Nowy numer 17/2024 Archiwum

Rambo niepotrzebny

Grupie polskich żołnierzy zarzuca się śmiertelny ostrzał bezbronnych cywili w afgańskiej wiosce. O wnioskach płynących z tych wydarzeń rozmawiamy z zastępcą szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Romanem Polko.

Jarosław Dudała: Niezależnie od winy czy niewinności żołnierzy, którzy ostrzelali tę nieszczęsną afgańską wioskę, czy nie boli Pana, że sprawa dotyczy 18. Batalionu Desantowo-Szturmowego, którym Pan kiedyś dowodził?
Gen. Roman Polko: – Moje uczucia są tu najmniej ważne, choć zawsze byłem dumny z tego, że dowodziłem tak elitarną jednostką. Kluczowe jest jak najszybsze ustalenie tego, co się wydarzyło w Afganistanie i po ustaleniu, jakie ewentualne błędy popełniono, wyciągnięcie z nich wniosków.

Co zrobić, żeby tego uniknąć w przyszłości?
– Przede wszystkim zmienić system szkolenia, tak by uwzględniał działanie w sytuacjach stresowych. Mogłoby ono być na przykład oparte na ekstremalnych kursach typu Ranger, w jakich brałem udział w USA.

Na czym one polegają?
– Na maksymalnym wykończeniu organizmu poprzez skrócenie do minimum snu, ograniczenie jedzenia do jednego posiłku dziennie. Po kilkunastu dniach nie rozróżnia się już jawy od snu. Tak przemęczony kursant-żołnierz musi realizować coraz bardziej skomplikowane zadania. Tyle że przeprowadzenie takiego szkolenia w Polsce skończyłoby się postępowaniem prokuratorskim dla dowódcy.

???
– Jeżeli u nas podporucznik marynarki, która ukarała żołnierzy wykonaniem kilkunastu pompek, dostała wyrok za znęcanie się nad podwładnymi, to jak zaklasyfikowano by takie sytuacje z Rangera, gdy instruktor położył nas na ziemi, chodził nam po brzuchach i kazał krzyczeć: We’re dog faces! (jesteśmy psie mordy), a gdy nie mógł mnie złamać wrzaskiem, bo na to uodporniło mnie Ludowe Wojsko Polskie, to stojąc mi na brzuchu, kpił z wartości, które dla mnie, jako Polaka, mają duże znaczenie. Wiem, zaraz pan powie, że to może jednak przesada. Tyle że tamten instruktor nie robił tego, żeby mnie znieważyć, ale żeby doprowadzić do maksymalnego dys- komfortu psychiczno-fizycznego. Obserwowano, czy w takim stanie jestem zdolny nie tylko samodzielnie realizować misje, ale również dowodzić innymi, brać odpowiedzialność także za ich działania. Zresztą ten sam sierżant na zakończenie kursu gorąco mi gratulował jego ukończenia i podarował bardzo osobisty i świadczący o sympatii do Polski prezent. A ja doświadczenia z Rangera wykorzystuję do dziś.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy