Najbliższe dwa tygodnie będą niezwykłe - "faszyści" staną się ludźmi bliskimi gospodarczo, a "ruscy agenci" prawdziwymi patriotami. Bo ani Andrzej Duda, ani Rafał Trzaskowski nie wygrają drugiej tury bez wsparcia elektoratu z różnych środowisk, które wcześniej atakowały ich partie. Za to twarde elektoraty pójdą na wyniszczenie. Dobrze by było, żebyśmy po wyborach umieli spojrzeć sobie w oczy.
Jest taki okres (zwykle raz na pięć lat), kiedy cuda dzieją się masowo. To dwa tygodnie między pierwszą a drugą turą wyborów prezydenckich. Z tej okazji zabawię się w proroka.
Proroctwo pierwsze dotyczy elektoratu Krzysztofa Bosaka z Konfederacji. Przypuszczam, że w najbliższych dniach, a może godzinach, ludzie z tego środowiska przejdą w oczach PiS i PO gwałtowną metamorfozę: dla pierwszych przestaną być "ruskimi agentami" (w wersji łagodniejszej "pożytecznymi idiotami"), a staną się prawdziwymi patriotami. Dla drugich przeobrażą się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki z "faszystów" i "nazioli" w osoby o pokrewnych z PO poglądach gospodarczych.
Proroctwo drugie dotyczy wyborców Szymona Hołowni. Sztab Rafała Trzaskowskiego odkryje w swoim kandydacie głębokie pokłady troski o naturę (potężny zrzut nieczystości z warszawskiej oczyszczalni ścieków do Wisły to pewnie sabotaż sprzyjających Dudzie krasnoludków), a sztab obecnego prezydenta zapewne zauważy, że ewentualna wygrana Trzaskowskiego oznacza pogłębienie wojny polsko-polskiej, o której zakończenie przecież tak bardzo zabiega Szymon Hołownia. Tu będzie jednak trudniej, bo sam kandydat już zadeklarował, że na Andrzeja Dudę na pewno nie zagłosuje, a oddanie głosu na Rafała Trzaskowskiego uzależnia od tego, czy kandydat KO spełni warunki jego sztabu. I tu krótkie proroctwo trzecie - Trzaskowski obieca, że spełni, jakiekolwiek by one nie były.
Zapewne będą jeszcze jakieś cuda w odniesieniu do szczątkowych elektoratów Władysława Kosiniaka-Kamysza i Roberta Biedronia, ale obaj panowie razem nie przekroczyli rytualnej granicy 5 procent, więc uwaga skierowana w stronę ich wyborców będzie mniejsza. Rafał Trzaskowski z pewnością będzie ostrożny z obietnicami dotyczącymi lewicowej rewolucji obyczajowej, bo doskonale wie, że na tym w obecnym układzie sił może więcej stracić niż zyskać.
Jest jeszcze proroctwo piąte - to dotyczy twardych elektoratów obu pretendentów. Oba sztaby postarają się umocnić je tak, jak to tylko możliwe, a to oznacza ostrą walkę z przeciwnikiem. I o ile sztaby kandydatów będą taką narrację świadomie kreowały, o tyle setki tysięcy, jeśli nie miliony Polaków złapią haczyk i oddolnie włączą się w tę jatkę. I w tym miejscu dochodzimy do puenty: za dwa tygodnie czas cudów się skończy. A my wszyscy, niezależnie od wyniku II tury, nadal będziemy ze sobą żyć, jedni obok drugich, wyborcy Dudy, Trzaskowskiego, Hołowni, Bosaka, Biedronia, Kosiniaka-Kamysza, pozostałych kandydatów, a może nikogo. Czasami pod jednym dachem, czasami w jednym biurze. Byłoby dobrze, żebyśmy jako społeczeństwo o tym pamiętali, angażując się w zaciekłe boje o poparcie któregoś z kandydatów. Bo wybory miną i trzeba będzie spojrzeć w oczy też tym, którzy głosowali inaczej lub nie głosowali wcale. Tak, polityka jest ważną częścią naszego życia. Ale czy naprawdę ważniejszą niż ludzkie relacje?
Redaktor serwisu internetowego gosc.pl
Dziennikarz, teolog. Uwielbia góry w każdej postaci, szczególnie zaś Tatry w zimowej szacie. Interesuje się historią, teologią, literaturą fantastyczną i średniowieczną oraz muzyką filmową. W wolnych chwilach tropi ślady Bilba Bagginsa w Beskidach i Tatrach. Jego obszar specjalizacji to teologia, historia, tematyka górska.
Kontakt:
wojciech.teister@gosc.pl
Więcej artykułów Wojciecha Teistera
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się