Nowy numer 17/2024 Archiwum

Ku śmierci zwrot

Do stowarzyszenia Amnesty International należy na całym świecie milion osiemset tysięcy ludzi. Niedługo może ich być mniej. Katolicy i inni chrześcijanie noszą się z zamiarem opuszczenia szeregów tej organizacji.

Stowarzyszenie AI od lat upomina się o prawa więźniów politycznych i wszelkich prześladowanych na całym świecie. Po jego apelach zwykli ludzie zasypują protestami rządy, które posługują się mordem i przemocą, które tłamszą wolność słowa swoich obywateli. Przed laty Amnesty International apelowało też o wolność w Polsce, którą zawładnęli komuniści.

Nie wykluczajcie nienarodzonych
Dzięki AI wszyscy dyktatorzy i tyrani świata mieli problem. I to, wbrew pozorom, dość dolegliwy: o wiele trudniej było im udawać dobrych wujków przed społeczeństwami Zachodu. Trudno byłoby znaleźć kogoś rozsądnego, komu nie podobałaby się ta działalność Amnesty International. Więc w czym problem? Otóż we władzach stowarzyszenia bierze górę pogląd, że prawem człowieka jest też... prawo do aborcji. Ten pogląd wyraził w sierpniu zeszłego roku Zarząd Rady Międzynarodowej Amnesty International. W „pierwszym etapie” Zarząd chce walczyć o prawo kobiet do aborcji, jeśli ciąża jest następstwem gwałtu lub kazirodztwa.

Dlatego w szeregach AI na świecie zawrzało. Biskupi katoliccy i działacze protestanccy wyrażają swoje oburzenie. Szczególnie poruszony jest angielski biskup Michael Evans z Norwich w diecezji East Anglia. A to dlatego, że biskup ten jest bardzo zaangażowanym członkiem Amnesty International. I to od przeszło trzydziestu lat. Jest nawet autorem „modlitwy Amnesty International”. Biskup zapowiedział, że jeśli Zarząd nie wycofa się ze swoich pomysłów na walkę o zabijanie dzieci, to z bólem odejdzie z tej zasłużonej organizacji. I że na pewno odejdą też inni chrześcijanie. – Dla katolików może być bardzo trudna dalsza przynależność do organizacji, która wyklucza ze swojego programu najbardziej podatnych na zranienie: nienarodzone istoty ludzkie – ostrzega biskup Evans na swojej stronie internetowej.

Niektórzy chcą, żeby o skandalu z nową drogą AI było jak najciszej. Polski oddział AI udaje, że nic się nie dzieje. Mirella Panek, rzeczniczka Amnesty International, w przysłanym do naszej redakcji oświadczeniu zapewnia: „Nie zamierzamy prowadzić kampanii na rzecz aborcji”. Jednak kilka akapitów dalej przyznaje: „Prawdą jest, że w światowym ruchu rozpoczęły się konsultacje na temat praw reprodukcyjnych i seksualnych, zawartych w różnych dokumentach międzynarodowych. Konsultacje te dotyczą także aborcji (...). Wyniki blisko 2-letnich konsultacji będą znane w tym lub przyszłym roku”.

Wbrew pomysłodawcy
Wśród protestujących jest biskup kanadyjskiej diecezji Calgary, Frederick Bernard Henry. Zapowiedział, że przestanie wspierać finansowo AI, bo jej walka o przerywanie ciąży to ciężka zdrada ideałów tej organizacji. – Niemożliwe jest przyznanie komukolwiek prawa do czynienia czegoś, co jest w końcowym rozrachunku sprzeczne z naturą i godnością ludzką – wyjaśnia.

Pomysł kierownictwa AI, żeby walczyć o zabijanie nienarodzonych, prawdopodobnie zszokowałby człowieka, który tę organizację wymyślił. Był nim bowiem katolik Peter Benenson, prawnik z Wielkiej Brytanii. Stowarzyszenie powstało z jego inicjatywy w 1962 roku, żeby bronić wolności wyrażania opinii i wolności wyznawania religii.

Często się zdarza, że różne ruchy i organizacje z czasem kostnieją i zaprzeczają swoim pierwotnym ideałom. Amnesty International już od dawna stawia kroki na tej drodze. Dzisiaj z zapałem zajmuje się między innymi promocją antykoncepcji. Niedawno wyrażała ubolewanie, że w Polsce panuje nietolerancja i homofobia, a homoseksualiści mają trudności ze zorganizowaniem marszów równości.

Biskup Michael Evans wciąż jednak podkreśla, że dzięki Amnesty International dokonało się na świecie wiele dobra. I zachęca, żeby chrześcijanie walczyli o Amnesty właśnie tym orężem, które organizacja zawsze stosowała: listami. Według niego, jest jeszcze szansa, że kierownictwo AI ugnie się pod zdecydowanym protestem wielu ludzi. – Wysyłajcie, proszę, e-maile lub piszcie do Sekretariatu Amnesty International, wyrażając swój sprzeciw wobec zaangażowania Amnesty w kampanię na rzecz legalizacji aborcji. Zachęcajcie ich, żeby zachowali przynajmniej neutralną pozycję wobec aborcji i skoncentrowali się na pierwotnej pracy na rzecz więźniów sumienia – wzywa biskup z Norwich.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jacek Dziedzina

Zastępca redaktora naczelnego

W „Gościu" od 2006 r. Studia z socjologii ukończył w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej przy Ambasadzie RP w Londynie. Laureat nagrody Grand Press 2011 w kategorii Publicystyka. Autor reportaży zagranicznych, m.in. z Wietnamu, Libanu, Syrii, Izraela, Kosowa, USA, Cypru, Turcji, Irlandii, Mołdawii, Białorusi i innych. Publikował w „Do Rzeczy", „Rzeczpospolitej" („Plus Minus") i portalu Onet.pl. Autor książek, m.in. „Mocowałem się z Bogiem” (wywiad rzeka z ks. Henrykiem Bolczykiem) i „Psycholog w konfesjonale” (wywiad rzeka z ks. Markiem Dziewieckim). Prowadzi również własną działalność wydawniczą. Interesuje się historią najnowszą, stosunkami międzynarodowymi, teologią, literaturą faktu, filmem i muzyką liturgiczną. Obszary specjalizacji: analizy dotyczące Bliskiego Wschodu, Bałkanów, Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych, a także wywiady i publicystyka poświęcone życiu Kościoła na świecie i nowej ewangelizacji.

Kontakt:
jacek.dziedzina@gosc.pl
Więcej artykułów Jacka Dziedziny