W Wadowicach nie tylko Jan Paweł II jest znany i kochany. Szczególną czcią cieszy się tu Opiekun Pana Jezusa.
Z placu przed sanktuarium św. Józefa w Wadowicach „na Górce” widać słynny „papieski” kościół parafialny. Zza bezlistnych drzew wyłania się cebulasty hełm jego wieży. To blisko stąd, raptem kilkaset metrów. Młody Karol Wojtyła nie miał daleko, nic też dziwnego, że często przychodził tu do spowiedzi. Modlił się nieraz przed ołtarzem, w którym widnieje naturalnych rozmiarów wizerunek św. Józefa z małym Jezusem na ręku. W drugiej dłoni święty trzyma kwiat lilii. Kiedy się lepiej przyjrzeć, można zauważyć, że Józef ma na palcu… Pierścień Rybaka. Prawdziwy pierścień papieża, ofiarowany sanktuarium przez Jana Pawła II w 2003 roku z okazji srebrnego jubileuszu swojego pontyfikatu. Papież dołączył do pierścienia bullę. „W moim rodzinnym mieście święty Józef, drugi Patron mojego Chrztu, roztacza swą opiekę nad Ludem Bożym z kościoła Karmelitów Bosych »na Górce«, w którym doznaje czci w obrazie znajdującym się w głównym ołtarzu” – przypomniał Ojciec Święty w dokumencie. Nawiązując do przekazanego daru, napisał: „Niechaj ten pierścień, symbol oblubieńczej miłości, jaki zostanie uroczyście nałożony na dłoń świętego Józefa w wadowickim obrazie, przypomina Jego czcicielom, że Opiekun Świętej Rodziny to »Mąż sprawiedliwy, posiadający nade wszystko wyraźne rysy oblubieńca, który do końca pozostał wierny wezwaniu Bożemu«”.
19 marca 2004 roku odbyła się uroczystość nałożenia pierścienia, a kościół karmelitów bosych w Wadowicach otrzymał tytuł sanktuarium św. Józefa. Było to potwierdzenie istniejącego tu już od dawna kultu przybranego ojca Jezusa.
Fenomen popularności
Czcicieli św. Józefa w wadowickim sanktuarium jest wielu. – Dla nas wciąż jest tajemnicą, jak to się dzieje, że ludzie tu tak przylgnęli do św. Józefa. Bo bardzo szybko uznali, że to jest ich opiekun – mówi o. Ryszard Stolarczyk.
Jednym z zewnętrznych wyrazów tego przekonania są prośby i podziękowania, jakie pielgrzymi wypisują na kartkach i wrzucają do stojącej w kościele skrzyni. W każdą środę kartki te są odczytywane przed Mszą Świętą.
– O, tutaj jest część z tych, które zostaną odczytane w najbliższą środę – o. Leszek Stańczewski, przeor wadowickiego klasztoru, pokazuje nam plik kartek. Na każdej z nich opisana jest jakaś sprawa leżąca komuś na sercu, przekazana w przekonaniu, że święty opiekun Jezusa na pewno pomoże.
„Święty Józefie, pomóż mi wytrzymać z moim mężem” – czytamy na jednej z kartek. „Święty Józefie, proszę o nawrócenie Grzegorza” – widnieje na innej. Na kolejnej ktoś napisał: „Święty Józefie, dziękuję za opiekę i łaski, proszę o uwolnienie od niecierpliwości i złości”. Są podziękowania, takie jak to: „Święty Józefie, dziękuję za łaskę dobrego małżeństwa”, są też prośby w ważnych dla ludzi sprawach: „Święty Józefie, dziękuję za wsparcie dla naszej rodziny, gdy taka wichura się w niej zerwała” albo: „Święty Józefie, proszę Cię o dobrego męża, proszę, aby nasze drogi się połączyły”. Teraz, w czasie epidemii, takich modlitw jest średnio około 30, ale w zwykłym czasie dużo więcej. Czasami ich autorami są ludzie z Wadowic i okolicy, a często też pielgrzymi z bardzo daleka.
– Miałem kiedyś taką sytuację, że musiałem przed Mszą św. wyjść i odczytywać prośby do św. Józefa. Patrzę, a tu prawie 300 kartek! I to w różnych językach. Były nawet napisane po chińsku! – śmieje się o. Ryszard.
Najważniejszym przejawem czci Opiekuna Jezusa w wadowickim sanktuarium jest coroczna dziewięciotygodniowa nowenna do św. Józefa. Jest ona odprawiana nieprzerwanie od 1895 roku, co znaczy, że zwyczaj ten powstał 3 lata po tym, jak w Wadowicach osiedlili się karmelici bosi. Nabożeństwo to jest niezwykle popularne.
– W tym roku będzie więc 125. nowenna do św. Józefa – mówi przeor. – Ona się tu w jakiś niesamowity sposób przyjęła. Ostatnimi laty jest tak, że w każdą środę przez dziewięć tygodni poprzedzających uroczystość św. Józefa odprawiane są Msze św. o godz. 8.00 i 18.00. Kościół jest wtedy przepełniony. W ostatnim czasie przyjęło się, że kolejno osiemnastu kapłanów, szczególnie proboszczów z okolicznych parafii, przyjeżdża ze swoimi scholami, chórami, orkiestrami i w ogóle z parafianami – opowiada zakonnik.
Do spowiedzi? Proszę!
– Pan do spowiedzi? – pyta przeor mężczyznę, który wszedł do kościoła. – To proszę nacisnąć dzwonek, zaraz przyjdzie ojciec, który ma dyżur.
Tak było tu od początku. Jeszcze w XIX wieku penitenci przychodzili tu z bliska i z daleka, nawet z okolic Suchej czy Żywca, i w ciągu całego dnia mogli poprosić o spowiedź. Dziś jest podobnie – i wielu wiernych korzysta z tej okazji. Co prawda w czasie pandemii także tu zauważa się, że mniej osób przystępuje do spowiedzi, ale za to przybywa takich, którzy czują potrzebę wyspowiadania się z całego życia. – Bardzo dużo jest takich przypadków, zdecydowanie więcej niż normalnie. Było to bardzo widoczne w marcu i teraz, przy drugiej fali pandemii. Ludzie dzwonią, mejlują: „Czy mogę odprawić spowiedź generalną? Jak to zrobić?” – podkreśla przeor. Uważa, że sytuacja, w której się znaleźliśmy, powoduje polaryzację postaw względem spraw wiary. Wielu jest więc takich, którzy podejmują refleksję nad kruchością swojego życia, co skłania ich do nawrócenia.
Wśród stojących po bokach kościoła konfesjonałów wyróżnia się pierwszy po prawej. Umieszczony na nim napis informuje, że tu spowiadał św. Rafał Kalinowski.
To właśnie on zakładał ten klasztor. Dziś jego statua wita pielgrzymów przychodzących od strony miasta. Święty Rafał Kalinowski przybył tu z figurą św. Józefa i z przywiezionym z Wilna obrazem tego patrona. Zanim zbudowano kościół i klasztor, wizerunek ten wisiał w tymczasowej kaplicy. Obecnie mieści się w kaplicy budynku rekolekcyjnego.
Kult św. Józefa w zakonie karmelitów bosych jest bardzo żywy. Zakonnicy na przykład codziennie odmawiają litanię do tego świętego.
– Kult św. Józefa w Karmelu rozszerzyła św. Teresa Wielka. Wszędzie jeździła z figurką św. Józefa. Spośród siedemnastu fundacji, które założyła, jedenaście klasztorów jest pod jego wezwaniem. Była przekonana, że dzięki jego wstawiennictwu została uzdrowiona, a później jego opiece przypisała udaną reformę zakonu. Ilekroć go o coś prosiła, on jeszcze więcej jej dawał. Powtarzała też, że Bóg dał różnym świętym łaskę wspomagania nas w wielu rzeczach, ale św. Józefowi dał łaskę wspomagania nas we wszystkim – mówi o. Leszek Stańczewski.
Opiekun chroni
Zakonnicy z Wadowic są przekonani o mocy wstawiennictwa patrona ich kościoła. Jego opiece przypisują samo powstanie tu klasztoru, a później opiekę nad tym miejscem w czasie okupacji. W listopadzie 1942 roku zagrożeni wyrzuceniem z klasztoru, zawierzyli się św. Józefowi. Nieoczekiwanie Niemcy odstąpili od swojego planu, dzięki czemu karmelici nie zostali usunięci.
Opieka świętego patrona dała się też odczuć w 1945 roku, gdy przez Wadowice przechodził front. Zakonnicy ponownie zwrócili się o ochronę do św. Józefa. Skutkiem szczęśliwych „zbiegów okoliczności” budynki nie ucierpiały poważnie ani wskutek ostrzału, ani bombardowań. W krytycznym momencie została też udaremniona próba wysadzenia zaminowanych już budynków kościoła i klasztoru. Mieszkający tam wtedy karmelici nie mieli wątpliwości, że ocalenie tego miejsca jest cudem św. Józefa. Wyrazem ich wdzięczności jest umieszczona w bocznej ścianie prezbiterium upamiętniająca tamto wydarzenie tablica wotywna. Zakonnicy cały czas odmawiali też Litanię do św. Józefa o uratowanie prowincji zakonnej w czasie wojny, a później w czasach komunizmu.
Także okoliczna ludność w św. Józefie upatrywała swojego orędownika w niebezpieczeństwach. Świadectwem tego jest notatka klasztornego kronikarza, który pod rokiem 1915, gdy miastu zagrażała rosyjska ofensywa, pisał, że lud „z wielką ufnością spodziewa się od św. Józefa ochrony tutejszej okolicy przed nieprzyjacielem, a stąd też z gorliwością i czcią szczególną garnie się do tego św. Obrońcy”.
Szkaplerz
Na lewo od ołtarza widnieje ścienny relikwiarz ze szkaplerzem Jana Pawła II. Został podarowany sanktuarium już po śmierci właściciela, 23 listopada 2005 roku. To właśnie w tym kościele młody Karol Wojtyła przyjął szkaplerz karmelitański, o czym niejednokrotnie mówił. Jako papież w czerwcu 1999 roku, podczas krótkiego pobytu w Wadowicach, powiedział: „Jak za lat młodzieńczych wędruję w duchu do tego miejsca szczególnego kultu Matki Bożej Szkaplerznej, które wywierało tak wielki wpływ na duchowość ziemi wadowickiej. Sam wyniosłem z tego miejsca wiele łask, za które dziś Bogu dziękuję. A szkaplerz do dzisiaj noszę, tak jak go przyjąłem u karmelitów na Górce, mając kilkanaście lat”.
Jan Paweł II w bulli z 2003 roku wyraził zakonnikom z Wadowic podziękowanie za ich służbę. Pisał: „A karmelici bosi, wierni stróże wadowickiego kościoła, przyjmując moją wdzięczność za to wszystko, co od najmłodszych lat otrzymałem od karmelitańskiej szkoły duchowości, niechaj za przykładem swej św. Matki Teresy od Jezusa kontemplują w św. Józefie doskonały wzór zażyłości z Jezusem i z Maryją, patrona modlitwy wewnętrznej i niestrudzonej służby braciom”. •
Dziennikarz działu „Kościół”
Teolog i historyk Kościoła, absolwent Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, wieloletni redaktor i grafik „Małego Gościa Niedzielnego” (autor m.in. rubryki „Franek fałszerz” i „Mędrzec dyżurny”), obecnie współpracownik tego miesięcznika. Autor „Tabliczki sumienia” – cotygodniowego felietonu publikowanego w „Gościu Niedzielnym”. Autor książki „Tabliczka sumienia”, współautor książki „Bóg lubi tych, którzy walczą ” i książki-wywiadu z Markiem Jurkiem „Dysydent w państwie POPiS”. Zainteresowania: sztuki plastyczne, turystyka (zwłaszcza rowerowa). Motto: „Jestem tendencyjny – popieram Jezusa”.
Jego obszar specjalizacji to kwestie moralne i teologiczne, komentowanie w optyce chrześcijańskiej spraw wzbudzających kontrowersje, zwłaszcza na obszarze państwo-Kościół, wychowanie dzieci i młodzieży, etyka seksualna. Autor nazywa to teologią stosowaną.
Kontakt:
franciszek.kucharczak@gosc.pl
Więcej artykułów Franciszka Kucharczaka