Nowy numer 17/2024 Archiwum

Cztery kule dla księdza

Księdzu najtrudniej zostać świętym. Chyba że poniósłby śmierć za wiarę, ale dziś to niemożliwe – powtarzał przedwojenny proboszcz podpoznańskiego Lubonia. Jakiś czas potem zginął od kuli zamachowca.

Siedemdziesiąt lat temu w kościele pw. św. Jana Bosko w Luboniu fanatyczny komunista zastrzelił księdza Stanisława Streicha. Zabójstwo kapłana była szokiem podobnym do tego, jaki kilkadziesiąt lat później wywołało zamordowanie księdza Jerzego Popiełuszki. Kilka lat temu Kościół poznański rozpoczął starania o beatyfikację księdza Streicha. – Chcemy, żeby uznano go za męczennika totalitaryzmu – mówią księża.
Poświęcenia nie doczekał – To był święty człowiek – tak o księdzu Streichu mówi Stanisław Malepszak. 81-letni mieszkaniec Lubonia jest jednym z ostatnich świadków pamiętających zamordowanego kapłana. – Byłem jego ministrantem – nie kryje dumy pan Stanisław.

Mieszkańcy Lubonia zawdzięczają księdzu Streichowi parafię i kościół. Przez długi czas modlili się w oddalonej o kilka kilometrów świątyni w Żabikowie. Gdy w 1933 roku pochodzący z Bydgoszczy ksiądz Streich został tam proboszczem, zaczął starania o utworzenie parafii w Luboniu. Po dwóch latach prymas August Hlond wydał zgodę. Pierwszym proboszczem mianował trzydziestotrzyletniego wówczas księdza Streicha. W Luboniu rozpoczęła się budowa kościoła. Prace szły szybko – po roku świątynia stała już w stanie surowym. Ksiądz Streich nie krył, że błyskawiczne postawienie kościoła to zasługa mieszkańców Lubonia. „Podczas kolędy prawie wszyscy nas serdecznie przyjmowali, zebraliśmy na główny ołtarz prawie 632 złote. Oto prawdziwa ofiarność! A przecież mam dużo biednych i niezamożnych parafian” – pisał w ostatnim liście do matki zimą 1938 roku. Proboszcz miał też przeciwników. „Nie buduj tej obory, bo zostaniesz zakatrupiony” – dostał kiedyś list z takimi pogróżkami. Raz do budowanego kościoła włamali się nieznani sprawcy: rozbili skarbonki, zabrali zegar i kilkanaście żarówek. Jakiś czas potem grupa wyrostków obrzuciła księdza kamieniami. W maju 1938 roku kościół miał być poświęcony. Ksiądz Streich uroczystości nie doczekał.

Agitował Gomułka
Przedwojenny Luboń to szybko rozbudowująca się przemysłowa wioska. Dwie największe fabryki: zakłady ziemniaczane i chemiczne założyli jeszcze Prusacy. Była także fabryka drożdży, wytwórnia budyni i cztery cegielnie. – Niestety, część ludzi miała pracę tylko sezonowo – opowiada Stanisław Malepszak, który opisywał dzieje Lubonia. Zwalnianym i słabo opłacanym robotnikom nadzieję na lepszą przyszłość obiecywali agenci nielegalnej Komunistycznej Partii Polski. W 1930 roku, świeżo po powrocie z Moskwy, w pobliskiej Mosinie agitował Władysław Gomułka. Profesor Wiesław Olszewski, historyk Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu: – Komunizm nie cieszył się w Wielkopolsce dużą popularnością. W samym Poznaniu i okolicach było może ze dwustu komunistów. Dlatego takie miejsca jak Luboń były atrakcyjne dla lewicy, bo było tam pokaźne środowisko robotnicze. Dla lubońskich komunistów ważna data to 1 maja 1937 roku. Tego dnia wyruszyli z Lubonia w kierunku Poznania, żeby wspólnie z tamtejszymi towarzyszami uczcić zakazane wtedy robotnicze święto. Nie uszli daleko – po paru kilometrach rozpędziła ich konna policja.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy