Nowy numer 39/2023 Archiwum

Muszę wciąż płakać

Dzieci są uważane za największe ofiary wojny. Na pewno są najbardziej bezbronne wobec zła, jakie ona niesie. Niewiele jest świadectw pokazujących, w jaki sposób ją przeżywały. Poznanie ich wspomnień z okresu II wojny światowej jest poruszające.

Regina lat 10: „Zbliżając się, ujrzeliśmy straszny obraz zbrodni. Ujrzeliśmy ślady krwi i odbicia we krwi czternastu głów poległych, poodrywane czaszki, mózgi i świeżą usypaną mogiłę. W niej spoczywa mój najukochańszy tatuś, wujek, stryjkowie, bracia stryjeczni i inni. Niemcy nie pozwolili nam przewieźć ciał na cmentarz, więc usypaliśmy dużą mogiłę i obsadziliśmy ją kwiatami. W następnym roku postawiliśmy na mogile duży krzyż. Przybita jest do krzyża tabliczka, a na niej są wypisane imiona, nazwiska i lata życia poległych. Po skończonych lekcjach biegnę na mogiłę, podlewam wodą zwiędnięte kwiaty, a czasem i łzami”.

Wydarzenia te miały miejsce w jednej z polskich wsi w lipcu 1944 r., gdy Regina miała osiem lat. Spisała je dwa lata później.

Dalej pisać nie mogę

Po zakończeniu II wojny światowej naukowcy próbowali zbadać jej wpływ na psychikę dzieci i młodzieży. W Polsce zbierano spontanicznie sporządzane świadectwa pisane i rysunki przedstawiające ich przeżycia wojenne. W 1946 r. Ministerstwo Oświaty przeprowadziło konkurs, w którym dzieci młodsze wspominały wojnę za pomocą rysunków, a starsze, od IV do VII klasy szkoły podstawowej, na piśmie. Większość zebranych wówczas materiałów znajduje się w Archiwum Akt Nowych w Warszawie, a także w archiwach państwowych w Kielcach i Radomiu. Dotychczas ich nie publikowano. Teraz podjął się tego Instytut Pileckiego, który właśnie wydał książkę pt. „Moje przeżycia wojenne. Wypracowania dzieci z 1946 roku”. Zawiera ona 59 prac, wybranych spośród około tysiąca. Zgodnie z celem Instytutu, którym jest docieranie z informacją o wojnie w Polsce do opinii światowej, obok polskiego tekstu znajduje się zapis w języku angielskim.

O tym, że pisanie tych wspomnień było dla dzieci niezwykle trudne, świadczą słowa jednej z uczennic. Ośmioletnia Jadwiga Malinowska żali się nauczycielce: „Dalej pisać nie mogę, bo mi żal tatusia i muszę płakać. Po co pani takie zadanie kazała mi pisać, że muszę wciąż płakać”. Niemcy aresztowali jej ojca, gdy miała cztery lata, po wojnie nie wrócił.

Ten ból pozostanie

Dorośli są zdecydowanie bardziej odporni psychicznie na zło, jakie niesie wojna. Posługują się mechanizmami obronnymi, racjonalizują cierpienie albo je wypierają. A mimo to rzesze ocalałych nie potrafiły sobie poradzić z wojenną traumą, ludzie cierpieli psychicznie, uwięzieni we wspomnieniach nie potrafili odnaleźć się w czasach pokoju. Dzieci najczęściej są wobec zła całkowicie bezbronne. Stąd wojna głęboko okaleczała je psychicznie, emocjonalnie, często zmuszała do podjęcia ról dorosłych, a wszystko to rzutowało negatywnie na ich całe życie.

W 1941 r. Niemcy zabrali na przymusowe roboty trzy siostry Teresy Malczewskiej ze Sławatycz, która wówczas miała dziewięć lat. Jednak dwóm udało się uciec z transportu i wrócić do domu. „Ucieszyłam się tym bardzo, lecz rozpacz i ten ból, jaki przecierpiałam po ich zabraniu, pozostanie w pamięci na zawsze jako najgorsze przeżycie wojenne” – napisała Teresa.

Marceli Baranowski opisuje walki Ukraińców z Polakami na Wołyniu. Jako ośmiolatek musiał często chować się przed wrogami, kilka razy przychodzili do jego domu po brata, ale nie złapali go. Marceli tak opisuje swój stan psychiczny: „Ja nie mogłem prawie już żyć. Ciągłe strachy i napady zrobiły moje życie wprost nie do zniesienia”.

Strata rodziców i najbliższych lub rozłąka z nimi czy terror okupanta nie były jedynymi przyczynami traumy dzieci. Były też inne, wydaje się, że niepoważne, ale tak charakterystyczne dla ich świata. Czteroletnia Jadwiga cierpiała, bo musiała rozstać się ze swoimi zabawkami i zwierzętami. „Strasznie płakałam, bo ciocia nie chciała brać moich zabawek ani pieska Bobka, ani kotka Maciusia. (…) Gdy bardzo płakałam, pozwoliła mi wziąć dwie lalki (...), słonie i kilka innych zabawek”.

Trudno, to wojna

„Po bitwie wrócił brat partyzant i powiedział, że Antoś zabity. Żal mi go było, ale trudno, to wojna” – wspomina 11-letni Marian Komar. Może zdumiewać, że małe dziecko tak beznamiętnie opisuje śmierć jednego ze swoich najbliższych kolegów. Być może to nieczułość na okrucieństwo wojny albo przymusowe, przyspieszone wejście w dorosłość.

Wiele innych świadectw pisanych jest z pozycji obserwatora, który bez emocji opisuje to, co widział. „Najbardziej pamiętam to, jak siedzieliśmy w piwnicy, a z nami był żołnierz polski. W tym czasie przyszedł Niemiec, zobaczył go i zaraz zabił. (…) Nasz dom jeszcze się nie spalił, lecz później przyszli Niemcy i spalili go. Jak spalili nasz dom, to wzięli wszystkich mężczyzn i pozabijali ich” – napisała dziewięcioletnia Halina Kostyrówna z Seroczyna. Równie pozbawione emocji wydaje się wypracowanie, w którym 12-letnia I. Walczykówna opisuje, jak w czasie powstania warszawskiego znalazła się w grupie kobiet, które przez trzy dni były gwałcone przez Ukraińców. Choć opis przypomina kronikę, można się tylko domyślać, co działo się we wnętrzu dziewczynki i jak okrucieństwo, którego była świadkiem, wpłynęło na jej późniejsze życie.

Dzieci „uczyły się” też wojny. Krysia Dobek z Łańcuchów wspomina: „Nauczyłyśmy się rozpoznawać, co strzela: czołg czy armata, czy działo przeciwlotnicze, czy ręczny karabin; czy »przeniesie«, czy rozerwie się blisko. Jednego razu zagrała katiusza. Tatuś woła: »Dzieci do piwnicy!«. A najmłodszy, dwuletni Jerzuś mówi uspokajająco: »Tatuś, to tylko kaciusia«”.

Mordowali z przyjemnością

Liczne sformułowania używane przez młodzież ujawniają prostotę w odbieraniu świata, czasem są one nie do końca adekwatne do sytuacji. Na przykład 14-letni Adam Bury ze Zwierzyńca tak przedstawia eksterminację ludności na okupowanych terenach: „Najpierw mordowali ludność żydowską z wielkim okrucieństwem i przyjemnością. Po wymordowaniu tych ostatnich przyczepili się wtedy do Polaków”. A podsumowując swoje wypracowanie, napisał: „Co do zniszczenia ludności polskiej, to im się nie udało, nadeszły bowiem wojska sprzymierzone i oswobodziły nasz kraj. I ja to przeżywałem i to widziałem, i tam byłem. I razem, ze wszystkimi ludźmi nad upadkiem Polski płakałem”. Ostatnie zdanie pokazuje, występujący w bardzo wielu wypracowaniach, głęboki patriotyzm dzieci i młodzieży.

