Nowy Numer 16/2024 Archiwum

Bezrobotni pracują użytecznie

Bezrobotni dostają właśnie nową szansę od gmin: zatrudnienie na 10 godzin w tygodniu za 6 złotych na godzinę.

Jestem bardzo zadowolony, bo przychodzi dziesiąty i dostaję jakiś grosz – mówi Henryk Gasidło, 49-letni bezrobotny. Razem z sześcioma innymi bezrobotnymi zbiera dziś śmieci, które walają się na poboczu ulicy Mikołowskiej w Rybniku. Mężczyźni pracują bardzo szybko i dokładnie.

Bezrobotny rąbie lód
Zatrudnienie pana Henryka umożliwiła nowa ustawa o pracach społecznie użytecznych, która weszła w życie 1 stycznia tego roku. Uchwalił ją jeszcze poprzedni parlament. Dzięki niej gmina może zatrudnić tych bezrobotnych, którzy nie mają prawa do zasiłku i korzystają z pomocy opieki społecznej. Urząd Pracy pokrywa 60 procent ich pensji. Pozostałe 40 procent wypłaty musi wysupłać gmina. Nie trzeba z tych zarobków odprowadzać podatku. Bezrobotni mogą jednak tu pracować nie dłużej niż 10 godzin w tygodniu.
Rybnickie Służby Komunalne zatrudniają teraz 43 takie osoby. – Jeśli idzie o wydajność pracy, to nie można na nich narzekać – chwali ich Franciszek Węglorz, szef służby oczyszczania w RSK.

Rybnik zatrudnia tych ludzi od lutego, najwcześniej w województwie śląskim. Bezrobotni zdążyli się więc tu załapać na wielkie sprzątanie miasta ze zwałów śniegu. – Kilofami skuwali lód z chodników i przystanków. Myślałem, że przy tak ciężkiej, fizycznej pracy się wykruszą, ale niewielu zrezygnowało. Widać, bardzo im zależy na pracy – mówi Węglorz.

Praca za 200 złotych
Henryk Gasidło, jeden z zatrudnionych tu bezrobotnych, potrzebuje tej pracy wręcz dramatycznie. Przed kilku laty w kopalni Jankowice belka przygniotła mu nogę. Gasidło dostał rentę. Jednak w zeszłym roku komisja lekarska cofnęła mu prawo do tej renty i uznała, że nadaje się do lekkiej pracy. – Żona jest z wykształcenia krawcową, ale jak pyta o pracę, to odpowiadają, że jest za stara. A mamy córkę w gimnazjum. Teraz córka mieszka u mojej siostry, bo na razie nie jesteśmy w stanie jej wyżywić – mówi. – Przy sprzątaniu poboczy do osobnego worka, dla siebie, zbieram puszki. Bo dzięki nim znów są pieniądze na kilka chlebów. W tym roku będę znowu stawał przed komisją i starał się o rentę – dodaje.

W Rybniku młodzi i zdrowi mężczyźni raczej nie mają problemów ze znalezieniem pracy. Bezrobocie dotyka tu kobiety oraz nieco starszych mężczyzn, którzy nie mają kwalifikacji, a za to problemy zdrowotne. Jak Wilhelm Szweda, który ma kłopoty z kręgami. – Przez 23 lata byłem portierem w Przedsiębiorstwie Robót Górniczych. Ale firma upadła – mówi. Mieszka sam, bo jego rodzice zmarli. Pomoc z opieki społecznej wystarcza mu tylko na pokrycie opłat za mieszkanie. Dlatego propozycja sprzątania miasta przez 8 godzin w tygodniu spadła mu jak z nieba.

Dostaje za to miesięcznie niecałe 200 złotych, z czego jeszcze opłaca sobie bilety na dojazd autobusem. – Szkoda, że nie mogę tu pracować dwa dni w tygodniu. To by wreszcie człowiek porządnie zjadł. Bardzo bym chciał, żeby mnie tu w przyszłości zatrudnili na stałe – rozmarza się. Kiedy kończymy rozmawiać, pan Wilhelm natychmiast wraca do pracy. Razem z Tadeuszem Chojnackim, 53-letnim byłym rzeźnikiem, zgarniają do worków potłuczone szkło i naręcze blaszanych kapsli, stare worki zaplątane w krzakach, skórki z bananów, plastikowe opakowania... Śmieci te odsłonił po zimie topniejący śnieg. To szokujące, że wśród naszych rodaków jest aż tylu prymitywów, którzy wyrzucają z samochodów śmieci do przydrożnych rowów. Rzucają na pobocza nawet worki z zużytymi pampersami. Ktoś musi po nich posprzątać.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy