Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Nasze drogie wakacje

Polscy organizatorzy wypoczynku zorientowali się w rosnącym popycie na ich usługi i, zgodnie z intuicyjnym wyczuciem ekonomii, podnieśli ceny na wszystkie znane rodzaje letniej aktywności

Na ogół nikt spędzający urlop w Polsce nie ma się na co skarżyć. Chociaż… zdarzyło mi się spotkać ludzi, którzy nie bardzo byli zadowoleni z bieżących wakacji. Konkretnie kelnerka w Domu Zdrojowym w Jastarni, ekskluzywnym ośrodku dla nieprzyzwoicie bogatych, skarżyła się na kryzys. Kryzys miał spowodować, że liczba klientów była mniejsza w tym roku niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. Cóż zrobić, im kto bogatszy, tym bardziej go kryzys dotyka. Ponadto kelnerka akurat nie była na urlopie, więc jej "krytykanctwo" nie zmienia ogólnej opinii o dobrej opinii polskich urlopowiczów.

W tym roku stało się modne spędzanie urlopu w kraju. Spieszę donieść, że polscy organizatorzy wypoczynku zaraz się zorientowali w rosnącym popycie na ich usługi i, zgodnie z intuicyjnym wyczuciem ekonomii, podnieśli ceny na wszystkie znane rodzaje letniej aktywności. A nawet, co zasługuje na uwagę, wykazali tak cenioną przez Unię Europejską innowacyjność w zakresie wymyślania usług, za które można by pobierać opłaty. Ja już nie mówię o handlu pamiątkami, lodami i tym podobnym drobiazgiem, bo to jest oczywistość, i tylko dzieci można na to nabrać.

Ale już na przykład parkingi to nietrywialna działalność, chociaż wystarczy do tego utwardzony plac i chęć do zbierania opłat. Nawiasem mówiąc, przewiduję lokalny konflikt na Wybrzeżu, bo trójmiejska GW proponuje zamknąć Hel dla samochodów. Gdyby tak się stało, to „parkingowcy” musieliby sobie znaleźć inne zajęcie. Inny przykład: wędrujące wydmy w okolicach Łeby. Znajdują się one na terenie Słowińskiego Parku Narodowego, za wejście do którego należy płacić. Można dalej iść na piechotę, ale można też wypożyczyć rower (uwaga: dla rowerów z wypożyczalni parking bezpłatny) albo podjechać melexem za drobną opłatą. Z powrotem wracamy plażą i wchodzimy na teren muzeum – wyrzutni rakiet. Nie są to jednak rakiety V1 i V2, ale aby się o tym przekonać, trzeba wejść do środka i, oczywiście, zapłacić za bilet.

No i tak dalej. W Szymbarku zwiedzamy Centrum Edukacji i Promocji Regionalnej i… płacimy za promocję. Za to możemy zobaczyć najdłuższą deskę świata, pospacerować po domu stojącym na dachu, przeżyć emocje nalotu w bunkrze i docenić naszą wolność, zwiedzając chatę zesłańca z czasów konfederacji barskiej. Potem jeszcze parę złotych za wejście na wieżę widokową na Wieżycy. Ale to nic w porównaniu z widokami z balonu, bo i taką atrakcję przewidzieli chytrzy Kaszubi. Nie będę mówił, ile to kosztuje, bo jednak mamy kryzys i pewne umiarkowanie obowiązuje.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej