„Temu sanktuarium w Lewoczy wielu synów i córek ziemi słowackiej zawdzięcza to, że prawda o Bogu i wiara w Boga utrzymała się w ich duszach” – mówił o Mariańskiej Górze Jan Paweł II.
Jak tu pięknie! – wyrywa mi się, gdy zza zakrętu wyłania się panorama miasta pnącego się w górę czerwienią dachów i spiczastą wieżą kościoła św. Jakuba. Za chwilę na ten sam widok spojrzymy od drugiej strony – z Mariańskiej Góry w Lewoczy. To tam, zaledwie 60 km od granicy z Polską, znajduje się najliczniej odwiedzane sanktuarium Słowacji.
Mówił do serca
Najważniejsze uroczystości odbywają się w pierwszą niedzielę po 2 lipca, kiedy to obchodzone jest tutaj święto Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny. Świętowanie trwa jednak przez cały tydzień. Msze św.z udziałem biskupów, nabożeństwa różańcowe dla pielgrzymów, spektakl słowno-muzyczny czy nocna Droga Krzyżowa – to tylko niektóre punkty bogatego programu. Ks. prof. František Dlugoš, dziekan lewockiego dekanatu i rektor bazyliki Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny, szacuje, że podczas centralnych uroczystości pielgrzymkowych gromadzi się tu co roku ponad pół miliona pątników.
Najwięcej było ich w 1995 r., kiedy Mszę św. na południowym stoku Mariańskiej Góry odprawił Jan Paweł II. Media mówiły wówczas o 650 tys. pielgrzymów, ale zdaniem ks. Dlugoša mogło być ich nawet ponad milion. Eva i Michal Kollárowie byli wśród tego tłumu. Dziś przyjechali z Nowej Wsi Spiskiej, by ponownie odwiedzić to miejsce. Patrzą teraz z góry na polanę, na której, w miejscu ówczesnego ołtarza, stoi na pamiątkę tamtej uroczystości mała drewniana wieżyczka z krzyżem. W dole, za polaną, widać jak na dłoni miasto z trzema punktami orientacyjnymi w postaci zabytkowych kościołów: św. Jakuba, św. Władysława i Świętego Ducha. – Byliśmy jeszcze młodzi – uśmiecha się pan Michal, wspominając papieską wizytę. – Pamiętam dobrze ten dzień: wcześniej ciągle padało, a tego dnia deszcz został jakby nagle ucięty.
– To było wspaniałe, być tu i modlić się z Janem Pawłem II – opowiada dalej jego żona. – Słowa papieża mocno przemawiały do serca. To nie było teoretyzowanie, dlatego ludzie go rozumieli. Słowa Pisma Świętego czasem wydają się trudne, a on je wyjaśniał.
– Był najsympatyczniejszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałem – dodaje Michal Kollár.
Siostra Kristiana Račiak ze Zgromadzenia Miłosiernych Sióstr Świętego Krzyża, pracująca w Trnawie na zachodzie kraju, zapamiętała z tamtej pielgrzymki słowa o tym, żeby nie bać się wkroczyć na drogę swojego powołania. Dla niej, wówczas kandydatki do zakonu, były one szczególnie ważne. Teraz, po latach, chce pokazać Lewoczę zaprzyjaźnionej rodzinie Slávików. L’ubica i Ondrej Slávikowie przyjechali tu z synem Gejzą, księdzem pracującym w Rosji. Wczoraj wspólnie zwiedzali Kraków. W Lewoczy są po raz pierwszy. Chcą dziękować Bogu za doświadczane łaski, prosić o wzmocnienie wiary, Boże błogosławieństwo i zdrowie. – I zrobić dobre zdjęcia – dodaje ze śmiechem ks. Gejza.