Nowy numer 17/2024 Archiwum

Optymistyczne hospicjum

To nie jest tak, że nieuleczalne cierpienie albo śmierć. Jest inne wyjście – fachowa, serdeczna, skuteczna pomoc i opieka.

Od lat towarzyszę nyskiemu hospicjum. To taki niewielki szpitalik, w którym niemal 100 proc. pacjentów umiera. Gdy ktoś przy mnie powiedział „umieralnia”, to ledwo się powstrzymałem, by nie użyć przemocy fizycznej. Dziś już nikt tak o naszym hospicjum nie mówi. Temat wywołały dwa fakty. Wieczorem miało być walne zebranie członków naszego hospicyjnego stowarzyszenia, a rano przeczytałem o badaniach opinii na temat... No właśnie. W pytaniach nie padło słowo „eutanazja”, ale o nią chodziło. Zresztą – sformułowanie pytania ukierunkowuje myśl pytanego. Tak jest zawsze.

Nie o to mi jednak chodzi. Otóż byłem na owym zebraniu. 50 zaangażowanych osób, bardzo różnych co do wieku, wykonywanego zawodu, zamożności, religijności, zapatrywań politycznych. Co ich łączy? Otóż chcą zdążyć przed eutanazją – tak to określił wojewódzki konsultant do spraw medycyny paliatywnej. To w wymiarze społecznym. A w wymiarze humanitarnym i chrześcijańskim chcą całkiem zwyczajnie pomagać terminalnie chorym i ich rodzinom. I pomagają. Dlatego stworzyli hospicjum. Takie pełne – z kilkunastoma łóżkami stacjonarnymi, z opieką dojazdową do domów, z poradnią leczenia bólu i opieki paliatywnej.

Skąd tytułowy optymizm? Hospicjum istnieje już 15 lat. To były lata zmagania się z biurokracją, zmianami przepisów, funduszem zdrowia, administracją, samorządem, brakiem pieniędzy, brakiem ludzi, a czasem z pospolitą głupotą. Co nie znaczy, że wszyscy napotykani ludzie i urzędy są przeciw. Jest dużo zrozumienia. Ale w sumie „opór materii” bywa bardzo trudny do pokonania. Pokonaliśmy wiele – dzięki uporowi i wierze księdza prezesa i całej jego „drużyny”. Było kilka sytuacji trudnych, nawet dramatycznych. Mogło się wydawać, że wszystko się rozsypie. Ale się rozwija.

Bo jest potrzebne. Bo musimy zdążyć przed eutanazją. Innymi słowy, w świadomości społecznej musi być alternatywa wobec myśli o eutanazji. Bo to nie jest tak, że nieuleczalne cierpienie albo śmierć. Jest inne wyjście – fachowa, serdeczna, skuteczna pomoc i opieka. Możliwe jest otoczenie ostatnich dni i chwil obecnością najbliższych oraz fachowych osób. Pytania wspomnianego sondażu formułował ktoś, kto nie ma pojęcia o postępach medycyny paliatywnej, a może nawet o jej istnieniu. A że w minionym roku udało się nam zrealizować niejedno – stąd nasz optymizm.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej