Nowy numer 17/2024 Archiwum

Jak o bezwładnić kurę?

O kryzysie braci kaznodziejów i Lecha Poznań z dominikaninem Wojciechem Prusem rozmawia Marcin Jakimowicz.

W ostatniej minucie finału Ligi Mistrzów?

– Wystarczy, że to finał naszego podwórka. Myślę, że lepiej dla naszego przeżywania wiary, gdybyśmy nie używali wyświechtanego słowa „grzesznik”, ale po prostu „przegrany”. Mówiłem to kazanie, podbudowywałem ludzi na okoliczność porażek: „Zobaczcie, usprawiedliwiony wyszedł ten, który przegrywał, nie zwycięzca”. Tylko że potem oglądnąłem mecz Lecha z Górnikiem (śmiech)... Co tu dużo gadać: wszystkie kazania mówimy o sobie i do siebie. I musimy je od razy przeżywać na sobie.

Może trener Zieliński przejął się niedzielną Ewangelią i świadomie pokazał niemoc?

– Może? (śmiech). Łatwo mówi się kazania, a potem człowiek nie potrafi przeżywać zwykłej porażki swej drużyny. Jest kompletnie bezbronny. A co dopiero wobec odejść braci!

Ale wreszcie może zawyć do Pana Boga: Ratuj! Może stoi Ojciec po drugiej stronie reflektora: rzuca światło, samemu stojąc w cieniu?

– Nie mam pojęcia… Zauważyłem, że gdy pracowałem w krakowskiej „Beczce”, wszystkie nawrócenia czy radykalne przemiany u studentów, których byłem duszpasterzem, dokonywały się wtedy, gdy mnie nie było. Póki byłem na miejscu, nic się nie działo. A potem przyjeżdżałem i wysłuchiwałem poruszających historii…

Ale dzięki temu nie mógł Ojciec powiedzieć: „My z Panem Jezusem”…

– To prawda. Może ja jestem jak Franciszek Smuda, który twierdzi, że Lech zdobył mistrzostwo, bo on go dobrze przygotował, a potem odszedł? Oczywiście, że mogłem ewangelicznie westchnąć: „Sługa nieużyteczny jestem”. Takie rzeczy czyta się znakomicie, ale gdy to na człowieka spada…Kiedyś do poznańskiego klasztoru przyjechali włoscy kapłani, pracujący w brazylijskich slumsach: Antonello Cadeddu i Enrique Porcu. Tłumy ludzi. Ja ich tłumaczyłem, dobrze nam się współgrało, wpadliśmy w rezonans. Zdziwiłem się, że to, co oni mówili, było proste. Nic nowego, klasyka gatunku – a ludzie walili drzwiami i oknami. Zapamiętałem jednak bardzo jeden przykład. Ojciec Enrique opowiadał o tym, że babcia uczyła go, jak się unieruchamia kurę. Trzeba narysować na asfalcie linię, a potem chwycić kurę i zbliżać ją powoli do tej linii. Ona w pewnym momencie dostaje tak zwanego strita, zeza, fiksuje, jest ogłupiała. To ją paraliżuje.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza