Nowy numer 13/2024 Archiwum

Oddajcie nam tęczę

Magia świąt? Tęcza jako symbol gejów? Medytacja obowiązkowo „transcendentalna”? Niebo wiejące nudą? Metallica w wersji chorałowej? Nie kupuj popkulturowej papki. Koneserzy nie piją przecież rozcieńczonej whisky.

Oddajcie nam tęczę   Gdy Benedykt XVI w Auschwitz zadawał najbardziej dramatyczne pytania świata, na niebie pojawiła się tęcza East News/Dario Pignatelli Znalazłem święty Graal!

Słowo „medytacja” nie kojarzy się nam już z trapistami czekającymi w ciszy na Słowo. Pachnie raczej Dalekim Wschodem. I jeśli pojawia się na słupach ogłoszeniowych, to jak papużka nierozłączka związane jest z określeniem „transcendentalna”.

– Medytacja otwiera na prawdę. Nie jest wartością samą w sobie, ale ma pomóc w odkryciu Boga. Prowadzi do wzrostu miłości – wyjaśnia o. Laurence Freem, benedyktyn z Londynu, dyrektor Światowej Wspólnoty Medytacji Chrześcijańskiej. Św. Ignacy Loyola pisał, że w medytacji zbieramy siły, by „wyrwać się z siebie i przejść w Boga”. A Matka Teresa z Kalkuty notowała: „Bóg jest przyjacielem milczenia. Potrzebujemy milczenia, byśmy mogli dojść do duszy. Dusze ludzi rozmodlonych to dusze, w których panuje głęboka cisza. Nie możemy stanąć w obecności Bożej, jeśli nie narzucimy sobie ciszy wewnętrznej i zewnętrznej”. To cel medytacji.

Tymczasem ziewający, znudzeni katolicy szukają coraz częściej odpowiedzi w kursach jogi i medytacji transcendentalnej. I najczęściej wracają z kwitkiem. Znakomicie opisał tę drogę Tomasz Budzyński, muzyk przed laty zafascynowany wschodnimi duchowościami, współzałożyciel klubu „Gnosis”, skupiającego śmietankę rodzimego okultyzmu.

– Byłem gnostykiem, rozkochanym w legendach arturiańskich. W nich bardzo istotne było poszukiwanie świętego Graala, kielicha, w którym jest krew Chrystusa. Rycerze udawali się na Wschód, by go odnaleźć. I nagle ja ten Graal znalazłem! Znalazłem! Bo Graal jest obecny na każdej Mszy św. Jest to kielich, który stoi na ołtarzu, bo jest w nim krew Chrystusa. Ludzie myślą, że by go znaleźć, trzeba pojechać do Tybetu. Nieprawda! Święty Graal jest w kościele kilka metrów obok. Stoi na ołtarzu.

Przypominamy coraz częściej poczciwego Koziołka Matołka, który „po szerokim świecie szuka tego, co jest bardzo blisko”. Tuż za rogiem.

Piekielnie nudne

Gdybym sugerował się serwowanymi przez popkulturę obrazami piekła i nieba, zostałbym zdeklarowanym satanistą. Ogień, ruch, energia – to obraz towarzyszący „piekielnie ostrym chipsom” czy „diabelsko dobrej zupie”. Niebo w mediach jest nijakie. Ziewające aniołki (z obowiązkowym cellulitem) wylegują się na chmurkach. Nawet mający dobre intencje reżyserzy komedii „Anioł w Krakowie” przedstawili raj jako białą, pustą przestrzeń. Nuda, proszę pana, nic się nie dzieje. Aż się ma ochotę wyjść z kina...

A przecież wystarczy przeczytać pierwsze zdania Księgi Ezechiela czy proroctwo Daniela: „Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła – płonący ogień. Strumień ognia się rozlewał i wypływał od Niego” (Dn 7,9-10). Nie, nie, to nie opis komputerowej gry. To czytanie, które przywraca właściwe proporcje. Nieprzypadkowo demony na średniowiecznych miniaturach przedstawiane były jako małpy. Niezdolne do kreacji, działają na zasadzie Ctrl+C, Ctrl+V i odwracają akcenty.

Niebo jest pełne ruchu, dynamiki, rozwoju. Wspomniany wyżej Tomasz Budzyński śpiewa w jednej z najświeższych piosenek Armii: „Nie przestawaj tu za długo/ Piekło zawsze wieje nudą/ Katakumby dają znak/ tu jest życie, tam jest świat/ My jesteśmy tam i tu/ Słona sól na twój ból”.

Niestrawna papka

Popkultura poczyna sobie coraz śmielej. Właściwie jedynym katolickim świętem, którego jak dotąd nie udało się jej komercyjnie „sprzedać” jest Wielki Piątek. – Bardzo się cieszę, że nie udało się skomercjalizować Triduum – opowiada o. Dariusz Kowalczyk, jezuita. – To święta mniej podatne na komercję niż Boże Narodzenie. Zresztą samo zawołanie „Wesołych świąt wielkanocnych” bez odniesienia do liturgii jest jakieś żałosne...

Triduum jest mocno zakorzenione świecie wiary i liturgii. Boże Narodzenie jest, niestety, bardziej podatne na komercjalizację. Zresztą pojawiło się ono dopiero w IV wieku. Ochrzczono pewne święta pogańskie, by wprowadzić je w świat symboliki chrześcijańskiej. Dziś mamy do czynienia z odwrotnym zjawiskiem: to świat pogański odgryza się, podkrada nam święta. Z Triduum to się na szczęście nie udało.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

Marcin Jakimowicz

Dziennikarz działu „Kościół”

Absolwent wydziału prawa na Uniwersytecie Śląskim. Po studiach pracował jako korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej i redaktor Wydawnictwa Księgarnia św. Jacka. Od roku 2004 dziennikarz działu „Kościół” w tygodniku „Gość Niedzielny”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem. Wywiady z tymi znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznają się do wiary katolickiej, stały się rychło bestsellerem. Wydał też m.in.: „Dziennik pisany mocą”, „Pełne zanurzenie”, „Antywirus”, „Wyjście awaryjne”, „Pan Bóg? Uwielbiam!”, „Jak poruszyć niebo? 44 konkretne wskazówki”. Jego obszar specjalizacji to religia oraz muzyka. Jest ekspertem w dziedzinie muzycznej sceny chrześcijan.

Czytaj artykuły Marcina Jakimowicza