Ta miłość przemierzyła kilkukrotnie Ocean Atlantycki, pokonując ponad 40 tys. km. Złamała barierę językową i kulturową. Połączyła tak naprawdę dwa różne światy. A najsilniejszym spoiwem stała się wiara.
Związek Joanny i Edgarda właściwie po ludzku nie mógł się udać. Ale udał się po Bożemu. Zacznijmy od końca, a właściwie od nowego etapu w ich życiu. 18 września Polka Joanna Mrowiec i Panamczyk Edgard Eduardo Gaitán Santos stanęli przed ołtarzem w kościele pw. Chrystusa Króla we Wrocławiu. Tam ślubowali sobie miłość do końca życia. Pięć lat temu w tej samej parafii zobaczyli się po raz pierwszy.
Nie Anna, Joanna!
Właściwie można powiedzieć, że poznanie zawdzięczają babci Joasi – pani Kazimierze, która postanowiła ugościć zagranicznych pielgrzymów podczas wrocławskich Dni w Diecezjach w 2016 roku w ramach Światowych Dni Młodzieży w Krakowie. Trafiło do niej dwóch mężczyzn z Panamy, z diecezji Colón-Kuna Yala – Edgard wraz z kolegą Yerelem. Jej wnuczka Joanna zaś zgłosiła się jako wolontariuszka, która pomagała przy zagranicznych grupach. – Pamiętam, jak zobaczyłam Ediego pierwszy raz. Kiedy się przedstawiłam, pięć razy dopytywał o moje imię. Ponieważ „yo” oznacza po hiszpańsku „ja”. Kiedy mówiłam: „Joanna”, myślał, że mówię: „Ja – Anna”. To były ciekawe początki – wspomina dzisiaj młoda małżonka. On mówił po hiszpańsku, którego ona nie rozumiała. Ona mówiła po polsku i angielsku, którymi on się nie posługiwał. Porozumiewali się więc za pomocą translatora w telefonie lub przez kolegę Yerela. – Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Widywaliśmy się we Wrocławiu codziennie przez tydzień przy różnych okazjach – opowiada Edgard. Co ciekawe, okazało się, że Panamczyk modlił się aż 8 lat o poznanie miłości swojego życia.
Miłość od pierwszego przetłumaczenia
Ja i mój przyjaciel zauważyliśmy, że Asia jest sympatyczną, otwartą i przyjazną kobietą – mówi Panamczyk. Już po kilku dniach chciał ją zapytać, czy coś do niego czuje, czy jej się podoba, ale Yerel natychmiast mu to odradził. Kolega stwierdził, że na pewno ma chłopaka. – Poza tym, jeśli by się okazało, że nie jest mną zainteresowana, to jej babcia wygoniłaby nas z domu i nie mielibyśmy gdzie nocować (śmiech) – wspomina. Joanna natomiast nie odczytywała w ten sposób gestów kolegi zza oceanu. Wiedziała, że Panamczycy to naród latynoski, czyli otwarty, wylewny, z temperamentem. Edgard zwierzył się jednak przez translator, że chyba się zakochał, że Asia mu się bardzo podoba. – Dał mi wyraźny sygnał, a ja byłam bardzo zaskoczona. Szczególnie, że należę do osób, które długo budują relacje oparte na zaufaniu. Nie otrzymał więc ode mnie wtedy żadnej konkretnej odpowiedzi – stwierdza 27-latka.
We Wrocławiu spędzali czas w różnych miejscach. Byli razem na dyskotece. Edgard uczył Asię tańczyć salsę. W końcu jednak nadszedł dzień odjazdu pielgrzymów do Krakowa na spotkanie z papieżem. – Miałam 22 lata, nie wpadłabym na pomysł, że Edi stanie się dla mnie kimś ważnym – dopowiada kobieta.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się