Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Z dymem obietnic

Wybuch wulkanu pokazuje, jak niewiele ludzie mogą.

Nad Europą gromadzą się chmury. Chmury pyłu wulkanicznego, które zresztą widać tylko w telewizji. Wiadomo zaś, że telewizja kłamie. Dodatkowych argumentów za niewiarą w islandzki wulkan dostarcza niedawna krucjata obrońców klimatu, który rzekomo miał się ocieplać.

Na razie sprawę bada specjalna komisja ONZ-u, który wcześniej powołał zespół ekspertów, którzy napisali raport, w którym znaleziono liczne błędy i uproszczenia, które każą wątpić w czyste intencje zwolenników ochłodzenia. Uff! Nawiasem mówiąc, ten wybuch wulkanu (o ile w ogóle do niego doszło) pokazuje, jak niewiele ludzie mogą: chmura (o ile faktycznie istnieje) nie jest wynikiem działalności przemysłowej człowieka, lecz erupcją sił natury, znacznie potężniejszych niż to sobie Al Gore jest w stanie wyobrazić.

Z powodu alarmu wulkanicznego Europa praktycznie stanęła, a nawet tu i ówdzie zaczyna leżeć. W każdym razie zmniejszyła się produkcja, zmalała emisja dwutlenku węgla do atmosfery, której nie zanieczyszczają samoloty, i w ogóle byłoby OK, gdyby nie narzekania ludzi. Ludzie stanowią rzeczywisty problem we wszystkich próbach rozwiązania problemów globalnych. Za każdym razem okazuje się, że jest ich za dużo, i to w miejscach, w których nie powinno ich być. Na przykład teraz okazuje się, że zbyt wielu ludzi podróżuje. Czy te podróże faktycznie są potrzebne?

Na ogół są to wyjazdy wakacyjne, z których nie ma jak wrócić albo powrót kosztuje bajońskie sumy, znacznie większe od zaplanowanych w preliminarzu raczej oszczędnych turystów współczesnej doby. (To bardzo charakterystyczne, że w naszych czasach najbardziej rozwinęła się tania turystyka, która dlatego jest tania, że się tak dobrze rozwinęła. Dawniej turysta musiał jednak dysponować określonymi środkami, które pozwoliłyby mu przetrwać trudny okres wstrzymania lotów – por. przygody p. Fogga, który okrążył świat w 80 dni). Jednak oprócz turystów jest jeszcze kilka kategorii podróżników.

Istnieje na przykład typ uczonego, udającego się na wymianę do innego kraju – akurat do naszego instytutu przyleciał pewien Fin, który miał tu spędzić tydzień, ale wciąż siedzi, a właściwie nie wie, co ze sobą zrobić. W takich chwilach widać, jaki świat jest wielki, a nawet ogromny: bez samolotu nie da się go przemierzyć. Chyba że się dysponuje helikopterem, jak prezydent Niemiec. Albo przylatuje z drugiej strony, jak prezydent Rosji. Albo krąży się tak długo, jak prezydent Gruzji, który w końcu wylądował. Inni przeważnie tylko obiecali. Mamy takie polskie powiedzenie: „obiecanki, cacanki”. Może powieje jakiś wiatr historii?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej