Nowy numer 13/2024 Archiwum

Nasze drogie zdrowie

Jak uzdrowić służbę zdrowia? Wbrew pozorom wiadomo. Specjaliści, bez względu na przynależność polityczną, są prawie we wszystkim zgodni. Czy zatem reforma zostanie przeprowadzona? To już trudniejsze pytanie...

Zbigniew Religa, były minister zdrowia: – Propozycje reform zgłoszone przez PO idą dokładnie w tym samym kierunku co moje koncepcje. To trochę dziwne, bo zawsze, gdy coś zgłaszałem, obecna minister Ewa Kopacz to krytykowała. Ale rozumiem, że taka krytyka wynika z interesów partyjnych. Marek Twardowski, obecny wiceminister: – My, ludzie związani ze służbą zdrowia, niezależnie od opcji politycznej, mamy często bardzo podobne pomysły. Stąd zarzuty opozycji, że od nich „ściągamy”. Gdyby Ewa Kopacz, Zbigniew Religa, Andrzej Sośnierz, Krzysztof Bukiel, Bolesław Piecha, Marek Balicki siedli razem przy stole, na pewno z łatwością uzgodniliby kształt reformy ochrony zdrowia. Na czym więc polega problem?

Pieniądze i odwaga
Po pierwsze na pieniądzach, bo żadna reforma się nie uda bez pieniędzy. Po drugie na odwadze polityków. Trzeba podjąć niepopularne decyzje i wziąć za nie odpowiedzialność. Tak jak Jerzy Buzek, który zaczął reformę w 1999 roku. Polska służba zdrowia wkroczyła wtedy na drogę zmian rynkowych. Jego następcom zabrakło odwagi i determinacji. Od lat kolejni ministrowie zapowiadali opracowanie tzw. koszyka gwarantowanych świadczeń medycznych. Politycy bali się jednak powiedzieć ludziom, że za coś będą musieli dopłacać. Bali się także mówić o przekształceniach własnościowych, bo populiści krzyczeli o „złodziejskiej prywatyzacji”, straszyli „rozkradaniem wspólnego dobra”. Tymczasem szybka reforma jest niezbędna. Coraz częstsze strajki lekarzy i pielęgniarek uświadamiają to całemu społeczeństwu. Coraz więcej ludzi rozumie, że reforma musi kosztować. Nadszedł więc chyba czas na działanie. Jakie są podstawowe pomysły na reformę ochrony zdrowia?

Dwa systemy finansowania
Generalnie pomysły na finansowanie są dwa. Pierwszy – budżetowy – istnieje w Szwecji, Wielkiej Brytanii, Kanadzie. W zdegenerowanej formie funkcjonował także u nas do 1998 roku. Płacimy podatki do wspólnego worka, czyli budżetu. Z tego wspólnego worka państwo finansuje szpitale, przychodnie itp. Wszystko zarządzane jest centralnie, istnieje rejonizacja, nie ma konkurencji między poszczególnymi placówkami służby zdrowia, nie ma mowy o prywatyzacji usług. Prywatna służba zdrowia dla zamożnych istnieje, ale poza systemem. Teoretycznie wszyscy mają równy dostęp do lekarza. W praktyce okazuje się, że nawet w tak bogatym kraju jak Wielka Brytania na niektóre zabiegi pacjent musi czekać przez kilka miesięcy. System budżetowy jest bardzo kosztowny, bo placówki służby zdrowia nie są zmuszone do racjonalnego gospodarowania. Drugi system – ubezpieczeniowy – istnieje w różnych wariantach w USA, Francji, Niemczech. Każdy płaci takie ubezpieczenie, na jakie go stać, jest więc różny standard leczenia dla bogatszych i biedniejszych pacjentów. Obowiązkowa składka zapewnia tylko podstawowy standard, jednakowy dla wszystkich. Placówki służby zdrowia konkurują między sobą, podobnie jak firmy ubezpieczające pacjentów. Żeby sprawnie konkurować, placówki służby zdrowia muszą działać na zasadach rynkowych, system ten sprzyja więc przekształceniom własnościowym.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy