Nowy numer 17/2024 Archiwum

Czytelny adres: Polska

Chciałbym mieszkać w domu, na którym jest wyraźny, czytelny, będący dumą obywateli, adres: Polska

Nie mój ogródek i nie mnie o tym pisać. Ale skoro ktoś potrząsnął tą sprawą wobec proboszcza, to czuję się przynaglony i usprawiedliwiony. Bo temat właściwie państwowy. Ale nie tylko o państwo chodzi, i nawet nie o Rzeczpospolitą, o Ojczyznę chodzi. Zacznę nie po kolei. Lata temu, gdy jeździłem pomagać na parafii w Niemczech, na granicy niemiecko-niemieckiej albo czesko-niemieckiej zwracała moją uwagę owalna tablica z godłem Bawarii i napisem „Freistadt Bayern” – Wolne Państwo Bawaria.

Zastanawiało mnie, że nie „Niemcy”, a właśnie „Bawaria”. Z czasem pojąłem tę bawarską (heską, saksońską, westfalską itd.) filozofię. Bawarczyk jest Bawarczykiem, Niemcem „także” – wziąłem to w cudzysłów, bo to cytat z konkretnej rozmowy z księdzem. Te wspomnienia to tylko tło. Otóż onegdaj w rozmowie na temat naszej transgranicznej rzeki zwanej Białką – bo 30 km płynie przez teren Republiki Czeskiej, resztę po naszej, polskiej stronie. Otóż w tej rozmowie pewien parafianin wręcz mnie napadł: „Niech ksiądz coś napisze! Białka po naszej stronie wygląda strasznie. Czesi o nią lepiej dbają, ale czy to powód, żeby na naszej granicy nie było polskiego godła? To gdzie ma być?

Na straży pożarnej i na magistracie?”. Nazajutrz wsiadłem w samochód i pojechałem sprawdzić to jeszcze raz, mam blisko. Faktycznie. Przy wjeździe do Republiki Czeskiej są unijne gwiazdy, ale jest też duża tablica z godłem Czech, Moraw i Śląska (właśnie tak, bo ich godło jest dość skomplikowane). W kierunku odwrotnym, czyli na wjeździe do Polski – tylko owe unijne gwiazdy z maleńkim, z samochodu nieczytelnym, jakby wstydliwym napisem „Rzeczpospolita Polska”. Pojechałem na sąsiednie przejścia, jako że u nas od lat mamy ich kilka. To samo.

Nie ma polskich barw, nie ma białego orła - wobec tego już nieważne czy on z koroną czy bez. Nie ma tablicy choćby takiej, jaka stoi na granicy województw, powiatów czy nawet naszych prowincjonalnych gmin. Zrobiło mi się przykro. Radość z otwartych granic zbladła nieco. Bo cieszę się z likwidacji granicznych kontroli. Ale chciałbym mieszkać w domu, na którym jest wyraźny, czytelny, będący dumą obywateli, adres: Polska. Nie jestem mieszkańcem zaścianku. Jak nie byli chociażby Szopen czy Wojtyła, lub jak kto woli Chopin i Giovanni Paolo II. Bez wątpienia Polacy z urodzenia i wyboru.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej