Nowy numer 39/2023 Archiwum

Turów a suwerenność Polski

Od rozstrzygnięcia sporu wokół kopalni Turów może zależeć nasze miejsce w Unii Europejskiej i zakres suwerenności.

Dla Czechów eskalacja konfliktu w sprawie kopalni Turów to sprawa ekonomiczna i polityczna, dla Unii Europejskiej okazja do pokazania Polsce miejsca w szeregu, dla naszego kraju to kwestia zakresu suwerenności.

Kalendarium sporu

W maju 2019 r. radni Bogatyni zdecydowali o rozszerzeniu terenów kopalni odkrywkowej węgla brunatnego w Turowie o prawie 15 hektarów. Kopalnia leży na granicy polsko-czeskiej. Strona czeska, czyli Samorząd Kraju Libereckiego i czeskie Ministerstwo Środowiska, zażądała cofnięcia decyzji, twierdząc, że kopalnia ma negatywny wpływ na środowisko. Przede wszystkim powoduje obniżenie wód gruntowych w obszarze przygranicznym. Stanowisko to popierają ekolodzy z obu krajów.

Strona polska odrzuca zarzuty. Przedstawia analizy, które pokazują, że wydobycie węgla brunatnego w tej kopalni nie ma negatywnego wpływu na środowisko czy obniżenie poziomu wód gruntowych po stronie czeskiej. Wiceminister klimatu i środowiska Piotr Dziadzio, który jest geologiem, twierdzi, że ma dowody na występowanie wody po stronie czeskiej, np. w ujęciu Uhelna, i ma na to potwierdzenie czeskiej służby geologicznej. Wskazuje, że woda jest wykorzystywana np. do basenów, podlewania trawników czy w uzdrowiskach.

W marcu 2020 r. polski minister klimatu przedłużył kopalni Turów koncesję na wydobywanie węgla do 2026 r., czyli o sześć lat. W tej sytuacji Czechy kierują sprawę do Komisji Europejskiej, twierdząc, że Polska naruszyła prawo Unii Europejskiej, a Komisja podziela ich stanowisko, wskazując konkretne uchybienia.

W lutym 2021 r. Czechy zwracają się do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) o wydanie nakazu niezwłocznego zaprzestania wydobywania węgla w kopalni Turów. 21 maja Trybunał wydaje taki nakaz. Polska odmawia jego wykonania. Dwa dni po ogłoszeniu przez TSUE decyzji o zamknięciu kopalni premier Mateusz Morawiecki stwierdził, że strona czeska zgodziła się wycofać wniosek z TSUE. Jednak premier Czech Andrej Babiš dementuje tę informację i twierdzi, że nie osiągnięto porozumienia. Biorący udział w negocjacjach minister ds. europejskich Konrad Szymański mówi, iż wstępne porozumienie zostało zawarte. Negocjacje z Czechami trwają dalej i choć według strony polskiej są na dobrej drodze do osiągnięcia porozumienia, nasz południowy sąsiad zaprzecza tym twierdzeniom. Po czym Czesi składają kolejny wniosek do TSUE, tym razem o ukaranie Polski za niezamknięcie kopalni. Trybunał 20 września nakłada na nasze państwo karę w wysokości 500 tys. euro dziennie. Kara będzie naliczana od momentu dostarczenia Polsce decyzji TSUE. Gdy premier Morawiecki oznajmia, że nie będziemy płacić kar, Komisja Europejska natychmiast odpowiada, że zostaną one ściągnięte z funduszy europejskich przyznanych Polsce. Europoseł PiS prof. Karol Karski zaznacza, że gdyby tak się stało, Polska będzie pomniejszać o tę kwotę składkę do budżetu UE.

Twarde stanowisko

Opozycja oskarża rząd PiS o to, że nieudolnie prowadził negocjacje i z tego powodu sprawy zaszły tak daleko, iż musimy płacić kary. Tymczasem premier Morawiecki za brak porozumienia obarcza winą drugą stronę. Z informacji, jakie uzyskaliśmy w Ministerstwie środowiska i Klimatu, wynika, że od 17 czerwca odbyło się 14 spotkań negocjacyjnych, niektóre trwały po 3–4 dni. Równolegle kilkadziesiąt razy spotkały się zespoły eksperckie. Dwukrotnie zaprosiliśmy ekspertów czeskich do kopalni Turów. Przedstawiliśmy analizy, które pokazują, że kopalnia nie powoduje obniżania wód gruntowych i w ogóle nie stanowi zagrożenia ekologicznego. Jednak to wszystko nie przekonało drugiej strony.

Eskalacja konfliktu wydaje się niezrozumiała przede wszystkim dlatego, że Czechy wraz z naszym krajem należą do Grupy Wyszehradzkiej, której członkowie blisko ze sobą współpracują w sferze ekonomicznej, a także politycznej, starając się zajmować wspólne stanowisko w sprawach europejskich. Obserwatorzy wskazują, że jednym z powodów ostrej postawy Czech są wybory parlamentarne, które mają się odbyć w tym kraju 8 i 9 października. Partia ANO premiera Andreja Babiša walczy o zwycięstwo z dwoma blokami opozycyjnymi. Twarda postawa w sprawie Turowa ma przysporzyć A. Babišowi wyborców. Jeśli po wyborach, w których według sondaży prowadzi ANO, dojdzie do szybkiego porozumienia z Polską w sprawie Turowa, będzie to potwierdzenie tezy o politycznym tle sporu.

Za politycznym powodem postawy Czechów przemawia jeszcze jeden argument. Turów leży nie tylko przy granicy polsko-czeskiej, ale także czesko-niemieckiej, w regionie, w którym wszystkie trzy kraje mają kopalnie węgla brunatnego. Wszędzie jest on wydobywany metodą odkrywkową. Polska kopalnia jest jedna. Cztery są niemieckie, a najwięcej – pięć – należy do Czech. Jednak Czechy nie wysunęły zastrzeżeń wobec Berlina.

Nie można też wykluczyć kwestii ekonomicznych. Te trzy kraje należą do państw o największym poziomie wydobycia węgla brunatnego na świecie. W 2018 roku Niemcy plasowały się na pierwszym, Polska na szóstym, a Czechy na dziesiątym miejscu. Gdyby doszło do zamknięcia Turowa, musielibyśmy kupować węgiel brunatny dla elektrowni Turów, którą zaopatruje sporna kopalnia. Czesi mogą liczyć, że kupimy go od nich.

Warto zwrócić uwagę na to, że rozsądek w sporze wykazali samorządowcy z Polski i Czech reprezentujący przygraniczne regiony i miasta. W liście do premierów Czech i Polski zaapelowali o wypracowanie rozwiązania na „drodze konsensusu i dobrosąsiedzkich relacji, mając na uwadze przede wszystkim dobro mieszkańców”. W ten sposób przypomnieli, że sprawa dotyczy również relacji między konkretnymi ludźmi, którzy żyją po obu stronach granicy i ze sobą na różnych polach współpracują.

Szarża Brukseli

O ile teza o związku twardej postawy Czech z sytuacją polityczną w tym kraju może być dyskusyjna, o tyle nadzwyczajne zaangażowanie instytucji unijnych w sprawę Turowa niewątpliwie wynika z „krucjaty”, jaką prowadzą one przeciwko Polsce. Spór ten wynika przede wszystkim z negatywnego nastawienia Brukseli do obecnego polskiego rządu, który przeciwstawia się rozszerzaniu kompetencji unijnych instytucji i próbie zdominowania przez nie państw narodowych. Do tego obecny rząd jest konserwatywny, przez co w wielu sferach ideowych jest w ostrym konflikcie z lewicowymi instytucjami unijnymi. Bruksela m.in. uzależnia wypłatę środków z Funduszu Odbudowy od uznania pierwszeństwa prawa unijnego nad polską konstytucją, na co nie chcemy się zgodzić. Tymczasem Niemiecki Trybunał Sprawiedliwości w Karlsruhe orzekł wyższość niemieckiej konstytucji nad prawem unijnym, jednak Niemiec nie spotkały za to żadne represje. Znane są też ingerencje Brukseli w polskie sądownictwo, które są oparte na wątpliwych podstawach prawnych.

Właśnie kompetencje TSUE do orzekania w sprawie Turowa budzą największe wątpliwości. Europoseł Jacek Saryusz-Wolski z PiS twierdzi, że sankcje TSUE wobec Polski są bezprawne i bezskuteczne, gdyż zgodnie z unijnym prawem może je nakładać tylko Rada Europejska, i do tego jednomyślnie, ponieważ sprawa dotyczy kwestii energetycznych. Wskazuje tu artykuły 192 ust. 2c Traktatu o funkcjonowaniu UE, który wprost o tym mówi, oraz 194, który zapewnia nienaruszanie „prawa Państwa Członkowskiego do określania warunków wykorzystania jego zasobów energetycznych, wyboru między różnymi źródłami energii i ogólnej struktury jego zaopatrzenia w energię”.

Właśnie kwestie bezpieczeństwa energetycznego podnosi strona polska, wskazując, że zamknięcie kopalni oznaczałoby brak surowca dla elektrowni, która wytwarza do siedmiu procent energii elektrycznej w Polsce.

Rządy sędziów

Jest jeszcze jeden, wyjątkowo bulwersujący element stanowiska TSUE. Otóż decyzję o natychmiastowym wstrzymaniu prac w kopalni podjęła jednoosobowo wiceprezes Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej Rosario Silva de Lapuerta. Ona też nałożyła drakońskie kary. Warto zwrócić uwagę, że nie dała ona możliwości przedstawienia stanowiska stronom, a na polskie argumenty zawarte w opracowaniu, które liczyło prawie 60 stron i 570 załączników, TSUE odpowiedziało 11-stronicowym dokumentem, który nie odnosił się merytorycznie do argumentacji strony polskiej.

Trudno o bardziej nieodpowiedzialną decyzję niż środek tymczasowy w postaci wstrzymania prac kopalni. Pani sędzia wykazała się brakiem elementarnej wiedzy, nie da się bowiem zamknąć kopalni w jeden dzień, do tego spowodowałoby to katastrofę ekologiczną. Nie uwzględniła również losu kilku tysięcy pracowników kopalni, ich rodzin i mieszkańców regionu, których praca związana jest z istnieniem zakładu, a może to być nawet kilkadziesiąt tysięcy osób. Decyzja de Lapuerty jest przykładem skrajnej nieodpowiedzialności i potwierdza diagnozę o tworzeniu w UE systemu sędziokracji, w którym sędziowie różnych europejskich trybunałów przypisują sobie kompetencje do decydowania w sprawach, w których nie mają prawa orzekać. Od arbitralnej decyzji jednej sędzi nie może zależeć bezpieczeństwo energetyczne danego państwa i sytuacja egzystencjalna kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Dlatego związkowcy z NSZZ „Solidarność” zapowiedzieli, że 22 października udadzą się pod siedzibę TSUE w Luksemburgu i będą protestować przeciwko kuriozalnej decyzji sędzi de Lapuerty. Solidarność planuje także złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa sprowadzenia zagrożenia dla życia mieszkańców Bogatyni oraz pracowników kopalni i elektrowni w Turowie przez wiceprezes TSUE.

Konflikt wokół Turowa wygląda na próbę sił, w którym strona unijna posłużyła się ciężką artylerią, a Polacy twardo odpierają te ataki. W istocie spór ten nie dotyczy tylko kopalni w Turowie, której sprawa dla Brukseli jest pretekstem do osłabienia pozycji Polski w UE. •

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bogumił Łoziński

Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.

Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego

 

Quantcast