Męczeństwo świętego Jana Chrzciciela

Nazarejczyk porównał go do lampy, co płonie i świeci.

Co ja niby miałem zrobić? Słuchałem go chętnie, choć z niepokojem, bo gość przypominał obłąkanych gnostyków kryjących się w judejskich górach, włóczących się po pustyniach z rozpalonymi oczami. Zadufany, siejący zamęt, uzurpujący sobie ścisły nadzór nad życiem innych, z wyraźnym szmyrglem na punkcie doktryny i prawa. Abstrakcjonista, którego nie obchodzi prawda o komplikacjach życia. Nie rozróżniał pomiędzy obiektywnie ciężkim grzechem a subiektywną winą. Herosia miała żyć z tym psychopatą, moim bratem, a Salo dorastać w piekle tamtego związku?

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Jerzy Szymik