O kruchym pokoju, dramacie Palestyńczyków i polskiej pomocy dla cierpiących mówi Anton Asfar, sekretarz generalny Caritas Jerozolima.
Tomasz Gołąb: Jaka jest dzisiaj sytuacja mieszkańców Strefy Gazy?
Anton Asfar: Gaza była bardzo gęsto zabudowanym miastem, mieszkało tam milion ludzi. Mamy tam dwie parafie: katolicką Świętej Rodziny i wspólnotę prawosławną Świętego Porfiriusza, które stały się schronieniami dla uchodźców. Po wzmożeniu ataków, zwłaszcza nalotów, w czasie których bombardowano wielopiętrowe budynki, mieszkańcy Gazy zostali zepchnięci na południe. Wiele operacji wojskowych miało miejsce w sąsiedztwie kościołów i szpitala Al-Ahli. Jako Caritas byliśmy zmuszeni całkowicie zamknąć pięć punktów medycznych w Gazie. 10 października ogłoszono zawieszenie broni i doszło do porozumienia, ale to dopiero początek próby zakończenia wojny w Gazie, bardzo kruchy w tej chwili... To zaledwie pierwszy krok w długoterminowym procesie pokojowym, który wymaga wielu negocjacji. Nie dotyka on Zachodniego Brzegu, Jerozolimy ani przyczyn konfliktu, które sięgają dekad wstecz. Widzimy wielu chrześcijan opuszczających Gazę czy Zachodni Brzeg. 200 chrześcijańskich rodzin z powodu wojny już opuściło Ziemię Świętą, zwłaszcza z rejonu Betlejem. Kiedy 10 października ogłoszono zawieszenie broni, ludzie zaczęli wracać do północnej części Gazy, lecz zostali ostrzelani tego samego dnia. Kiedy wrócili, odkryli, że ich dzielnice zrównano z ziemią. Proszę sobie wyobrazić budynek, w którym mieszkało 30 lub 40 rodzin. Teraz jest tam tylko góra gruzu. Gdzie mają mieszkać? Przynoszą namioty i rozstawiają je nawet tam, choć drogi są zablokowane, ludzie nie mogą znaleźć czystej wody, a kanalizacja nie działa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
już od 14,90 zł