Do Kościoła wciąż przychodzą Kazachowie nawróceni z islamu. Wielu z nich spotkało Jezusa w zaskakujących okolicznościach.
Kazachowie są bardziej otwarci na rzeczywistość duchową niż Europejczycy, którzy tę naturalną otwartość już zatracili. Niektórym mieszkańcom kraju wielkiego stepu śni się Jezus, więc szukają Go także na jawie.
Księża w kurii w Astanie, stolicy Kazachstanu, wspominają zdarzenie, do którego doszło przed kilku laty w kościele w mieście Shortandy. Rodowity Kazach podszedł do ołtarza. Coś mówił i płakał. Wskazał palcem na wizerunek Jezusa: „Ten mi się śni. Dlaczego wasz Bóg do mnie przychodzi?” – zapytał proboszcza, księdza Wojciecha, misjonarza z Polski. Jako muzułmanin podobno miał nawet o to trochę pretensji.
Skośnooka Madonna
Niektórzy robią krok dalej i zaprzyjaźniają się z tym dopiero co poznanym Jezusem. – Zdarzają się ludzie, którzy mieli doznania mistyczne, jak Kazaszka Szołpan. Do kościoła przyprowadził ją „dziadzio” Turan, też Kazach, psycholog, któremu wielu rodaków zawdzięcza nawrócenie – mówi ks. Lucjan Pocałuń, obecnie proboszcz w Czkałowie w północnym Kazachstanie. – Turan skierował ją do kaplicy adoracji w katedrze. Powiedział: „Tam w koszyczku są karteczki. I to jest dla ciebie słowo”. Chodziło o krótki cytat z Pisma Świętego. Szołpan weszła do kaplicy i, jak mówi, zobaczyła Jezusa, realnie stojącego tam, gdzie jest wystawiony Najświętszy Sakrament. Powiedziała: „To Ty rzeczywiście żyjesz?”. To jej doświadczenie spotkania z Chrystusem – relacjonuje ks. Lucjan.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.