„Dziecięcą” perspektywę opisu wojny znajdziemy także w pracy uczennicy VII klasy, Ireny Kowalikówny z Radomia. „Ten straszliwy faszysta pozabierał nam wszystkich uczonych ludzi do obozów i więzień i tam w straszliwy sposób ich mordował. Wtedy ludzie musieli się kryć nawet przed swoim własnym imieniem w zaroślach leśnych” – opisywała eksterminację polskiej inteligencji. A Niemców tak charakteryzowała: „nie mają oni serca, lecz kamienie w głębi ciała”.

Dzieci były też odważne i dzielne. Teresa Kot z Kielc, mając 10 lat, uratowała od aresztowania i wywózki swojego ukrywającego się w piwnicy tatę. Gdy przyszli Niemcy, „przy wejściu do piwnicy rozciągnęłam chodnik, a na chodniku postawiłam kołyskę z lalką i siedząc na małym krzesełku, kołysałam lalkę i rozmawiałam z tatusiem. Gdy Niemcy przyszli na rewizję, nie znaleźli nikogo, bo nie przypuszczali, że w tym miejscu, gdzie ja się bawiłam, było wejście do piwnicy”.

Matuchna Boża

Wypracowania pokazują też żywą religijność dzieci i młodzieży. Modlitwa, zwracanie się do Matki Bożej, odmawianie Różańca i udział we Mszy św. były wśród uczniów powszechnymi praktykami.

Dziesięcioletnia Barbara Daniec z Kcynia wspomina aresztowanie przez Gestapo 17-letniej uczennicy liceum, która kolportowała nielegalnie książki i gazety. Uwięziona w krakowskim więzieniu na Montelupich, torturowana przez Niemców, nikogo nie wydała i zamęczona umarła. W rzeczach, jakie przesłano rodzinie z więzienia, znajdował się ulepiony z kulek chleba różaniec.

Okupant często wykorzystywał naszą religijność, a szczególnie powszechny udział w niedzielnej Mszy św., i atakował licznie zgromadzonych Polaków w kościołach. Taką metodą posługiwali się na przykład Ukraińcy na Wołyniu w 1943 r. Danuta Różańska w czasie rzezi miała 10 lat i mieszkała w miasteczku Kisielin. Wspomina: „Była to niedziela. Ja z tatusiem byłam w kościele. Po Mszy św., kiedyśmy już wychodzili, ujrzeliśmy, że kościół był okrążony przez ukraińskich banderowców. Natychmiast wróciliśmy się do kościoła i pozamykaliśmy za sobą drzwi. Tatuś trzymał mnie za rękę tak silnie, że aż mi zdrętwiała. W tej chwili tatuś został zabity, a ja ocalałam”.

Wśród uczniów wielu pochodziło z Warszawy i było z tego bardzo dumnych. Pokazują to szczególnie wspomnienia związane z powstaniem warszawskim. Trzynastoletnia Jadwiga Zyń napisała: „Jestem dzieckiem Warszawy i bardzo mi żal, że wróg ją tak bardzo zniszczył. Co dzień zanoszę modły do Matuchny Bożej, by nam pozwoliła ją odbudować i żebym mogła do niej wrócić”. •

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Bogumił Łoziński

Zastępca redaktora naczelnego „Gościa Niedzielnego”, kierownik działu „Polska”.
Pracował m.in. w Katolickiej Agencji Informacyjnej jako szef działu krajowego, oraz w „Dzienniku” jako dziennikarz i publicysta. Wyróżniony Medalem Pamiątkowym Prymasa Polski (2006) oraz tytułem Mecenas Polskiej Ekologii w X edycji Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni środowisku” (2009). Ma na swoim koncie dziesiątki wywiadów z polskimi hierarchami, a także z kard. Josephem Ratzingerem (2004) i prof. Leszkiem Kołakowskim (2008). Autor publikacji książkowych, m.in. bestelleru „Leksykon zakonów w Polsce”. Hobby: piłka nożna, lekkoatletyka, żeglarstwo. Jego obszar specjalizacji to tematyka religijna, światopoglądowa i historyczna, a także społeczno-polityczna i ekologiczna.

Kontakt:
bogumil.lozinski@gosc.pl
Więcej artykułów Bogumiła Łozińskiego

 

Quantcast