Nowy Numer 16/2024 Archiwum

16–49

Osoby dojrzałe cieszą się życiem, choć nikt im nie podpowiada, jak to robić.

Tytuł niniejszego felietonu, który może być intrygujący, w istocie oznacza przedział wieku, w który celują reklamodawcy. Tak przynajmniej przeczytałem w gazetach, które ukazały się na początku najnowszego roku. Chodzi o to, że pięćdziesięciolatkowie stają się odporni na reklamowe slogany i z tego powodu nie są interesujący dla nadawców.

Co do dzieci, czyli osobników poniżej 16. roku życia, to nie przeczytałem uzasadnienia, ale być może oni jeszcze nie dorośli do reklam. Z drugiej strony liczne przykłady świadczą, że to właśnie dzieci napędzają zakupy i są motorem inwestycyjnym lub, żeby postawić kropkę nad i, maszynką do wydawania zarobionych przez rodziców pieniędzy. W „Rzeczpospolitej” ukazał się artykuł Liliany Sonik, poświęcony obronie telewizji publicznej, w którym właśnie używa się argumentu o potrzebie istnienia telewizji nadającej programy dla dzieci i starszych. Podobno telewizje komercyjne tego nie robią, a tzw. eksperyment nowozelandzki (zlikwidowano tam w ogóle telewizję publiczną, a programy misyjne kupuje się od prywatnych nadawców) jak na razie zakończył się fiaskiem.

Z drugiej strony, o czym pani Sonik nie wspomina, a co każdy może sprawdzić, jeśli ma dostęp do kablówki lub satelity, istnieją liczne komercyjne programy skierowane do młodego widza, nadające na okrągło kreskówki, seriale gimnazjalne i tym podobne „mózgojady”, niektóre zresztą wartościowe. Natomiast nie widzę komercyjnej oferty dla osób w wieku 50+, dla których opracowuje się programy zatrudnienia, ale nie dba się o ich potrzeby duchowe. Tymczasem osoby te, choć zapewne już nie dają się nabrać na proste triki reklamowe, wciąż mogą stanowić interesujący „target”, ponieważ to one dysponują środkami, które producenci chcieliby pozyskać.

Ciekawe, że oni tego nie widzą, albo nie chcą widzieć, albo widzą i nie przyjmują do wiadomości. A może to wszystko jakaś zmowa medialna? Albo spisek mający na celu wykluczenie starszych z pełnego uczestnictwa w życiu? Co prawda w ostatnim felietonie postulowałem pewne ograniczenia wieku dla polityków, ale jednak nie miałem na myśli pięćdziesięciolatków. Obawiam się jednak, że gdyby to zależało od reklamodawców, a co za tym idzie od ich klientów, czyli stacji radiowo-telewizyjnych, to program dla 50+ byłby bardzo treściwy: pora umierać! Na szczęście, albo niestety, osoby dojrzałe nie biorą sobie tego do serca i dalej cieszą się życiem, choć nikt im nie podpowiada, jak to robić.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej