Reklama

    Nowy numer 12/2023 Archiwum

Została klauzura serca

Żołnierz zapytał, czy mamy broń. Jedna z mniszek wyciągnęła różaniec i odparła: „Mamy najlepszą broń – różańce!”.

Pokotylówka, dzielnica Charkowa. Klasztor pw. Matki Bożej Pośredniczki Łask i Świętych Apostołów Piotra i Andrzeja, diecezja charkowsko-zaporoska. To tutaj nieprzerwanie od 1995 roku żyły karmelitanki bose. Najpierw Polki, po latach już wspólnota międzynarodowa: Polki, Ukrainki, Słowaczka. Wojna zmieniła wszystko. Musiały uciekać.

Cisza bez Boga

Był środek lat 90. ubiegłego wieku. Czas wielkich przemian na Ukrainie, która odzyskała niepodległość. Na zaproszenie ordynariusza diecezji kijowsko-żytomierskiej bp. Jana Purwińskiego siostra Mariola, karmelitanka bosa z Dysa, postanowiła wyjechać na Ukrainę, pod Charków. – Była wiosna 1995 roku. Na miejscu pomagał mi marianin ks. Jerzy ­Zimiński, który odbudowywał tam struktury Kościoła. – Po ponadsiedemdziesięcioletniej, ściśle zaprogramowanej ateizacji zastałam duchowe zgliszcza. Na tych terenach panowało też wynarodawianie – język ukraiński uważano za gorszy, „wiejski”, posługiwano się niemal wyłącznie rosyjskim. Pamiętam tamtą pierwszą drogę: do Kijowa jechało się zwyczajnie, spokojnie. Wszędzie widać było krzyże i cerkwie. Za Kijowem poczułam dziwny niepokój, jakąś mgłę duchową, beznadzieję. Dotarło do mnie, że wjechałam na cierpiącą ziemię pozbawioną Boga. Na teren, z którego Boga wygnano. Tam krzyczała duchowa cisza – wspomina.

W czerwcu 1995 roku do s. Marioli dojechały jeszcze cztery karmelitanki bose z Polski. Najpierw mieszkały u pani Eleny Grygoriewny – starszej katoliczki, która przez dziesiątki lat zachowała wiarę w sercu. Była dla sióstr jak dobra mama, opiekowała się rodzącą się wspólnotę i wspierała ją. – Codziennie dojeżdżałyśmy do pracy, do hotelu robotniczego, by przemienić go w klasztor. Powoli się to udawało, aż w końcu miałyśmy prawdziwy dom, Karmel. Powstał klasztor pod wezwaniem Matki Bożej Pośredniczki Łask i Świętych Apostołów Piotra i Andrzeja – z kaplicą zewnętrzną, przestrzenią dla gości, ale przede wszystkim z celami sióstr, klauzurą ścisłą.

7 października odprawiona została w klasztorze pierwsza Msza św. – oficjalnie więc fundacja charkowska zaczęła modlitwę i pracę. – Biorąc pod uwagę ekstremalne warunki pracy, był to cud. A drugim cudem były powołania do klasztoru. Najpierw było nas pięć, a następnie zaczęły zgłaszać się do nas młode Ukrainki, które pragnęły życia kontemplacyjnego. Obecnie jest nas dwanaście: trzy Polki, osiem Ukrainek, jedna Słowaczka. A niedługo – jeśli Bóg pozwoli – będzie nas trzynaście.

Przed wojną

Mniszki rozpoczęły zwyczajne życie – modlitwę i pracę. Ich codzienność to życie rytmem karmelitańskim, modły i praca: wyszywanie ornatów, pisanie ikon, szycie szkaplerzy. – Czułyśmy od początku, że ta nasza odbudowa Karmelu łączy się mocno i jest integralna z odbudową Kościoła na tych terenach. Tak jak symbolicznie, z gruzów, podniosła się katedra, tak i stopniowo wracało życie religijne mieszkańców Charkowa. To w ich wnętrzu, w sercach odbudowywał się Kościół, a my wspierałyśmy wiernych modlitwą. Powoli obszar ziemi, który miał być królestwem szatana, stawał się królestwem Boga. Jednocześnie toczyła się twarda walka duchowa. Żeby tam wytrwać. Żeby przylgnąć do Jezusa. Żeby świadczyć o jego miłosierdziu. Żeby z Nim zmartwychwstać. – Tutejszy Kościół przeszedł golgotę, bo był latami prześladowany. Na naszych oczach zaczął się odradzać. Było to zadanie o tyle trudne, że ludzie nie mieli nawet pojęcia o istnieniu sióstr zakonnych, nie mówiąc już o mniszkach klauzurowych – uśmiecha się s. Mariola. – Tam nawet słowo „Bóg” nie istniało…

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska

Dziennikarz działu „Polska”

Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 r. redaktor warszawskiej edycji „Gościa”, a od 2011 dziennikarz działu „Polska”. Autorka felietonowej rubryki „Z mojego okna”. A także kilku wydawnictw książkowych, m.in. „Wojenne siostry”, „Wielokuchnia”, „Siostra na krawędzi”, „I co my z tego mamy?”, „Życia-rysy. Reportaże o ludziach (nie)zwykłych”. Społecznie zajmuje się działalnością pro-life i działalnością na rzecz osób niepełnosprawnych. Interesuje się muzyką Chopina, książkami i podróżami. Jej obszar specjalizacji to zagadnienia społeczne, problemy kobiet, problematyka rodzinna.

Kontakt:
agata.puscikowska@gosc.pl
Więcej artykułów Agaty Puścikowskiej

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się