Choć znamy go najbardziej z Czerwonych Gitar, przewinął się przez kilka zespołów wyznaczających trendy w polskiej muzyce rozrywkowej przełomu lat 60. i 70. Eksplozję talentu Krzysztofa Klenczona przerwała tragiczna śmierć w wieku zaledwie 39 lat.
To on skomponował takie hity jak „Historia jednej znajomości”, „Biały krzyż”, „Kwiaty we włosach”, „Powiedz, stary, gdzieś ty był” czy „10 w skali Beauforta”. A to zaledwie niewielki fragment jego dokonań artystycznych. Krzysztof Klenczon przyszedł na świat osiem dekad temu w Pułtusku.
Za bardzo ruchliwy
Muzyką fascynował się już jako nastolatek, ale mało brakowało, a zostałby inżynierem albo nauczycielem WF-u. Jako zapalony żeglarz od dzieciństwa jeździł na spływy i biwaki. W tych wyprawach zwykle towarzyszyła mu gitara, a jego pierwszym wielkim idolem stał się Elvis Presley. Po liceum Krzysztof dostał się na Politechnikę Gdańską, gdzie zaczął studiować budowę dróg i mostów, ale wytrzymał tam zaledwie jeden semestr. „Matematyka, przedmioty ścisłe, ech! – przyszły inżynier musi wkuwać, a ja do tego nie miałem głowy. Roznosiło mnie, byłem za bardzo ruchliwy, więc pół roku później wybrałem wychowanie fizyczne. W sporcie byłem dobry. Pomyślałem, że zostanę trenerem, ale dyplomowanym” – wspominał.
Ostatecznie Krzysztof Klenczon ukończył dwuletnie Studium Nauczycielskie Wychowania Fizycznego w Gdańsku-Oliwie. Ale już wtedy ciągnęło go na scenę. W 1962 r. wziął udział – wraz z Karolem Warginem, kolegą ze studium – w I Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie, gdzie występowali także m.in. Niebiesko-Czarni, Wojciech Gąssowski, Helena Majdaniec, Karin Stanek czy Czesław Wydrzycki, później znany jako Niemen. Duet, który zrobił furorę wykonaniem dziecięcej piosenki „Pluszowe niedźwiadki”, zdobył wyróżnienie, a owocem m.in. tego występu stało się zaproszenie Klenczona do Niebiesko-Czarnych na pozycję gitarzysty. To właśnie w tym zespole skomponował swoje pierwsze piosenki.
Na scenie początkowo nieśmiały, chował się za głośnikami, jednak podczas prób pokazywał swój trudny charakter. „Trwała między nami nieustanna wojna. Krzysztof był urodzonym anarchistą, lekceważył dyscyplinę, spóźniał się na próby, zachowywał nonszalancko. Gdy wychodził na estradę, robił wrażenie, jakby chciał powiedzieć: »Oj, ludzie, ludzie. A dajcie wy mi wreszcie święty spokój«. Nie cierpiał uniformizmu, a nie były to jeszcze czasy, gdy idole rock’n’rolla zostawiali w garderobach swoje eleganckie garnitury, przebierali się w łachmany i wchodzili na estradę w charakterze niedomytych clochardów” – wspominał w książce „Epitafium na śmierć rock’n’rolla” Franciszek Walicki, dziennikarz i współtwórca wielu ówczesnych zespołów, nazywany czasem ojcem polskiego bigbitu i rocka.
Kierownik działu „Kultura”
Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Przez cztery lata pracował jako nauczyciel języka polskiego, w „Gościu” jest od 2004 roku. Poeta, autor pięciu tomów wierszy. Dwa ostatnie były nominowane do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego, a „Jak daleko” został dodatkowo uhonorowany Orfeuszem Czytelników. Laureat Nagrody Fundacji im. ks. Janusza St. Pasierba, stypendysta Fundacji Grazella im. Anny Siemieńskiej. Tłumaczony na język hiszpański, francuski, serbski, chorwacki, czarnogórski, czeski i słoweński. W latach 2008-2016 prowadził dział poetycki w magazynie „44/ Czterdzieści i Cztery”. Wraz z zespołem Dobre Ludzie nagrał płyty: Łagodne przejście (2015) i Dalej (2019). Jest też pomysłodawcą i współautorem zbioru reportaży z Ameryki Południowej „Kościół na końcu świata” oraz autorem wywiadu rzeki z Natalią Niemen „Niebo będzie później”. Jego wiersze i teksty śpiewają m.in. Natalia Niemen i Stanisław Soyka.
Kontakt:
szymon.babuchowski@gosc.pl
Więcej artykułów Szymona Babuchowskiego