Telewizja publiczna jest oceniana przez pryzmat programów informacyjnych i publicystycznych, tymczasem wykonuje olbrzymią pracę w sferze kultury.
Kilkaset produkcji własnych i we współpracy, odnowienie Teatru Telewizji, wielokrotny wzrost nakładów na produkcje misyjne – to tylko niektóre działania telewizji publicznej w ostatnich pięciu latach. Działania, które rzadko docierają do świadomości odbiorców, gdyż obraz TVP jest zdominowany przez politykę.
Na drugim planie
TVP za rządów Jacka Kurskiego wzbudza wiele emocji. Głównie za sprawą programów informacyjnych i publicystycznych, o których opozycja mówi, że są tubą propagandową PiS. Obrońcy telewizji publicznej nie negują jej politycznego zaangażowania, ale tłumaczą to koncepcją równowagi medialnej. Chodzi w niej o to, że wielkie telewizje prywatne, głównie TVN, prezentują punkt widzenia opozycji i atakują PiS, więc telewizja publiczna, promując PiS, równoważy przekaz. Nawet gdyby uznać taką argumentację, problem leży w formie, w jakiej to robi. Nie chodzi tylko o brak obiektywizmu, rzetelności, ocenianie świata z perspektywy określonej ideologii. TVP przekroczyła dopuszczalną granicę bezpardonowymi atakami personalnymi, które przypominają szczucie. Tego nie da się obronić. Krytycy wskazują też, że publiczna telewizja schlebia niezbyt ambitnym gustom odbiorców, np. promując tzw. niską kulturę w rodzaju disco polo, co też jest prawdą. Tyle że poza tymi sferami, wybijającymi się w debacie publicznej na pierwszy plan, telewizja publiczna ma również inną ofertę, którą warto docenić, a jest nią wymiar kulturotwórczy.
Jeśli porównamy wydatki TVP z 2015 r., gdy rządziła Platforma, z wydatkami z 2020 r. za rządów PiS, różnica jest olbrzymia. Według danych, przekazanych nam przez Centrum Informacji TVP, w ciągu pięciu lat nastąpił ponaddwukrotny wzrost nakładów na główne kanały tematyczne: Kultura, Historia i ABC z 61 mln do 134 mln zł, czterokrotny na produkcje Teatru Telewizji, z 4 mln do 20 mln zł, i prawie dwukrotny na produkcję własną, z 650 mln do 1160 mln zł w 2019 r. (w 2020 spadek ze względu na COVID do 1080 mln zł).
Już te wyrywkowe dane pokazują, że prawie 2 mld zł przekazane na ten rok z budżetu państwa na TVP idą nie tylko na, jak twierdzi opozycja, propisowską propagandę, ale w dużym stopniu na produkcje o uniwersalnym charakterze, które powinny być tworzone niezależnie od tego, jaka opcja polityczna decydować będzie o kształcie mediów publicznych.
Festiwal kultury
Inspiracją do napisania tego artykułu był Festiwal Kultury Narodowej „Pamięć i Tożsamość”, który odbywał się od 22 lutego do 1 marca, ze względu na pandemię w formule on-line. Przez tydzień widzowie mogli za darmo obejrzeć prawie 100 obrazów z lat 2018–2020, łącznie ponad 450 godzin emisji, których TVP była producentem lub współproducentem. Blisko 100 produkcji zostało wybranych na konkurs spośród wielu innych. To pokazuje, że niejako za kulisami polityki w TVP odbywa się intensywna praca kulturotwórcza.
Festiwalowe produkcje podzielono na sześć kategorii, m.in. film i serial fabularny oraz dokumentalny, teatr, koncert i dzieła związane z dziedzictwem Jana Pawła II. Wśród nich są takie, które zyskały dużą popularność, a niektóre wzbudziły nawet wielkie emocje.
Na przykład serial „Stulecie Winnych” osiągał rekordy oglądalności – śledziło go średnio ok. 3 mln widzów. W historii zwykłej rodziny z podwarszawskiej wsi na przestrzeni XX wieku każdy mógł dopatrzeć się doświadczenia losów swoich bliskich. Właśnie rusza trzeci sezon serialu.
Wielkie emocje wywołał serial „Osiecka”, krytykowany z różnych stron, ale też chwalony. Nie wchodząc w tę dyskusję, warto zwrócić uwagę, że wzbudził on szeroką debatę publiczną i już to jest wartością samą w sobie, a w konsekwencji sukcesem telewizji publicznej.
Warto też podkreślić, że TVP współfinansuje wiele bardzo wartościowych produkcji, np. „Ułaskawienie” Jana Jakuba Kolskiego czy „Kamerdyner” Filipa Bajona. Oba obrazy były prezentowane na festiwalu.
Teatr, historia, dokument
Nawet zaciekli krytycy prezesa Kurskiego przyznają, że doprowadził on do odbudowy Teatru Telewizji, który przed 2015 r. chylił się ku upadkowi. Publicysta Piotr Zaremba, który m.in. specjalizuje się w tematyce kulturalnej, w rozmowie z GN ocenia: „Odbudowany został Teatr Telewizji, który u schyłku rządów Platformy, za prezesury Juliusza Brauna, był na skraju zapaści. Powstało bardzo dużo dobrych przedstawień, na przykład »Listy z Rosji« w reżyserii Wawrzyńca Kostrzewskiego na podstawie książki Astolphe’a de Custine’a czy »Inny świat« na podstawie zapisków Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, »Hamlet« czy »Znaki«. To są spektakle pod względem artystycznym bardzo wartościowe, które jednak nie mieściły się w repertuarze teatrów scenicznych, na ogół nastawionych na trochę inną tematykę”. Jak wspomnieliśmy wcześniej, nakłady na Teatr Telewizji w ciągu pięciu lat wzrosły czterokrotnie.
