Nowy numer 13/2024 Archiwum

Narodzenie

Nasze poczucie własnej wartości zależy od innych rzeczy niż parytetowe rozwiązania

Święta Bożego Narodzenia są ważne i niezwykłe z wielu powodów. Chrześcijanom przypominają o przyjściu na świat Syna Bożego, wszystkim innym początek naszej ery i chrześcijańskiej Europy. Ale jest w tych świętach coś, co równie głęboko mogą przeżywać wszyscy, także niewierzący, w każdym zakątku świata. To radość macierzyństwa i ojcostwa. Boże Narodzenie przypomina o szczęściu towarzyszącym narodzinom nowego, małego, bezbronnego, wymagającego opieki dziecka. To dobry czas, by zadać pytanie o powód, dla którego postawa wobec życia dzieli dzisiaj Europejczyków bardziej niż wiele ważkich kwestii społecznych i politycznych. Można odnieść wrażenie, że współczesna cywilizacja, dając człowiekowi swobody obywatelskie i oszałamiające technologiczne możliwości, kwestionuje zarazem prawo do życia, szczególnie wtedy, gdy to życie jest bezradne, bezbronne lub wymagające opieki. Jedni chcą chronić życie niezależnie od jego „rynkowej wartości”, inni akceptują aborcję i eutanazję. Pierwsi przedkładają życie ponad własny egoizm, inni z egoizmu czynią najwyższą wartość i cnotę.

W grudniu środowiska feministyczne zbierały podpisy pod projektem ustawy wprowadzającej parytety na listach kandydatów do Sejmu. Towarzyszyła temu medialna narracja, podkreślająca konieczność zwiększenia obecności kobiet w polityce. Sugerowano, że prawdziwą równość kobiety osiągną dopiero wtedy, gdy w polityce czy w strukturach władzy będzie ich dokładnie tyle samo, ilu mężczyzn. W tym kontekście pojawiały się sformułowania: kobiety „obciążone(!) dziećmi”, „upośledzone”(!) na rynku pracy z powodu macierzyństwa. Mówiono o degradacji płci i o katolickich barierach ograniczających aktywność Polek. Mimo to mam wrażenie, że propozycja Kongresu Kobiet i Partii Kobiet nie zyskała masowego poparcia. Być może nasze poczucie własnej wartości wciąż zależy od innych rzeczy niż statystyczne rachunki i parytetowe rozwiązania.

Ale proparytetowa narracja działa na świadomość młodych kobiet, osłabiając ich postawy macierzyńskie. Nie ma w niej postulatu wzmocnienia polityki prorodzinnej, czy wprowadzenia rozwiązań ułatwiających zarówno kobietom, jak i mężczyznom godzenie ról rodzicielskich z zawodowymi i publicznymi. Nie mówi się o znaczeniu kryteriów merytorycznych – kompetencji, uczciwości i odpowiedzialności polityków. Parytety mają być lekiem na całe zło. A przecież kryzys demograficzny jest znacznie poważniejszym problemem. Posiadanie dzieci przestaje być czymś oczywistym. W Polsce w 1990 r. urodziło się 551 tys. dzieci, w 2003 r. już tylko 351 tys. Co prawda w 2008 r. liczba urodzeń wzrosła (do 414 tys.), ale dzietność kobiet była w Polsce w 2005 r. najniższa w Unii Europejskiej. Mamy problem, wiemy, że jest poważny, ale czy widzimy wszystkie jego przyczyny i uwarunkowania?

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy