Ich imiona tworzą skrót WiN, czyli z angielskiego „wygrać”, który oddaje wiarę w zwycięstwo miłości. U progu sakramentu małżeństwa deklarują: Chcemy wygrywać w życiu, w kuchni, w niebie.
Ona jest doradcą zawodowym i trenerem pracy, pracuje z osobami wykluczonymi społecznie. On – inżynierem automatyki. Oboje należą do wspólnoty Góra Oliwna w Krakowie, on zaangażował się również w działalność Mężczyzn św. Józefa. Ona głosi konferencje na kursach chrześcijańskich, on właśnie przechodzi kurs Alpha.
Nie karmić się wyobrażeniami
Siedzimy przy stole w przytulnej kuchni wynajmowanego mieszkania Natalii, otuleni smakowitym zapachem ciasta, które Wojciech właśnie wyjął z piekarnika. Jak się poznali? – Podamy wersję romantyczną czy prawdziwą? – patrzą na siebie z uśmiechem, porozumiewawczo. Wersja romantyczna jest jak wyjęta z filmu. Ona idzie ul. Bracką, dźwigając stos książek, który wypada jej z rąk. On spieszy jej z pomocą i gdy zbierają tomy z chodnika, ich wzrok się spotyka… – A tak naprawdę poznaliśmy się w internecie! – śmieje się Natalia. To był jeden z chrześcijańskich portali dla singli. Trwała pandemia, ludzie siedzieli w domach, nie spotykali się.
– Jestem ostatnią osobą, która mogłaby poznać kogoś w internecie, bo w realu mam mnóstwo znajomych. Tym portalem byłam zniechęcona, zaczepiali mnie ludzie, z którymi pogawędka się nie kleiła – opowiada. I wtedy odezwał się Wojtek. Potoczyła się rozmowa, którą szybko przenieśli z internetu do spotkań na żywo. – Umówiliśmy się na kawę i to była najlepsza decyzja, jaką podjęliśmy. Nie karmiliśmy się wyobrażeniami na temat tej drugiej osoby, tylko po prostu postanowiliśmy się poznać – podkreśla dziewczyna. Okazało się, że dużo ich łączy. Oboje mają starszych rodziców, lubią gotowanie, podróże. Oboje odmawiali Nowennę Pompejańską. – Rzadko się spotykaliśmy, bo Natalka miała wypełniony kalendarz. Wyciągała go i wyznaczała termin, np. kolejna środa o 16.00 – śmieje się Wojtek. Cierpliwie czekał. – Byłem pewny naszej relacji wcześniej niż ona – wyznaje. – A ja byłam ostrożna, nie chciałam się spieszyć – uzupełnia Natalia.
Dziś mówią, że spotkali się w odpowiednim miejscu i czasie, a miłość rodziła się powoli, w dużej przyjaźni. – W pewnym momencie pomyślałam: jaki to świetny człowiek! – wspomina dziewczyna. Była wciąż niepewna, gdy Wojtek zaprosił ją na uroczystą kolację, a on powiedział tylko: nie bój się. Wtedy już wiedziała – to jest to.
Jeszcze nie tak dawno temu nic nie wskazywało na to, że będą razem. – Planujemy po swojemu, mamy swoje wizje, ale Pan Bóg robi swoje. Czas, który daliśmy sobie na początku, teraz procentuje. Wyluzowaliśmy. Uspokoiliśmy się – opowiada mężczyzna. Wszystko, nawet motyle w brzuchu, miało swój rytm.
– Kiedy podjęliśmy decyzję o byciu razem i zobaczyliśmy, że możemy na siebie liczyć, że potrafimy połączyć pasje, nawet sekundy się nie wahałam, gdy Wojtek poprosił mnie o rękę. Ale wiemy, że do końca życia będziemy się poznawać i odkrywać. Jesteśmy ciekawi, co przyniesie małżeństwo – deklaruje Natalia.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się