Za życia niedoceniany, po śmierci zapomniany, odkrywany na nowo w dwudziestym wieku, ale nadal mający opinię poety arcytrudnego, Cyprian Kamil Norwid stał się częścią popkultury. Jak to możliwe?
Zaśpiewać Norwida – już samo to sformułowanie brzmi karkołomnie. Większość wierszy autora „Vade-mecum” wydaje się bowiem – użyjmy tutaj Norwidowskiej maniery zapisu – nie-do-zaśpiewania. „Połamany” rytm, spiętrzone metafory, świadomie projektowana „chropowatość” tekstu literackiego – wszystko to sprawia, że poezja Cypriana Kamila Norwida ze śpiewnością ma niewiele wspólnego. A jednak, paradoksalnie, twórcy polskiej muzyki rozrywkowej sięgają po nią dość często. Jak wytłumaczyć ten fenomen?
Zabijanie poezji?
Najbardziej znanym artystą polskiej estrady, który niejednokrotnie wykorzystywał twórczość Norwida, był Czesław Niemen. „Od dzieciństwa fascynowałem się poezją” – wspominał muzyk. „A Norwid nauczył mnie rozróżniania formy i syntetycznego rozumowania w budowaniu treści. Norwid napisał wprawdzie dużo rozbudowanych poematów, ja jednak zawsze sięgałem do tych strof, które były krótkie i zwięzłe. To one, z uwagi na formę i treść, nadawały się najbardziej do śpiewania. Tu znalazłem mądrość i naukę bez kończenia filologii”.
W pewnym momencie Niemen zobaczył w sobie „późnego wnuka” Norwida, który – według zapowiedzi samego poety – miał odczytać przesłanie zawarte w jego pismach. A wszystko zaczęło się od jednego utworu, będącego kamieniem milowym w historii polskiego rocka. Inspiracja wyszła od Wojciecha Młynarskiego, który w 1968 r. podczas festiwalu w Sopocie miał podpowiedzieć Niemenowi: „Gdybyś tak skrobnął muzykę do wiersza Norwida »Bema pamięci żałobny rapsod«, to byłoby coś”. I Niemen „skrobnął” – monumentalną, trwającą ponad szesnaście minut suitę z udziałem chóru i z symfonicznym niemal rozmachem. To właśnie dzięki tej kompozycji, która znalazła się na przełomowym krążku „Enigmatic” z 1970 r., muzyk zaczął być zaliczany do grona twórców progresywnego rocka.
Nie wszyscy byli jednak zachwyceni tym, co Niemen zrobił z Norwidem. W prasie pojawiło się wcale niemało głosów krytyki. Poetka Mieczysława Buczkówna na łamach pisma „Literatura” zarzuciła artyście m.in. „łamanie naturalnego toku wersyfikacyjnego”. „Rapsod” był bowiem napisany heksametrem – miarą wierszową zakorzenioną we wzorcach starożytnego eposu. „Słuchałam, słuchałam, patrzyłam i oto zjawił się sam Niemen z rozwianym włosem, w ekscentrycznym stroju, olbrzymiejący na ekranie wraz z potężniejącym głosem – ale choć czyniłam wysiłki, ani słów heksametru żałobnego pochodu, ani słów Norwidowego rapsodu żadną miarą rozpoznać w tym wzbierającym żywiole nie mogłam. Pieśń Niemena brzmiała donośnie, miejscami nawet przejmująco (głos mu się raz po raz łamał jak rozpaczy żałobnej przystoi), ale niewiele to miało wspólnego z poematem Norwida – jednym z arcydzieł polskiej liryki. Taki śpiew zabija poezję skutecznie, unicestwia ją” – pisała Buczkówna.
Przełamywanie barier
Za „Rapsod” ganił Niemena także znany krytyk i prezenter Lucjan Kydryński, który stwierdził w miesięczniku „Filipinka”: „Nie wierzę w jego dobry smak. W jego nagłą wrażliwość na poezję Norwida, Przerwy-Tetmajera, Tuwima czy Asnyka. Ktoś, kto jednego dnia śpiewa, że: »Mówią, płonie stodoła, płonie, aż strach...«, może oczywiście drugiego dnia nagrać rapsod żałobny, ale na pewno nie z wewnętrznej potrzeby, ze szczerego ukochania poezji. Idzie po prostu o modę, o podparcie się autorytetem nazwiska, o pozerstwo zupełnie niepotrzebne”.
Następne płyty Czesława Niemena pokazały jednak, jak bardzo Kydryński się mylił. Już kolejny, tzw. czerwony album dowiódł, że zainteresowanie Niemena Norwidem nie było jedynie chwilowym kaprysem. Na tym krążku artysta nie tylko zaśpiewał dwa utwory wieszcza: „Aerumnarum plenus” oraz „Italiam, Italiam”, ale przedstawił także ponaddwudziestominutową kompozycję „Człowiek jam niewdzięczny”, do której sam napisał tekst wyraźnie inspirowany twórczością Norwida. Później wielokrotnie będzie jeszcze sięgał po poezję autora „Mojej piosnki”. Apogeum tego zainteresowania stanie się jazz-rockowo-elektroniczny album „Idée fixe” z 1978 r., gdzie na dwóch płytach długogrających znalazły się wyłącznie kompozycje napisane do wierszy Norwida. „Wiersze Norwida – skomplikowane, niejednoznaczne, rozchwiane metrycznie – sprzyjają budowaniu obrazów o niezwykłej sile wyrazu. Stąd tak ważny jest tu element wokalny. A Niemen jest w tej materii jak zawsze zaskakujący, jak zawsze pełen ekspresji i autentycznego żaru, ciągle gotowy w przekraczaniu skali do przełamywania barier i konwencji” – napisał po latach o tych utworach prof. Piotr Chlebowski z Ośrodka Badań nad Twórczością C. Norwida KUL. Sam zaś muzyk wyznawał: „W wyniku lektury, przeżywania, współ-rozumienia i współ-czucia nie muszę szukać cytatów z Norwida. To one mnie szukają!”.
Z pewnością obu artystów łączyło poszukiwanie w sztuce przeżycia duchowego, ale także pewna osobność, poczucie niezrozumienia przez odbiorców – u Czesława Niemena rosnące właśnie od momentu, kiedy zajął się Norwidem. A jednak pozostał mu wierny do końca, bo przecież także ostatnia płyta „spodchmurykapelusza”, choć zawiera autorskie teksty Niemena, jest całkowicie „norwidowska” w duchu. Widać to nie tylko w zaczerpniętym z Norwida motcie albumu, tytułach piosenek takich jak „Trąbodzwonnik” czy „Doloniedola”, ale przede wszystkim w samych tekstach pełnych gorzkiej ironii i wielopiętrowych metafor. Ten sąd nad ludzką kondycją i niezgoda na dziwny, obojętny świat łączą się już jednak z miłosiernym pogodzeniem się z rzeczywistością. Bo przecież – jak śpiewa Niemen w tytułowym utworze z ostatniego krążka – to miłość „najtrwalszy pozostawia ślad”.
Pieśń jak żagiel
Norwidowskie inspiracje pojawiają się też w twórczości innego giganta polskiego rocka – Budki Suflera. Dwa utwory otwierające album „Przechodniem byłem między wami” z 1976 r. wiążą się właśnie z postacią wybitnego poety. Pierwszy z nich, patetyczna „Pieśń niepokorna” tytułem nawiązuje do wiersza Norwida „*** (Ty mnie do pieśni pokornej nie wołaj…)” i, podobnie jak literacki pierwowzór, jest apoteozą dumnej postawy wolnego człowieka. Warto jednak dodać, że obecna w utworze Budki wizja „pieśni jak żagiel”, przeznaczonej „dla tych, co pełzać w mule nie chcą”, zakorzeniona jest mocno w romantyzmie i słychać w niej też echa wierszy innych poetów, m.in. „Ody do młodości” Adama Mickiewicza.
Z kolei drugi z utworów, „Noc nad Norwidem”, to już bezpośredni hołd złożony autorowi „Promethidiona”. Po zderzeniu wizji uroczystego konduktu żałobnego („O marmur kopyt stuk i na tarczy miecz – taki pogrzeb chciałeś mieć”) z samotnością, którą naznaczona była ostatnia droga poety (błędnie zresztą powiązaną w tekście z Père-Lachaise – Norwid został pochowany w Montmorency), następuje osobiste wyznanie:
Teraz siedzę w noc Z twoją myślą sam na sam Z białych kartek patrzą na mnie Oczy twe Z uczciwości serca Sądzą nas Ty żyjesz, wciąż żyjesz Przetrwałeś jednak śmierć
Autorem słów do obu tych piosenek, podobnie jak do większości wczesnych utworów Budki Suflera, jest związany z Lublinem historyk, dziennikarz i reżyser Adam Sikorski. W książce Jarosława Sawica „Budka Suflera. Memu miastu na do widzenia” tak przedstawia ich genezę: „Moja narzeczona pisała wówczas pracę magisterską o Norwidzie, więc postanowiłem jej pomóc (…) Jak tylko zacząłem czytać »Vade-mecum« Norwida, to nie mogłem się od niego oderwać przez trzy kolejne noce. Pozostał już ze mną, we mnie na zawsze. To bardzo głęboka, mądra poezja. A poza tym niezwykle istotny był fakt, że Norwid był poetą odrzuconym i niezrozumianym w swojej epoce. I ja się z nim wtedy utożsamiałem” – opowiada.
Niemen i Budka Suflera to jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej. Warto przypomnieć, że równolegle z Niemenem pieśni do wierszy Norwida pisał m.in. znakomity kompozytor, poruszający się na pograniczu klasyki, jazzu i muzyki filmowej – Andrzej Kurylewicz, a wykonywała je Wanda Warska. Wśród najciekawszych współczesnych podejść do poezji Norwida wymienić trzeba na pewno album zespołu De Press „Gromy i pyłki” z 2010 r., na którym prorocze wizje wieszcza łączą się z góralskim folkiem i rockową zadziornością. W ostatnich latach znakomicie interpretuje wiersze Norwida także Natalia Sikora, zwyciężczyni drugiej edycji programu „The Voice of Poland”. Oszczędne, jazzowe aranżacje w połączeniu z chropowatym głosem wokalistki, obdarzonej również kunsztem aktorskim, dają piorunujący efekt. Norwida śpiewają już więc nie tylko późne wnuki, ale i praprawnuki, a ich grono stale rośnie. •
Kierownik działu „Kultura”
Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Przez cztery lata pracował jako nauczyciel języka polskiego, w „Gościu” jest od 2004 roku. Poeta, autor pięciu tomów wierszy. Dwa ostatnie były nominowane do Orfeusza – Nagrody Poetyckiej im. K.I. Gałczyńskiego, a „Jak daleko” został dodatkowo uhonorowany Orfeuszem Czytelników. Laureat Nagrody Fundacji im. ks. Janusza St. Pasierba, stypendysta Fundacji Grazella im. Anny Siemieńskiej. Tłumaczony na język hiszpański, francuski, serbski, chorwacki, czarnogórski, czeski i słoweński. W latach 2008-2016 prowadził dział poetycki w magazynie „44/ Czterdzieści i Cztery”. Wraz z zespołem Dobre Ludzie nagrał płyty: Łagodne przejście (2015) i Dalej (2019). Jest też pomysłodawcą i współautorem zbioru reportaży z Ameryki Południowej „Kościół na końcu świata” oraz autorem wywiadu rzeki z Natalią Niemen „Niebo będzie później”. Jego wiersze i teksty śpiewają m.in. Natalia Niemen i Stanisław Soyka.
Kontakt:
szymon.babuchowski@gosc.pl
Więcej artykułów Szymona Babuchowskiego