Nowy numer 17/2024 Archiwum

Kulinaria

Dziwne, że Chiny mają taki wpływ na urzędników unijnych, iż ci zapominają o swoich powinnościach

Nasz kolega z „Gościa”, dr Tomasz Rożek, zajmuje się – oprócz dziennikarstwa – organizowaniem „Śląskiej Kawiarni Naukowej”, przedsięwzięcia tyleż pionierskiego, co niezwykłego w naszym kraju. Niezwykłego dlatego, że jakkolwiek „kawiarnie naukowe” istnieją i w innych ośrodkach, może nawet bardziej nauce sprzyjających niż Katowice, ale ta jedna odbywa się regularnie, co miesiąc, gromadząc uczestników w różnym wieku. Tym razem goście „Kawiarni” słuchali prof. Ernesta Bartnika z Warszawy – teoretyka fizyki i kuchni molekularnej oraz Łukasza Konika – praktyka tejże kuchni.

Czym jest kuchnia molekularna – o tym Państwo zechcą przeczytać w internecie, ja w tej sprawie mogę stwierdzić jedynie, że w tej kuchni serwuje się lody ciepłe w środku, a mrożące podniebienie z zewnątrz, używa się ciekłego azotu, dzięki czemu potrawy nabierają niezwykłego smaku, dodając rozmaite substancje, produkuje się sztuczny kawior o smaku dowolnym. Oczywiście dla prawdziwych smakoszy tylko kawior o smaku kawioru ma wartość. Eksperymenty z ciekłym azotem, który powoduje, że człowiek nie ma kaca po spożyciu lodów o smaku wódki, przywodzą na myśl powiedzenie mojego wuja, twierdzącego, że „ciepła wódka jest niezdrowa”.

Gotowanie to wspaniałe zajęcie na wszystkie pory roku, ale może jesienią jest szczególnie warte zainteresowania. W tym tygodniu obchodzimy Święto Niepodległości, dawniej św. Marcina. Z tej okazji w Poznaniu wciąż wypiekają specjalne rogale – i tylko tyle, bo poznaniacy są znani ze swojej oszczędności. Natomiast tradycyjnie istniało coś takiego jak gęś świętomarcińska, którą rzadko (ale na szczęście coraz częściej) można spotkać w polskich domach czy restauracjach. Nie wiem, czy można smak gęsi polepszyć w kuchni molekularnej, ale mam nadzieję, że nie można go pogorszyć. Być może wkrótce gęś stanie się tak popularna, że w handlu pojawią się gęsi „made in China”.

Chińskie gęsi! No horror jakiś po prostu! Ale na przykład istnieją już chińskie węgorze, o czym ze zgrozą dowiedziałem się w czasie ostatnich wakacji nad morzem. Moja zgroza nieco się zmniejszyła, gdy parę tygodni później ktoś mi szepnął, żebym się nie przejmował, bo ten napis „wyprodukowano w Chinach” to… tylko napis. Podobno jest to jakiś sposób na UE, która zakazuje połowu węgorza. Coś jak „piwo bezalkoholowe” z przymrużeniem oka dla potrzeb reklamy. Aż dziwne, że Chiny mają taki wpływ na urzędników unijnych, iż ci zapominają o swoich powinnościach. Czyżbym zwietrzył jakąś aferę korupcyjną? Może powoła się komisję śledczą w Parlamencie Europejskim?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej