywojennym przebiegała tędy granica polsko-niemiecka – wyznaczała ją rzeka Bytomka. Mijamy kolejowy wiadukt oddzielający oba miasta. „Szczęść Boże” – wita nas wdzięczną nazwą ulica pnąca się w górę. Po lewej stronie widzimy ceglane familoki z czerwonymi ramami okien. To część kolonii robotniczej zbudowanej na początku XX wieku.
Czas płynie tu jakby wolniej. Z podwórek dobiega szczekanie psów. W małych ogródkach, przed domami, na sznurach suszą się koszule. Na ławce przy wejściu do jednego z familoków rozmawiają dwie dziewczyny. Starsi ludzie przesiadują w oknach, kontemplując otaczający ich świat. – Kiedyś godali, że to świynto ulica – wspomina Ryszard Wypior, urodzony w niedalekim Orzegowie. – Terozki jest więcej chacharstwa. – Może i tak, ale fajnie się tu żyje – wychyla się z okna Eugenia Sochór, która od dziecka mieszka przy tej ulicy. – Tu kożdy jeden drugiemu dzień dobry mówi. Najfajniej jest latem – siedzimy sobie na ławeczkach, pijemy kawę, rozmawiamy.
Podobnych kolonii jest w Rudzie – najstarszej dzielnicy Rudy Śląskiej – znacznie więcej. Wystarczy wymienić choćby tę przy ulicy Staszica, zbudowaną przed I wojną światową dla załóg górniczych kopalni „Wawel”, albo małe ceglane domki przy ulicy Ballestremów. W jednym z nich urodził się dziadek pana Ryszarda. Ballestremowie, którzy byli właścicielami Rudy, tworzyli takie właśnie patronackie osiedla robotnicze. W pamięci mieszkańców zapisali się też wieloma fundacjami kościelnymi i licznymi akcjami charytatywnymi. – Tą drogą często jeździł zarządca ich majątku – pan Ryszard wskazuje ulicę Szczęść Boże. – Ludzie wychodzili do łonego i kłaniali mu się.
Najstarszy zabytek robotniczej zabudowy w mieście nie znajduje się jednak w Rudzie, a w Wirku, niedaleko kościoła ewangelickiego. Kolonia nazywa się Ficinus i została zbudowana w 1870 roku dla pracowników kopalni „Gottesegen” (Błogosławieństwo Boże; obecnie Pokój). Te małe kamienno-ceglane domy zostały całkiem niedawno wyremontowane. Wyglądają tak elegancko, że przeciętnemu przechodniowi trudno byłoby odgadnąć ich wiek.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
Kierownik działu „Kultura”
Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Przez cztery lata pracował jako nauczyciel języka polskiego, w „Gościu” jest od 2004 roku. Poeta, autor pięciu tomów wierszy. Dwa ostatnie były nominowane do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego, a „Jak daleko” został dodatkowo uhonorowany Orfeuszem Czytelników. Laureat Nagrody Fundacji im. ks. Janusza St. Pasierba, stypendysta Fundacji Grazella im. Anny Siemieńskiej. Tłumaczony na język hiszpański, francuski, serbski, chorwacki, czarnogórski, czeski i słoweński. W latach 2008-2016 prowadził dział poetycki w magazynie „44/ Czterdzieści i Cztery”. Wraz z zespołem Dobre Ludzie nagrał płyty: Łagodne przejście (2015) i Dalej (2019). Jest też pomysłodawcą i współautorem zbioru reportaży z Ameryki Południowej „Kościół na końcu świata” oraz autorem wywiadu rzeki z Natalią Niemen „Niebo będzie później”. Jego wiersze i teksty śpiewają m.in. Natalia Niemen i Stanisław Soyka.
Kontakt:
szymon.babuchowski@gosc.pl
Więcej artykułów Szymona Babuchowskiego