Rozwój nie dotyczy tylko pojedynczych elementów, ale całych kanałów. Nową koncepcję TVP Kultura opracował Mateusz Matyszkowicz, który obecnie jest wiceprezesem TVP odpowiedzialnym za podmioty tworzące szeroko pojętą kulturę. W TVP Kultura, inaczej niż np. w TVP Info, pojawiają się twórcy i publicyści związani z bardzo różnymi nurtami. W tym roku ruszył nowy kanał – TVP Dokument, który specjalizuje się w emisji filmów dokumentalnych, ma je też produkować.
Renesans przeżywa TVP Historia, kierowana przez Piotra Legutkę. Gdy obejmował kanał w 2017 r., szły głównie powtórki, teraz emitowane są produkcje własne. Bardzo ciekawą inicjatywą TVP Historia jest coroczny konkurs dla oddziałów TVP na dokument historyczny. Dzięki konkursowi w ciągu trzech lat udało się zrobić 36 dokumentów. Co ważne, są to filmy ambitne, na wysokim poziomie, które potem wygrywają festiwale. Na przykład w Lublinie powstał film Leszka Wiśniewskiego „Trzy losy, jedna Polska”, który wygrał Zamojski Festiwal Filmowy „Spotkania z historią”. Obraz opowiada ostatnie 100 lat Polski z perspektywy dziejów trzech braci Pomarańskich (jeden z nich napisał „O mój rozmarynie”). Oddziały na realizację konkursowych dokumentów otrzymują poważne środki, co ma znaczenie dla ich budżetu. Fundusze na utrzymanie i produkcje oddziałów terenowych w ciągu ostatnich pięciu lat wzrosły z 234 mln do 366 mln złotych.
Trzeba też pamiętać o misyjnym charakterze części produkcji TVP. Tworzenie filmów historycznych, dokumentalnych czy Teatru Telewizji wymaga nakładów, które się nie zwrócą. Popularne programy rozrywkowe czy seriale zarabiają na siebie dzięki reklamom, produkcja misyjna nie może na nie liczyć, gdyż ma zbyt małą oglądalność. To z tego powodu stacje prywatne nie tworzą ambitnych produkcji, gdyż na nich nie zarobią. Media publiczne są właściwie jedynym miejscem, gdzie szeroka publiczność może obejrzeć spektakle teatralne czy ambitne programy kulturalne. Prawda jest taka, że tego rodzaju produkcje Polacy będą mogli obejrzeć w telewizji publicznej albo wcale. Stąd pomysły opozycji, aby po przejęciu władzy w ogóle zamknąć TVP, są tyleż absurdalne co szkodliwe.
Przekaz ideowy
Krytycy telewizji publicznej mają rację, twierdząc, że w kwestiach politycznych popiera ona obóz rządzący, i to nawet nie całą Zjednoczoną Prawicę, lecz PiS. Jednocześnie formułują oni tezę, że także w sferze kultury, a szczególnie historii, TVP uprawia propagandę zgodną z prawicowym przekazem rządzących. Tymczasem nie do końca jest to teza prawdziwa. Redaktor Zaremba z nią polemizuje. „To nie jest do końca prawda. Na przykład serial »Stulecie Winnych« dobrze oddaje przełomowe momenty historii Polski bez jakiegoś narzuconego schematu. TVP Kultura rzetelnie mówi o życiu kulturalnym, zaprasza się tam ludzi z różnych stron, nie ma tam próby budowania konserwatywnego przekazu, raczej pokazywanie bogactwa kultury” – podkreśla.
Pisarz i publicysta Rafał Ziemkiewicz, doceniając, że TVP zaczęła w tej sferze coś robić, nie jest jednak usatysfakcjonowany stroną merytoryczną. Jak zauważa, ze względu na patologiczny system producencki telewizji bardziej opłaca się kupić serial rosyjski czy ukraiński, niż wyprodukować własny. A jeśli już coś powstaje, to warstwa ideowa jest przedstawiona w schemacie lewicowo-postępowym, a nie konserwatywnym. Jako przykład podaje spektakl Macieja Wojtyszki o Piłsudskim i Dmowskim pt. „Ni z tego, ni z owego” w Teatrze Telewizji. „Było to strasznie słabe, zwłaszcza jak na tak dobrego reżysera. Widać, że on kompletnie nie rozumiał, o co temu Dmowskiemu chodzi, nie dał mu po prostu żadnego głosu. To był monolog Piłsudskiego, natomiast Dmowski pojawiał się jako facet, który robi sałatkę i właściwie nie wiadomo, dlaczego mówi to, co mówi” – tłumaczy. Jego zdaniem wciąż nie pojawili się w TVP twórcy, którzy mieliby inne spojrzenie na rzeczywistość, którzy myśleliby prawicowymi kategoriami.
Rzeczywiście TVP ma problem z przekazem prawicowych wartości. Z pokazywaniem ich jako oczywiste, dobre, warte poświęcenia nie w sposób sztuczny, doczepiony na siłę, nieatrakcyjny, ale jako treść życia bohaterów. Wynika to m.in. z faktu, że brakuje twórców, którzy mieliby konserwatywne DNA, myśleliby i żyli tradycyjnymi wartościami. Być może dlatego próby nakręcenia wybitnego filmu o wielkim polskim bohaterze, np. rotmistrzu Pileckim, spełzają na niczym.•
Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.
Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się