Nowy numer 18/2024 Archiwum

Biurokratyczny mur życzliwości

Zaczynam rozumieć, dlaczego Polska nie zdąży na Euro 2012.

Brukseli to z mojego okna nie widać. Choć gdyby popatrzeć ze szczytu kościelnej wieży... Bo remontujemy wieżę, dokładniej mówiąc, jej fasadę. A wieża niewysoka, ale ciekawa, kamienno-ceglana, zabytkowa. Odsyłam do zdjęć na parafialnej stronie. Starania o unijną dotację (to właśnie ten widok na Brukselę) zaczęliśmy ho, ho, ho, albo jeszcze dawniej. Nie będę zdradzał wstydliwych danych. Trzeba było zamrozić w banku wkład własny. Jak na naszą parafię, to całkiem spora suma. Z czasem zacząłem podejrzewać, że cała procedura ma na celu napędzanie depozytów bankowych. Ale to pewnie tylko takie moje brzydkie podejrzenia. A jeśli nawet, to wszystko jest legalnie i nie ma co utyskiwać. Urzędnicy (panie i panowie) są bardzo życzliwi, uśmiechnięci, gotowi wszystko ułatwić. Ale wszystko i tak trwa bez końca.

Ostatnio zamętu narobił Sejm, zmieniając ustawę o zamówieniach publicznych. Ucieszyłem się, bo moja wieża nie jest objęta obowiązkiem przeprowadzenia przetargu publicznego. Aliści od dnia uchwalenia ustawy do podpisania stosownego aneksu do umowy (nie pierwszego i na pewno nie ostatniego) minęło pół roku. Bez jednego tygodnia. Powód? Mętnie sformułowany fragment ustawy. Komentatorzy parlamentarni mówią o „bublach prawnych”. Ja bym się nie odważył, bo nie znam się na stanowieniu prawa (jak zresztą większość sejmowa). Wreszcie możemy zabrać się za prace, wykonać pierwsze przelewy, wystąpić o kolejną zmianę terminu (te pół roku to trochę zmarnowanego czasu).

Zaczynam rozumieć, dlaczego Polska nie zdąży na Euro 2012... W rozmowie z miłą panią ze stosownego urzędu dowiedziałem się, że w programie rozwoju obszarów wiejskich większość, zarówno ilościowa, jak i kapitałowa, to kościelne dachy, wieże, zabytkowe mury i bramy. Uwierzcie mi, że to wynika nie z pazerności księży, jeno z konstrukcji reguł programu. Tylko parafie są w stanie zgromadzić potrzebne środki własne i potrzebny kapitał na wykonanie większych projektów na wsi. Bo wszystkie projekty są refinansowane w 75 procentach – to znaczy inwestor otrzymuje zwrot trzech czwartych kosztów po rozliczeniu wykonania. Gra jest warta świeczki. Tym bardziej że to nie żadne „unijne” pieniądze, tylko nasze, polskie. Chodzi o to, by nie popłynęły do krajów, które i tak mają dużo. Dziękuję wszystkim, którzy pomagają przebić biurokratyczny mur życzliwości.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej