Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Maszerowały rodziny

Słoneczko z napisem „Jesteśmy szczęśliwi, jest nas dziewięcioro” czteroletni Łukasz Galbarski niósł na ramionach taty. Ale sam wystarczyłby za najlepsze hasło dla Marszu Rodzin, który po raz drugi przeszedł ulicami Warszawy.

Dziesiątki dzieci na rękach rodziców, w wózkach i na własnych nogach ruszyły spod Sejmu w niedzielę, gdy obrad na Wiejskiej nie było. Kilku posłów przyszło na marsz ze swoimi pociechami (między innymi premier Roman Giertych) i razem z tysiącem innych rodzin skandowali w kierunku parlamentu: „Niskie podatki dla ojca i matki”. Zanim barwny pochód ruszył w kierunku Starego Miasta, ze specjalnej platformy Łukasz Wróbel z Fundacji Pro witał uczestników marszu z innych państw, m.in. z Białorusi, Stanów Zjednoczonych, a nawet Chile. Razem z Mariuszem Dzierżawskim, obrońcą życia, zachęcał do walki o zaprzestanie dyskryminacji podatkowej rodzin i do przeciwstawienia się fali homoseksualnej propagandy. – Rodziny budzą się w Polsce i w Europie. To dobrze, bo instytucje europejskie chcą dziś w imię źle pojętej równości zachęcać do uczestnictwa w paradach gejów i lesbijek. Dziś jeszcze zachęcają, ale jutro taki udział może być obowiązkowy. To my musimy dać świadectwo prawdzie, że rodziny tworzą dobrobyt społeczeństwa – mówił Dzierżawski, wzbudzając entuzjazm uczestników.

Burza oklasków pod Sejmem rozległa się także wtedy, gdy z platformy padły słowa o tym, że sumienia należą do Boga i do nas samych, i nikomu nie wolno zakazywać mówienia o czynnym homoseksualizmie jako o grzechu. Odniesień do Parady Równości, która odbyła się w Warszawie dzień wcześniej, było znacznie więcej. Młodzież na specjalnych planszach przypominała, że „chłopak i dziewczyna to normalna rodzina”. Ale w weekendowych relacjach mediów i poniedziałkowej prasie próżno było szukać obszernych relacji o Marszu Rodzin, o „Domach pełnych skarbów” i „Polsce – kraju bocianów”. Albo były takie, w których przekonywano, że w marszu poszły głównie osoby starsze lub użalano się, że dzieci użyto tu jako żywych stojaków dla kontrowersyjnych haseł. Dużo było za to, całe telewizyjne godziny, gorących dysput
gadających głów o obrońcach tolerancji spod znaku tęczy. – To nic. Ja naprawdę widzę eksplozję ruchów prorodzinnych na świecie. To jest dopiero nadzieja – mówił „Gościowi” podczas marszu o. Andrzej Rębacz, dyrektor Krajowego Ośrodka Duszpasterstwa Rodzin przy Episkopacie Polski.

„Skąd się biorą przyszłe mamy/ ciocię, wujka jak poznamy/ skąd wziąć siostrę do skakanki/ komu robić niespodzianki! Kto się w szkole będzie uczył/ kogo lekarz będzie leczył/ wszystkim zaraz zrzedną miny/ jak nie będzie tam rodziny”. Piosenka „Rodzina” zespołu rodzinnego Siostry Jeremiasza stała się oficjalnym hymnem marszu. Jego refren mówi o tym, że to, co dobre, zdarza się tam, gdzie jest rodzina. Zwłaszcza liczna. Elżbieta i Marek Galbarscy przyszli na marsz z trójką spośród dziewięciorga swoich dzieci. Na warszawskiej Woli mieszkają na 43 metrach kwadratowych. – Nie otrzymujemy żadnej pomocy od państwa. Ale nawet przez myśl by nam nie przeszło, by mieć mniej dzieci. A znajomi? Mówią, że też by tak chcieli – mówi mama licznej rodziny. – Zazdroszczę takim rodzinom. My z mężem mamy tylko jednego wnuka. A marzenia? Może dwanaścioro? – zastanawiała się Zofia Blancard z Podkowy Leśnej. Według organizatorów (m.in. Stowarzyszenie im. Piotra Skargi), w marszu uczestniczyło cztery tysiące osób. Mimo dużego upału całe rodziny dzielnie przemaszerowały dystans kilku kilometrów z ulicy Wiejskiej do Rynku Nowego Miasta, gdzie wykonano pamiątkowe zdjęcie tysiąca rodzin. Hymn marszu i zdjęcia można ściągnąć ze strony internetowej: www.marsz.org.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy