Nowy numer 19/2024 Archiwum

Tego jeszcze nie było!

„Coś podobnego! Tego jeszcze w Kościele nie było” – czytam co chwilę. Naprawdę?

Wczoraj znalazłem kilka takich perełek wszystkowiedzących komentatorów przy tekście o diakonach stałych. Towarzyszyły im warczące słowa o heretykach i modernistach. Nie wiedziałem, czy śmiać się czy płakać... Problem jest niestety powszechny, wystarczy zerknąć na to, co dzieje się w mediach społecznościowych.

- Rzeczywiście obserwujemy ostatnio w sieci nagły wysyp ekspertów od diakonatu stałego… - opowiada ks. Grzegorz Strzelczyk ‒ Zdumiewa mnie ignorancja tych komentatorów. Jaka protestantyzacja? Może już lepiej prawosławizacja, bo w Kościołach wschodnich diakonat jest praktykowany nieprzerwanie od czasów apostolskich? Jeśli chodzi o świeckich wykonujących różne posługi kościelne to w Kościele bardzo długo funkcjonował model niższych święceń, który dopuszczał o wiele więcej posług niż mamy w obecnej praktyce. Diakonat stały nie jest, jak czytam w komentarzach, „duszpasterską nowinką”. Znany jest w Kościele od czasów apostolskich. Ten internetowy hejt wynika z ignorancji, zapominania o tym, że sakrament święceń ma trzy stopnie: diakonat, prezbiterat i episkopat.

Identycznie jest z komunią przyjmowaną na dłonie. Jeśli „kiedyś tego nie było”,  Ojcowie Kościoła uprawiali religious fiction na długo przed narodzinami Stanisława Lema. Mylił się Dionizy Aleksandryjski („Słuchał słów eucharystycznych i razem ze wszystkimi odpowiadał: »Amen«, i stał przy stole, i wyciągał ręce na przyjęcie Świętego Pokarmu, i brał Go, i miał przez długi czas udział w Ciele i Krwi Pana naszego”), mylili się i św. Cyryl Jerozolimski („Przystępując do ołtarza nie wyciągaj przy tym płasko ręki i nie rozłączaj palców. Podstaw dłoń lewą pod prawą niby tron, gdyż masz przyjąć Króla”) i św. Jan Damasceński: „Zbliżajmy się z gorącym pragnieniem i mając dłonie ułożone na sobie w kształt krzyża, bierzmy na nie Ciało Ukrzyżowanego”.

Zamiast orzekać zbyt pochopnie, że „kiedyś tego nie było” powinniśmy z pokorą pochylić głowę, dziękując Bogu za to, co czynił w Kościele przez dwa tysiące lat.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza