Nowy numer 13/2024 Archiwum

Jak o bezwładnić kurę?

O kryzysie braci kaznodziejów i Lecha Poznań z dominikaninem Wojciechem Prusem rozmawia Marcin Jakimowicz.

Wojciech Prus ur. 1964 w Poznaniu – dominikanin, patrolog, wieloletni duszpasterz akademicki, dyrektor Wydawnictwa Polskiej Prowincji Dominikanów „W drodze”, zagorzały kibic poznańskiego Lecha.

Marcin Jakimowicz: O zmroku święty Dominik leżał krzyżem na posadzce bazyliki św. Sabiny i płakał: – Boże, co się stanie z grzesznikami? A polscy dominikanie mają przyklejone uśmiechy i gotowe odpowiedzi…

O. Wojciech Prus: – Może i tak... Gdybyśmy mieli za zadanie gorszenie ludzi i pozbawianie ich nadziei, to może byśmy tego uśmiechu nie prezentowali. Naszym zadaniem jest budowanie. Trudno mi mówić o tym, jak to jest z dominikanami w ogóle. Ja mam teraz pewien kłopot z tym wylewaniem łez z powodu innych ludzi. Jestem z pokolenia „Solidarności”. Mam we krwi grę drużynową. Był we mnie bardzo mocny mit „Solidarności” – czasu, gdy graliśmy razem. Ale to jednak ludzki mit: wiele osób zeszło z piedestału. Przeszliśmy przez rozczarowanie, nierzadko słychać, że ideał sięgnął bruku.

Przed dwudziestu laty potrafiłem na jednym oddechu wymienić ze dwudziestu dominikanów i ani jednego paulina. A potem te nazwiska zaczęły się wykruszać. Może zbytnio skupialiśmy się na ludziach?

– Nieprzypadkowo mówię o upadku mitu „Solidarności”. Wydaje mi się, że my – dominikanie – przechodzimy podobną drogę. Był czas odwagi, zwycięstw drużynowych i dobrze, że tak było. Ale zobaczmy: nie ma w polityce takiej nienawiści między postkomunistami a byłymi działaczami „Solidarności” jak między ludźmi, którzy wyszli z tego samego obozu i założyli dwie różne partie. Ta szarpanina jest absolutnie niezwykła i absurdalna. Ja przez kilka dobrych dni łapałem się za głowę i byłem głęboko rozczarowany tym, że nie powstał PO–PIS, czyli koalicja, na którą liczyło tak wielu Polaków. Potem kilka lat zajęło mi dojrzewanie do stwierdzenia: spokojnie, to tylko polityka.

A my mamy westchnąć: – Spokojnie, to tylko zakon braci kaznodziejów?

– Może analogia jest dobra. Mówimy tylko o doczesnych, ludzkich konstrukcjach i staraniach. Może ten mit był i panu w pewnym momencie potrzebny. Tak by się chciało mieć paru świętych na cokołach jeszcze za ich życia! Pewnie dlatego potrafił pan wymienić tę dwudziestkę… Ale ludzki mit musi przejść próbę czasu i prędzej czy później widać, że Kościół składa się z samiutkich grzeszników. Mam problem z Dominikowym współczuciem, bo nie wiem jeszcze, czy płaczę ze względu na grzesznika, czy dlatego, że to ja poniosłem porażkę i coś mi się po ludzku rozsypało.

Żartował Ojciec ostatnio: „Ojciec Badeni miał szczęście. Zmarł jako dominikanin. To rzadkość”. Gorzki żarcik…

– To prawda. Po wczorajszej przegranej Lecha Poznań z Górnikiem Zabrze napisałem do znajomych, że będziemy mieli najpiękniejszy stadion w drugiej lidze. Na to jeden z moich współbraci powiedział: „To nie fair. Zagrałeś faul. Masz być człowiekiem nadziei”.

« 1 2 3 4 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza