Wiadomo już, że Tomasz Kot nie pojawi się w najnowszym odcinku przygód Jamesa Bonda. Zagra natomiast genialnego wynalazcę.
Nikola Tesla doczeka się wreszcie filmowej biografii, a polski aktor być może dostanie kolejną szansę na Oscara. Za reżyserię międzynarodowej produkcji odpowiada bowiem Anand Tucker, twórca wielokrotnie nagradzanych filmów „Dziewczyna z perłą” i „Droga do zapomnienia”. Prace nad filmem właśnie ruszyły.
Postać Tesli jest fascynująca, a jego wpływ na rozwój cywilizacji kluczowy. Nikt w historii nie zrobił bowiem więcej dla popularyzacji elektryczności niż on: szalony wynalazca, ekscentryk, wizjoner, ale też człowiek o doskonałym wyczuciu mediów.
Dziecko burzy
Urodził się w serbskiej rodzinie we wsi Smiljan w Chorwacji, w noc pełną wyładowań atmosferycznych. Ponoć akuszerka nazwała go dzieckiem burzy. Po latach zyskał przydomek „władca piorunów”. Był synem prawosławnego prezbitera Milutina Tesli. Ojciec chciał, by syn został kapłanem, ale Nikola już w dzieciństwie lgnął do wynalazków, tyle że trudno mu było oddzielić to, co realne, od fikcji. Wizje mieszały się z rzeczywistością. Umiał wyobrażać sobie swoje wynalazki, doskonalił je w myślach, a gdy brał się za rysowanie, projekt był już gotowy. Miał fotograficzną pamięć. Po zaledwie przekartkowaniu potrafił wyrecytować całego Fausta, nic więc dziwnego, że z łatwością otrzymał stypendium na politechnice w Grazu. Już w trakcie studiów pracował po 20 godzin na dobę nad skonstruowaniem silnika na prąd przemienny.
Pomógł mu profesor elektrotechniki, załatwiając młodemu naukowcowi posadę w urzędzie telegraficznym w Budapeszcie. Tam właśnie – jak twierdził – podczas spaceru w parku Tesla doznał olśnienia. Już wiedział, jak swoją wizję zamienić w konkret. Postanowił przedstawić pomysł silnika zmieniającego losy świata swojemu idolowi – Thomasowi Edisonowi.
Wojna prądów
W wieku 28 lat Nikola znalazł się w Ameryce z kilkoma centami w kieszeni i listem polecającym do Edisona. Między dwoma fanatykami elektryczności jednak nie zaiskrzyło. Nie chodziło tylko o konkurencję (prąd stały kontra zmienny), ale też o różnice charakterów oraz podejście do swoich odkryć. Edison był praktykiem, w dużej mierze samoukiem działającym metodą prób i błędów. Nie miał akademickiego wykształcenia, interesowało go przede wszystkim zastosowanie wynalazków. Teslę nazywał lekceważąco „poetą nauki”. Nie wierzył w jego wizje.